Jestem po:
- treningu podobno lekkim (nie czuję)
- obiedzie sporym (jw.)
- drzemce głębokiej i ciemnej jak studnia
Poranne bieganie dało mi sporo tlenu i energii na pierwszą połowę dnia. Wzięło sobie w zamian trochę energii, której potrzebowałem po treningu.
Myślę, czy w dni z treningiem regularnym nie jeść mocniejszego drugiego śniadania. Bieganie ranne mi się podoba. Tylko muszę sobie upiec blachę ciastek na
pierwszy posiłek (mąka razowa, kleik ryżowy, miód, owoce suszone). Kilka takich ciastek, filiżanka kawy i można biegać. Jutro załatwię sprawę kaszą manną albo jogurtem i płatkami kukurydzianymi.
Jak już powiedziałem. Zmęczenie przyszło po treningu, ale takie fest, sięgające poranka.
Trening.
Standardowa rozgrzewka całego ciała, potem szybkie wyciskanie coraz cięższych odważników po 5 razy. Od tego małego 4 kg po 16 + 4. Wyciskanie miało być jednym z dań głównych.
I było. Pomazałem całą książkę, ale ćwiczyłem niemal z nosem w niej.
Czuję różnicę. Ten Paweł... Zna się chyba chłop na rzeczy.
Po raz pierwszy zwróciłem dzisiaj uwagę na ściąganie barku jak najniżej. Rewelacja. Nie pozwalałem plecom na ucieczkę do tyłu, ale raczej w bok. No i kontrolowałem oddech bardziej niż zwykle.
Myślę, że zrobiłem klasyczne wyciskanie odważnika bez oszukiwania i podrzucania.
Drabiny: 4 x 1-2-3-4-5 (trochę mi się posrało czy ma być 4 czy 5, ale jako, że trening "lekki" to uznałem, że obcięcie jednej drabiny nie wpłynie na kulistość ziemi)
Pomiędzy drabinami drążek podchytem: 1;2;2
Potem przyszedł długi cykl z podrzutem. Robiony tak jak opisują Ruscy: nadrzut - amortyzacja - stabilizacja - podrzut - kucnięcie - "dopchnięcie" nogami - powolny negatyw (bardzo powolny)
Tu również 4 drabiny 1-2-3-4-5
To ćwiczenie uruchamia jednak większość mięśni. Wykres tętna jest tutaj jednoznaczny. Nie masz ćwiczenia nad długi cykl, jeżeli chodzi o męczenie
Piękne. I niekoniecznie nudne. Bardzo rytmiczne rzekłbym i hipnotyczne.
Robiłem przerwy, łapałem dech - nie spieszyłem się. W ostatniej drabinie tak mi się posrało, że zrobiłem 4 x podrzut bez nadrzutu na obie ręce i musiałem powtórzyć. Widać na wykresie.
Snatch. Niby tylko 2 x 16, ale za to jak!
Panie, Panowie... to był ultrasnatch. Dwie kule, drabiny 2-4-6-8 z odpoczynkami, ale za to... przy ścianie! Tak, tak. Gdzieś wyczytałem, że to sposób na poprawę samego rwania. Stanąłem około 50-70 cm od ściany i w tej pozycji robiłem double snatch.
Po pierwsze: zbyt głęboki skłon spowodowałby, że walnąłbym pyskiem w tynk, a jednak trzeba było jednak to 2 x 16 wyhamować.
Po drugie: nie ma miejsca na "huśtawkę". Kettle mają być wyrwane w górę, a nie rozbujane i "wyswingowane" nad głowę. Dobrze było. Może jutro (dzień rozmaitości nagram i pokażę jak to wygląda, bo odczucia są niezłe)
Po trzecie: brak miejsca na schowanie głowy i konieczność obserwacji ściany wymusza uniesienie głowy, a to = proste plecy.
Zadowolony jestem.
Potem proza życia. 2 x 5 minut kompleksu z 16 kg:
- swing z przełożeniem z ręki do ręki za nogą (przeplatanka) 6 razy
- swing jedną ręką x 3
- high pull x 3
- half snatch + press x 3 (robię snatch, opuszczam na ramię i wyciskam - to jedno powtórzenie)
- przeplatanka z położeniem na ręku do wyciskania kelnerskiego + wyciśnięcie kelnerskie x 3 na rękę
- i od początku
Zrobiłem dwie rundy po 5 minut
Żonglerka jedną kulą 16 kg. Wszystko co znam po 5 powtórzeń. Hand To Hand i wirówki na boki po 10 razy. Tylko dwa razy schylałem się po odważnik. Idzie coraz lepiej.
Rozciąganie coraz lepsze i coraz lepiej odczuwalne!
Dosłownie czułem dzisiaj fizyczną przyjemność i nie dał głowy czy przypadkiem nie mruczałem z zadowolenia.
-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=
Przyszłość. Jutro dzień rozmaitości. Trochę ponagrywam. Może zrobię kilka przysiadów różnych, może jakieś martwe ciągi. Odrobinę kompleksów i ćwiczeń z bottom-up. W grę wchodzą również pompki i swing.
Pojutrze trening umiarkowany. Kalka dzisiejszego spotkania z kulami, ale... Z czegoś trzeba będzie zrezygnować. Nie wyrabiam się w czasie.
Zastanawiam się nad takim rozwiązaniem:
- "czyste" wyciskanie robię ćwiczeniem przechodnim i wędrującym tzn. w tym tygodniu na treningu lekkim i już. W przyszłym na umiarkowanym, a w następnym na ciężkim. Zwłaszcza, że - jak na razie - swoje szanse na "czyste" wyciśnięcie 32 kg oceniam jako mało prawdopodobne.
- rdzeń treningu to długi cykl z podrzutem. Pojutrze z 28 kg. Dlaczego to ćwiczenie? Obawiam się nadrzutu dwóch odważników 24+4 kg. Nie chodzi o ciężar, ale o zachowanie całości chwytu. Jutro spróbuję.
- rzucam kostkami przed każdym treningiem. W środę snatch z 24 kg i... prawdopodobnie skóra na rękach będzie przypominała krwawy dżem. Zaraz zabieram się za pielęgnację. Jutro nic co katuje skórę.
Zmykam do sklepu. Mam mało czasu ostatnio i chyba sobie wyszykuję miskę na 3-4 dni. Nie bardzo mogę szaleć z michą, bo w niedzielę biegam tę dychę i muszę być w formie i pełni sił.
-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=21:40=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=
Do puli dokładam prawie 3 km przebiegnięte z córką. Niby partner biegowy z niej żaden, ale truchtać trzeba było. Ułożyłem dla niej program interwałowy 30sekund pracy i zmniejszające się przerwy wypoczynkowe. Po połowie przerwy znowu rosną. Dobrze jej idzie nawet. Nie muszę się złościć, a i ona biega, bo - uwaga - wyczytała w Internecie, że interwały są najlepsze. Autorytet ojca to małe miki, ale Internet potwierdził. A zatem biegamy "interwały". Młoda ma wytrzymałość niemal symboliczną. Nie traktuję tego jak swojego treningu tylko jako regulowanie rachunku z energię przyjętą z pożywienia. A że dzisiaj było ponad 3K kcal, to łatwo mi to zrobić mentalnie. Natomiast - jeżeli na serio myślę o szybszym biegu w niedzielę - będę musiał mocno zredukować plany treningowe i podsypać do miski. Rano będę biegał, bo mi się to podoba. Kupiłem takie małe herbatniki w Biedronce (po 14 g w paczce), które zamierzam rąbnąć równo z budzikiem, żeby nie było na czczo. Potem mam odważniki, a jak Młodej nie przejdzie apetyt na bieganie, to wieczorem również to. Wychodzi mi wysiłek co 8 - 9 godzin. Długo w tym rytmie nie pociągnę. A zrezygnować nie umiem. Trzeba będzie poczekać, aż córka nabierze formy i biegać z nią normalne treningi. Taki problem to nie problem
Lecę do kuchni i spać. Kapusta na bigos kupiona. Mięso do pieczenia też. Jutro popichcę chyba.
Zmieniony przez - MaGor w dniu 2013-09-16 21:56:43