Na własną odpowiedzialność to mogę opisać tylko to co sam robię. Myślę, że niechcący jestem w lekkim IF.
Rano, najpóźniej 6:30 kawa z masłem i ostatnio olejem kokosowym. 25:25g
A potem grzecznie czekam na pierwszy znak zbliżającego się głodu. Zazwyczaj jestem wtedy w lekkiej ketozie.
Około 11:00 - 12:00 śniadanie.
Dzisiaj:
150 g kiełbasy z dziczyzny
100 g boczku
łodygi selera naciowego
20 g (5 szt.) suszonych śliwek - tu warto zapamiętać: 1 suszona śliwka na 1 plaster tłustego boczku.
Dlaczego śliwki - znajdziesz w necie. Mają pektyny i są doskonałym regulatorem insuliny (podobnie morwa biała i ogryzki z jabłek)
Po powrocie do domu. Powolne szykowanie obiadu.
Ostatnio: schab 72g (z Biedronki) - 50 g smalcu - 100 g gotowanych ziemniaków - 150 - 200 g kapusty kwaszonej
No i 1,5h po takim posiłku można wszystko. Np. iść na trening. Kopytko jest piękne. Stały dopływ siły, a nie słomiany zapał jak po węglach.
Po treningu. Uznałem, że nie należy mi się szejk. Nie uprawiam ćwiczeń degenerujących mięśnie, więc po co jeść proch z serwatki? Czasami jednak wypiję porcję. Na pełnym mleku, na śmietanie, na jogurcie, na kefirze - żaden problem.
Kolację staram się jeść normalną: warzywa, odrobina białka, trochę tłuszczu.
Godzinę przed snem jakieś rodzynki, banany czy inne kartofle. Bez białka i tłuszczu.
Nie wiem ile mi wychodzi czego. Prawie nie wiem. Moje
spożycie kalorii waha się pomiędzy 2700 i 4000 (wedle próśb organizmu). Białka jadam około 100 g (+/- 30g) do 150 razem z roślinnym. Węglowodanów rzadko wchodzi powyżej 100 g. Cała reszta to energia z tłuszczów zwierzęcych.
Zmieniony przez - MaGor w dniu 2015-10-13 10:00:36