Wykres na początek
Z czasem lekko przegiąłem ale co tam. Doliczyłem do godziny 15 minut na dłubanie w nosie z durną miną.
Cyferki:
Długiego cyklu w 6 minut wyszło full czyli 60 repów 25,5 kg. Miałem jeszcze jakieś 20-30 sekund w zapasie. Ale zmęczyłem się trochę.
Potem Jerki - zgodnie z planem, po 25 na rękę 32,5 kg - to jest strasznie techniczne ćwiczenie, ale puls podbija błyskawicznie. Musi angażować dużo mięśni.
Po Jerkach - Push Press. Momentami zastanawiałem się czy nie robię trochę Jerków. Chociaż przy jerkach staram się wskoczyć pod odważnik z lekkiego przykucnięcia. Przy PPress chcę go popchnąć do góry. Mam filmy to może po kawałku wrzucę, będziecie mieli pogląd. Wyszło po 25 na łapę z kettlem 32,5 kg.
Na tym zakończyłem kulkowanie.
Następnym etapem treningu były
przysiady ze sztangą. Bardzo dawno nie robiłem tego ćwiczenia w większych ilościach i postanowiłem strzelić kontrolnie lżejsze serie. I tu mała dygresja. Byłem rano w spółdzielni mieszkaniowej. Wpadłem do siedziby prezesa wyłożonej marmurami wprost z deszczu. Noga poleciała mi do przodu i poczułem spory ból w kolanie. Po południu schodząc ze schodów znowu się odezwał. Na siłowni przypomniał o sobie przy pierwszej serii przysiadów. Potem było ok, ale na wszelki wypadek postanowiłem odpuścić przy najmniejszej oznace czegoś złego.
Zrobiłem serie rozgrzewkowe: sztanga na karku 50 kg i z przodu 40 kg. Uznałem, że lekko ale z uwagi na kolano i pierwszy trening z przysiadami od jakiegoś czasu, nie będę dokręcał obciążenia. Na garba poszło 70 kg, a z przodu 50 kg.
Zrobiłem: 2 x 10 back; 2 x 10 front; 2 x 10 back; 2 x 10 front; 2 x 10 back. Razem 100 - tak po kettlowemu. W sumie obciążenie dla nóg podobne jakbym dygał z dwoma dzwonami po 32 kg. Ale o ile wygodniej się ćwiczy
Nie zdążyłem zrobić wykroków. Trudno. Nie można popadać w fanatyzm
Po wszystkim postanowiłem poruszać się nieco w stylu aerobowym. Nie wyszło. Nuda. Przypomniałem sobie o gumach, które zabrałem po raz pierwszy na siłownię. Zawiązałem w pętlę na drążku, przełożyłem stopę i złapałem szerokim uchwytem i... pojechałem w górę jak windą. Kurcze. Fajne. Włączę to ćwiczenie do swojego treningu. Będę robił do oporu, a jak opór przestanie być oporem to odejmę jedną z trzech gum i zacznę od nowa. Czuję, że trafiłem na dobrą drogę. Potem wlazłem na bieżnię i strzeliłem a'la interwały, ale na puls: 5 minut szybki spacer - bieg 16 km/h do pulsu 160 - powrót do 130 - bieg do 160 - powrót itd. Trzy razy - po wszystkim spacer 5 minut. Prochy, białko, zakupy i do domu.
Chorobę - odpukać - trafił szlag. Na wszelki wypadek dzisiaj jeszcze poleci aspiryna, ale czuję, że jest dobrze. Jak zmontuję film to wrzucę. Przy przysiadach zastosowałem paten z kluczami na pasku. Wiążę klucze na odpowiedniej wysokości i dopiero jak brzdękną o podłogę zaczynam wstawanie. Zanim nie wyrobię odruchów muszę sobie czymś pomagać, bo lustra niestety nie mam.
Pozdrawiam i do poczytania.
Zmieniony przez - MaGor w dniu 2013-05-24 22:22:03