Dziennik budowania formy na 40 urodziny. Kettlebell, siłownia, bieganie, rower.

Polskie nazewnictwo bywa mylące, bo nie jest ujednolicone.
I tak polecam rwania na tabatę!

No i Dzień Dziecka za mną.
Uczciłem go krótkim treningiem w terenie. I niech moja to będzie dla mnie przestrogą.
Od razu wiedziałem gdzie odbędzie się mój trening. Wczoraj trochę pobiegałem po lesie (nareszcie nogi odpoczęły od asfaltu) i z racji tego, że sporo błota w kniejach i kleszcze kąsają namiętnie, postanowiłem dzisiaj przenieść się na schody. Schody praktycznie do nikąd. Władza, jeszcze ludowa, zadbała, żeby przeciętny obywatel, po całym tygodniu w fabryce mógł skrócić drogę na ryby w cywilizowany sposób. Zamiast dzikiego skrótu po skarpie, powstały szerokie schody, które z racji kameralnej atmosfery i położenia z dala od zamieszkałych i patrolowanych okolic stały się świetnym klubem dla wykolejonej młodzieży. Było gdzie usiąść, pogadać, pokląć, popalić. Znacie takie miejscówki. Tam też się udałem.
W połowie schodów założyłem kwaterę główną. Rozgrzałem się bieganiem w górę i w dół. Pomachałem łapami, zrobiłem trochę przysiadów, pompek, wywijasów kettlem i zacząłem trening. Idea była prosta jak murzyński włos: zmęczyć się z użyciem schodów i kettla 25 kg. Odważnik zmęczy korpus, ramiona i barki, a schody załatwią nogi.
I tak to wyglądało:
1. Na dole robię 5 snatch lewą ręką i 5 prawą
2. Po ostatnim powtórzeniu ręka z odważnikiem zostaje w górze, a ja biegnę do połowy schodów na duży spocznik.
3. Ręka, która wnosiła kettla zaczyna - 5 snatch, zmiana ręki i znowu: po ostatnim powtórzeniu, uszak wyciśnięty nad głowę, a ja biegiem na górę.
4. Na górze ręka z odważnikiem zaczyna 5, zmiana ręki, 5 powtórzeń i wio na spocznik, gdzie znowu 10 snatchy i na dół. Itd.

Miejsce akcji


Jedna runda to 40 powtórzeń. Gdybym zrobił 5 to znaczyłoby, że zrobiłem 200 snatchy. Z moich obliczeń (po każdym zbiegnięciu na dół kładłem kamyk na murek) wyszło, że zrobiłem 8 obwodów, czyli 320 snatchy + 8 podbiegów i 8 zbiegnięć ze schodów z wyciśniętym kettlem. W połowie treningu musiałem schować się do auta, bo dopadła mnie burza. Zapauzowałem Endomondo i zorientowałem się dopiero w drugiej połowie. Ćwiczyłem około godziny. Jakaś kobita ubolewała, że takie silne chłopy po deszczu latają, a ona sama musiała meble w domu przestawiać

No i ogólnie trochę było ekstremalnie przez ten deszcz. Zmokłem do suchej nitki, ale trening jest trening. Miałem mokre ręce i momentami traciłem kontakt z kettlem, a jak go odzyskiwałem to skóra na rękach dostawała zdrowy wycisk.

Po powrocie do domu zjadłem obiad i bryknąłem się spać. Ludzie... Po godzinie drzemki wstałem i poczułem jaki jestem zmęczony. Robiłem różne treningi z kulami. Dynamiczne, statyczne, ciężkie, lekkie, ale takiego zmęczenia pleców nie czułem do tej pory nigdy. Coś czuję, że to zasługa schodów i noszenia kettla w wyprostowanej dłoni. Musiałem chyba ruszyć najgłębsze mięśnie stabilizujące jakie mam. Czuję też nogi i barki, ale w porównaniu do pleców to małe miki. W czasie treningu nie czułem zmęczenia takiego jak np. przy jerkach czy rwaniach ciężkim kettlem. Powiem nawet, że dość komfortowo się ćwiczyło. Jednak spojrzenie na tętno pokazywało mi, że niemal za każdym razem po spacerze, w górę lub w dół, serce przyspieszało do 144 uderzeń. Czyli kilka mięśni musiało się angażować do roboty. Kładę się spać. Nie wiem czy jutro porwę się na ten test.





Zmieniony przez - MaGor w dniu 2013-06-01 20:31:00

I jeszcze coś. Się wuk***iłem wczoraj. Dobrze, że człowiek czujny jest jak łasica.
Wybrałem się do sklepu po otręby. Potem miałem skoczyć do apteki po leki dla rodziców, a sobie miałem kupić błonnik.
Na półce z otrębami takie cudo:

Fajne. Można wzbogacić miskę. Kto by nie chciał mieć takiego brzucha na wyciągnięcie ręki? - pomyślałem, i zgodnie z procedurą zakupów przeczytałem skład. A tam... Żal się mocny Boże.

Produkt "fit" jak się patrzy. Nic tylko żreć na redukcji
W aptece kupiłem prawdziwy błonnik Colon-C Men. Piękna sprawa. Moim zdaniem jeden z najważniejszych suplementów diety. Dodaję do owsianki rano i do twarogu wieczorem. Zaczynam srywać jak punktualny Szwajcar, z zegarkiem na ręku. Żałuję, że przestałem jeść ten błonnik przez kilka ostatnich miesięcy.







Zmieniony przez - MaGor w dniu 2013-06-01 20:44:49

Błonnik masz z FA fajny. Fibre się zwie. Starcza na cały miesiąc. https://sklep.sfd.pl/Fitness_Authority_Fibre_Psyllium_Husk-opis26222.html 

ja tam wolę naturalne z otrębów żytnich, codziennie 10g rano z owsianymi, ale chyba zwiększę do 20g
wcześniej jadłem z białym serem, ale średnio wchodziły więc cofnąłem do porannych owsianych

Spróbuj Kuba Colona, albo czegoś takiego jak polecane przez Pakera. Różnica pomiędzy nim i otrębami, jest jak pomiędzy petardą i granatem. W otrębach błonnik masz nienormalizowany. Tutaj dostajesz łupinki, inulinę i probiotyki niemal z aptekarską dokładnością. Ciągnąłem na tym preparacie najgorsze ketogeny i tylko dzięki niemu moje wizyty w kibelku nie przypominały egzorcyzmów. No i ogólnie oczyszcza i wspomaga organizm.

generalnie lecę na takiej diecie, która nie powoduje problemów kibelkowych, a otręby wciągam profilaktycznie

Mnie potrafiło ładnie zapchać, ale kiedy stosuje to cudo 2-3x łyżeczka(uważam że dawka producenta jest za mała, a jak na kogoś podziała - butle na 3 miesiące prawie) to wszystko się unormowało.

Panowie, kibelek i sprawy z nim związane to tylko połowa roboty błonnika. Jak się go traktuje jak przepychacz do rur, to faktycznie, wystarczą otręby, grube kasze, pestki z dyni itp.
Znalazłem tylko taki opis, mniej więcej to samo jest na opakowaniu:
Colon C Men to również preparat stworzony specjalnie z myśla o mężczyznach, skomponowany wyłącznie z naturalnych składników wspierających pracę jelit, podnoszących odporność, dbających również o należytą pracę układu krwionośnego i moczowego.Zastosowane w preparacie szczepy bakterii IV generacji sa podwójnie powlekane.To redukuje ich straty w czasie przechowywania preparatu, a również gwarantuje ich dotarcie do jelit.Łupiny nasion babki płesznik są bogatym źródłem blonnika pokarmowego, który reguluje pracę jelit, zapewnia uczucie sytości i pomaga utrzymać prawidłowy poziom cholesterolu we krwi.Fruktooligosacharydy pochodzenia roślinnego (inulina) stymulują prawidłową przemianę materii, jednocześnie dbając o ludzkie zdrowie serca i układu krwionośnego.Bakterie z rodzaju Lactobacillus i Bifidobacterium (probiotyki) wraz z fruktooligosacharydami tworzą symbiotyk. Szczepy zastosowane w preparacie są chronione poprzez podwójne powlekanie, co gwarantuje dotarcie pożytecznych bakterii do jelit.Granat (standaryzowany na kwas elagowy) stanowi źródło cennych antyutleniaczy, a również usprawnia metabolizm glukozy.Selen wspiera prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego i wspomaga proces produkcji plemników (spermatogeneze).Substancje o dzialaniu odżywczym i/lub fizjologicznym: łupiny nasion babki płesznik (Plantago psyllium), inulina, Lactobacillus acidophilus, Bifidobacterium lactis, ekstrakt z granatu (70% kwasu elagowego), selen (drożdże selenowe).
I generalnie tak jest. Bo przy diecie wysokobiałkowej musisz (musisz - nie musisz) zadbać chociażby o profilaktykę układu moczowego. Przy zwiększonej podaży białka, nerki i okolice pracują na 110% mocy. O wątrobie nie wspomnę, ale ona to się jeszcze jakoś potrafi regenerować. Marna to pociecha, być najbardziej przypakowanym gościem z całej kolejki do nefrologa i/lub urologa

PakerZbreslau

butle na 3 miesiące prawie

Faktycznie wychodzi bardziej ekonomicznie od Colona. 26 zł za duże opakowanie płacę. 14, a potem 7 gram dziennie czyli na miesiąc.