Czekolada dlatego, ze lubie :) Nie jestem mnichem i nigdy nie bede, jadl bede to co lubie. Wegle proste na noc - tak ma byc, mnie insulina nie szkodzi, nie szkodzilo mi 1000 gram wegli na dobe, tym bardziej nie zaszkodzi 100 ;)
Liczy sie bilans i ciezka praca na treningach, a nie roztrzasanie w slowie pisanym kazdego grama jedzenia - zreszta bezuzyteczne, bo nijak sie wszelkie obliczenia nie sprawdzaja. Dochodze do wniosku ze kazda z diet ktore stosowalem jest rownie dobra do osiagniecia celu, jedynie roznia sie wygoda stosowania i przyjemnoscia z samego jedzenia. Wysokie wegle - milo sobie pojesc slodkosci, ale zalegaja w zoladku bo jest tego za duzo. Zbilansowana - jest najbardziej do dupy, kurak ryz, kurak ryz - to dla tych, co ich nie chca w media markt ;) Tluszcze wysoko - idealnie, bo mozna zjesc malo, objetosciowo. Dzis zjadlem cala podaz w 2 posilkach i czuje sie z tym doskonale.
Nie wierze juz w bzdury o 5 posilkach co 3 godziny, nie wierze w zadne fanaberie wyznawcow krystalicznych misek - za mna stoja cyfry - waga, udzial tkanki tluszczowej, wyniki badan krwi. Tak jak ustalilismy, mozna jesc ile sie chce - jesli sie odpowiednio do tego zapieprza.
Ale nad ta czekolada to tak sie sklada ze sie dzis z zalu nad soba pochylilem, i teraz zauwazylem ze palnalem glupstwo - wegli z czekolady na kolacje bedzie 8 gram. Tez za duzo ? ;) Moje czekolady 85% wyladowaly dzis w paczkach swiatecznych dla sasiadow i znajomych, bo ja wpadlem dzis przy okazji zakupow (sic!) na nowe cudo i kupilem od razu kartonik:
Poki co, jedynie spanie mi zepsuly te tluszcze. Nawet nie tyle ze zepsuly, co ograniczyly - kiedys bez problemu moglem zasnac o 20,00 - teraz nie ma opcji. Po 8 godzinach jestem juz wyspany i wiecej nie pospie. To pewnie jednak efekt mniejszego stezenia insuliny, to co piszesz.
Z jedzenia terroryzowac moje zmysly beda jedynie ciasta, bo przeciez nie zakaze gosciom - reszta jest opanowana - bigos zrobilem sam i jest bezpieczny - tylko tluste miesa, kapusta, grzyby. Nie dalem nawet sliwek i miodu, by sobie go jesc bezkarnie i bez ograniczen ;) Sam zrobilem tez ryby - pstraga, lososia i sledzie, wiec tez bezpiecznie. Pierogow nie kocham wiec mnie nie martwia.. w sumie wszystko pod kontrola.
Blonnik o ktory pytasz, na bezczela spapugowalem od Was - przyjaciele przywiezli mi 10 pudelek colonu max z polskiej apteki, mimo ze jem tone warzyw - dopijam jeszcze porcje przed snem - 25 gram. Odkad wywalilem wegle wazna sprawe zalatwiam zawsze po przebudzeniu i wystarcza na cala dobe ;)
ktm131A po siłowym treningu np? Albo jak będziesz miał 3 jednostki treningowe dziennie?
Wegle tylko po pierwszym z treningow, niezaleznie od ilosci jednostek w ciagu dnia. Nie sa pozniej juz do niczego potrzebne. Silowy trening nie stanowi wyjatku - zreszta co to za wydatek, nie przekracza u mnie 1000kcal - moje treningi sa mocno delikatne, nie katuje sie juz jak kiedys na silowni. Po silowni jem teraz tluste mieso pod pierzynka z sera plus 200 gram smietany 36%. Mieso to albo mielone wieprzowe, mielone wolowe - robie je z pomidorami jak sos do spaghetti i jem pokryte rozpuszczonym serem, albo karkowka w plastrach. Smietana na deser. To mam zawsze gotowe juz i jadac do domu prosze tylko chuda o odpalenie pieca - w ten sposob jem maksymalnie 20 minut po treningu.
Ogolnie - te troszke wegli zjadam by nie ladowac sie w ketoze - stad ta odrobina chleba na sniadanie - obecnie sniadanie moje to bekon/boczek z jajami, kawalek camembert, pol kilograma warzyw - papryka, pomidor i liscie - roccola, szpinak, salata lub jarmuz. Kilka gram wpada tez od ketchupu, musztardy i sosow barbecue - zwykle ktoryms z tych dodatkow zmieniam monotonie smaku miesa z serem.
Umowmy sie, na tle tysiecy amatorow - sportowcow - i tak moja miska jest nieskazitelna - wiekszosc ludzi nie ma czasu, ochoty, mozliwosci lub zwyczajnie wiedzy - je gotowce, cukier, fast foody - do tego trenuje i bawi sie w sport - koncza maratony, triathlony, ultradystanse. Ja nie celuje w jakies rekordy czy wygrywanie - wygrywac chce tylko z soba. Najpierw ukonczyc, pozniej poprawiac - wylacznie swoje wyniki. Zamierzam osiagac to zaangazowaniem i ciezka praca, a nie umartwianiem sie i dywagacja, czy wolno mi zjesc kawalek czegos - czy nie.
Na koniec, w tym, na co sie porwalem, i tak w wiekszosci o sukcesie decyduje glowa. Mozna miec mega forme i zejsc z trasy przed polowka, albo wlec sie na linie startu z choroba, kontuzja i samopoczuciem psa zmielonego z wlasna buda - i dystans pokonac. Codzienny trud to oswajanie sie z nieuniknionym, bolem, zmeczeniem, zniecheceniem. Dla mnie trening zaczyna sie w ostatnich minutach, wczesniej to przyjemne zajecie pozwalajace fajnie spedzic czas. Dopiero gdy zaczyna bolec, gdy chce sie zwolnic, gdy sam siebie pytam - a po co znow sie tak meczysz - zaczyna sie prawdziwy trening.
Najlepsze treningi sa w sobote i niedziele - gdy kumuluje sie wysilek i zmeczenie z calego tygodnia - najlepsze, bo wszystko co zle przychodzi szybciej, dluzej trwa. Satysfakcji z dokonczenia zalozonego programu nie daje sie wowczas opisac, zreszta o tym wiecie sami najlepiej, kazdy z Was przezywa to niemal codziennie.
Zmieniony przez - xzaar77 w dniu 2013-12-23 23:07:16