Pomyślałem że to dobry moment na czasową zmianę celu treningowego.
Wymyśliłem sobie redukcje bo cały czas mam co redukować. I to chyba był błąd - bo mam poczucie że tracę to co wypracowałem przez ostanie kilka miesięcy.
Ale będę brnął dalej bo chcę tą redukcje doprowadzić do końca a nie kręcić się w kółko
Aktualnie wyglada to tak:
Poniedziałek:
Orbitrek 5-10 min
Prony
Siady
Ławka
Oba ćwiczenia w 6 seriach (10-8-6-4-2-10 powt) -do każdej serii dokładam 2,5- 5 kg żeby przy przedostatniej (2 powt) na sztandze było tyle ile udało mi się w ostatnich seriach 5-3-1 zanim progres stanął.
Wykroki ze sztangą na garbie 3x10 (40 kg)
Opcjonalnie: triceps na wyciągu, biceps przy modlitewniku, podciąganie się, podciąganie kolan w zwisie do tułowia
Wtorek:
Bieganie: 5- 15 km - w zależności od samopoczucia.
Środa:
Prony
MC 2x10 60 kg ,1x 10 70 kg, 1x6-8 80 kg, 1x1-2 100 kg, 10x60 kg
Wyciskanie żołnierskie- podobnie jak ławka i siady z poniedziałku (10-8-6-4-2-10)
Opcjonalnie: dobicie izolacjami ramion, podciągania, brzuchy
Czwrtek: basen 45-60 min (1100-1500m)
Piątek: w zasadzie to samo co w poniedziałek
Sobota: bieganie 5-15 km
Niedziela: basen
Dieta na niewielkim minusie. Niezbyt czysta, za to bogata w białko.
Tak od trzech tygodni. Zeszło 1, 5 kilo. Fizyczne samopoczucie bardzo ok...ale z treningu na trening co raz gorzej z siłą. Zaliczam regres z treningu na trening. Ostanią serie (2 powt) zaczynają być na granicy mojej wytrzymałości albo wręcz nie mogę ich wykonać. A trzy tygodnie temu nie stanowiły dla mnie większego problemu.
No ale cóż....szturm na 70 kilo a potem znowu powalczę o siłę.