Zapomniałem o wczorajszej wypisce.
W Czwartek był "basen"- nauka pływania.
Tak jak przypuszczałem, kolega całkowicie załamał się moimi wyczynami. Zrobiliśmy kilka kroków do tyłu i zaczęliśmy od ćwiczenia oddechu. Na nim też skończyliśmy, bo u mnie leży on na całej linii. To znaczy w kontekście zaciągania długu tlenowego jestem mistrzem, bo brakuje mi powietrza już po paru metrach, ale jeżeli chciałbym kiedyś w miarę normalnie pływać, to muszę opanować podstawy.
Najbliższe tygodnie będą więc siedzeniem w wodzie, a nie pływaniem. Wniosek- obciąć w czwartek węgle.