Najwyższy czas na ogłoszenia parafialne.
Mimo dobrych chęci, w zeszłym tygodniu dopadło mnie przeziębienie (mniejsze zło) i kontuzja. Jak się okazało, naderwałem sobie odrobinę
mięsień przywodziciela w miejscu, gdzie brzusiec łączy się ze ścięgnem. Odrobina lodu i specjalne ćwiczenia na rozciąganie powinny załatwić sprawę. Będę musiał poszukać lekarza sportowego, bo mój znajomy jest przeciwnikiem zawodowego sportu (w sumie ma rację, ale zgodzę się z nim dopiero za jakieś 10-15 lat), kręci głową na wieści, że brałem monohydrat kreatyny i straszy przepukliną. Dzisiaj usłyszałem bardzo plastyczny opis zjawiska przedostawania się kawałków jelita do moszny. Nie mam problemów z przepukliną, ale prawa pachwina jest słabsza, także jeżeli dopadnie mnie taka przypadłość, to już teraz wiem gdzie.
Ogólnie w zeszłym tygodniu zrobiłem sobie 4 dni wolnego od treningów ( w środę ostatni- nie poszedł najlepiej), a w tym tygodniu robię tylko treningi siłowe, ewentualnie dorzucę rower.
Przepraszam, że nie pisałem, ale byłem za bardzo zdenerwowany kumulacją problemów, żeby o tym pisać. Obecnie zaczynam dostrzegać światełko w tunelu i zamierzam ponowić aktualne informacje plus być może zdać relację z ominiętych treningów.
Na zakończenie- kilka plusów:
-Waga odrobinę spadła przez parę dni low-carbu.
-Dzisiaj zdecydowałem się wreszcie na odpowiednie nawodnienie przed treningiem, tj litr wody w ciągu godziny po wstaniu plus 2 godziny przed treningami szklanka wody co pół godziny. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Wiosło 80kg poszło dzisiaj spokojnie 8 razy (cud?), a ogólne zmęczenie po treningu było subiektywnie kilka razy mniejsze.
-wdrażam się w systematyczne nagrywanie swoich treningów.
Do usłyszenia jutro.