Wyszło wszystko jak chciałem.
Trening po południu:
Wyciskanie ławka 3x90; 2x95; 1x100
Martwy ciąg: 5x105; 5x110; 5x115
Od razu po treningu interwały 16 minut z hakiem - piramida
Dziwnie się czułem. Zupełnie jakbym biegł na nieswoich nogach. Ale się uruchomiłem.
Z biby się wymigałem i nie tknąłem nawet grama lewego żarcia. Za to na spotkaniu rady rodziców u córki w szkole przyjąłem trochę śmieci: solone paluszki, krakersy itp. Nie pozostało nic innego jak wsiąść na rower i spokojnie pojechać przed siebie. 3 minuty na rozruch - 1 minuta szybko - 1 minuta wolno i tak przez 44 minuty - potem 3 minuty na wytracenie impetu. Wolno to wolno - szybko to minimum 25 km/h. I tego się trzymałem z uporem maniaka. Potem kąpiel-piżama-kolacja i w zasadzie jestem gotów żeby zaryć się w pościel jak dzika świnia w ściółkę i spać do samego rana.
Ogólnie to zmęczony się czuję. Ale tak pozytywnie. Black Devil mnie wzywa coraz silniej.
Jutro martwy średnio, czyli 6-4-2. Ostatnia seria powinna pójść z pierwszym maksem z ubiegłego tygodnia, ale żadnych dogmatów tu nie ma. Jak będę się czuł zmęczony to pójdzie o 5 kg niżej.
Wyciskanie na barki zacznę od hantli. Jutro powinno iść na ciężko, ale na razie rozpoznaję przeciwnika. Zacznę od hantli, jeżeli będę się czuł ok, to spróbuję ostrożnie push press. Jeden mały znak od barku i przerywam.