Panie i Panowie,
krótka relacja z mojego weekendu.
Otóż zrobiłem sobie urlop. Część kasy, którą miałem odłożoną na wypoczynek, przeznaczyłem na profesjonalne szkolenie z kettlebells. I nie żałuję decyzji. Spędzę wakacje w kraju, w Pieninach albo nawet na ukochanym Roztoczu, ale za to wiem gdzie jestem i co potrafię.
Moje profesjonalne szkolenie odbyło się w Gdańsku i nazywało się Kursem Instruktorskim Kettlebell. Tak. Mam w kieszeni książeczkę instruktora Polskiego Stowarzyszenia Kettlebell i Fitness, z której za jakiś czas być może zrobię użytek (kupiłem synowi kettla 4 kg - śliczny
)
Dwa dni zajęć, po kilka godzin z odważnikiem. Schowałem honor do kieszeni (co okazało się mądrym posunięciem) i 3/4 szkolenia odbyłem z odważnikiem 12 kg. Wystarczyło w zupełności. Nareszcie zrozumiałem główną ideę klasycznego rosyjskiego treningu z odważnikami. Ba! Pojąłem różnice w podejściu do odważników w RKC i "klasycznym" rosyjskim treningu, będącym zawsze przygotowaniem do Gyrevoj Sporta. Okazało się, że pod wpływem książek Caculina znajdowałem się niemal po środku. Część moich
treningów ciążyła ku RKC, a część ku "fitnesowemu" ujęciu przygotowania do GS. Mam nadzieję, że będę umiał teraz bardziej świadomie panować nad tym co robię. No i dostałem poważną lekcję żonglerki, która - okazuje się - jest jednym z ważnych etapów szkolenia kettlebells.
Myślałem, że wiem sporo o swingu. Dzisiaj ogarnia mnie pusty śmiech na wspomnienie swojej wiedzy
Wydawało mi się, że umiem robić nadrzuty, podrzuty i rwania. Tarzam się ze śmiechu
Nie lubiłem tureckiego wstawania, bo nie potrafiłem podejść do niego w sposób odpowiednio analityczny. Moi instruktorzy mieli rację: to jest jedno z najważniejszych i najpiękniejszych ćwiczeń. Dużo tego... Z chęcią spędziłbym tam 22 dni zamiast 2.
Drugiego dnia przyszedłem do klubu nieco wcześniej i dostałem zaproszenie do trenowania podrzutu w towarzystwie prawdziwego zawodnika GS. Na ramionach miałem tylko 2 x 12kg, a i tak musiałem po 25 minutach spasować żeby mieć siły na szkolenie i egzamin. Egzaminem było wykonanie całego treningu "300" Steva Maxwella.
Oczywiście najbardziej dała mi w dupę podróż. Dla naszych kochanych kolejarzy opóźnienie rzędu 100 minut to żaden wyczyn. Muszę trochę ochłonąć i siadam do auta. Napiszę więcej jak już to poukładam w głowie
Oczywiście okazało się, że nie strwoniłem czasu od stycznia. Znałem podstawy, a teraz dostałem do ręki szczegóły. I mogę iść swoją drogą. Bo kettle to wolność wyboru
Nie wiem czy dzisiaj zdobędę się na jakąś aktywność fizyczną