W niedzielę bieganie- tempo narzucone przez partnera, 6-6,5 km w 32 minuty. Tętno wysokie (jak okazało się po zgraniu danych z pulsometru na komputer-wyświetlacz na zegarku szwankuje), ale chciałem się nacieszyć w miarę sprawną nogą i możliwością lepszej regeneracji- wolny dzień między bieganiem a siłownią. Nawiasem mówiąc, podczas biegania czuję mięśnie przywodziciela mniej niż podczas chodzenia czy jazdy rowerem. Hiitów nie zaryzykuję, ale interwały owszem.
Poniedziałek- regeneracja.
Dzisiejszy trening- wtorek, w skrócie.
Zarzut siłowy- ostatnia seria 90x3. Pierwsze powt czysto, drugie dwa już niekoniecznie
Przysiady 135x5, 115x8 (mała cofka, dodałem +5kg po ostatnim treningu- trzeba się oszczędzać )
Poręcze- bez zmian
Wiosło- ostatnia seria 85 kg x7 - Nie wiem czemu, ale to ćwiczenie ruszyło do przodu. Może dlatego, że zmieniłem styl i robię Pendley rows, może to przez dłuższe przerwy między treningami, poprawę techniki, albo fakt, że zawsze zaniedbywałem to ćwiczenie i teraz ruszam "nieużywane" mięśnie. W każdym razie notuję progres.