Szacuny
97
Napisanych postów
20120
Wiek
20 lat
Na forum
13 lat
Przeczytanych tematów
184405
Wiesz co, ja teraz nie robiłem żadnej rozpiski na redukcję. Kiedyś to notowałem, ale, po pierwsze, robiłem to każdorazowo po interwałach, czyli to jest rozbite na kilkanaście stron i, po drugie, przestałem liczyć czas, bo hill sprinty mnie ograniczają. Choćbym nie wiem jak chciał, nie zrobię interwałów 15/15, bo pod górkę biegnę właśnie tyle na pełnej mocy i trucht w dół zajmuje mi minimum 30-35 sekund.
Szacuny
97
Napisanych postów
20120
Wiek
20 lat
Na forum
13 lat
Przeczytanych tematów
184405
Jak nie gotuję na parze, to wrzucam wszystko do woka/garnka i po krótkim obsmażeniu (używam tłustych mięs, także nie ma potrzeby dodawania masła) dolewam wody i gotuję. Oczywiście cebulę można wrzucić razem z mięsem, żeby się zeszkliła. Dodaję przypraw i gotuję. Jak mi się nalało mało wody, to mam sos; jak za dużo, to mam zupę.
Poniedziałek,
103,0 kg. Wymiary w porównaniu z czwartkiem:
Brzuch -4cm
Dupa -1,5 cm
Lewe udo 0 cm
Prawe udo -1cm
Byłem zdziwiony wynikami, bo w piątek i niedzielę był hc, czyli lepsze warunki do resyntezy glikogenu. Waga poleciała w dół o kilkaset gramów, nie jest źle.
Uda mierzę na wysokości 20 cm nad kolanem i tu mi się już powoli kończy tłuszcz, także w tym wymiarze będzie już spadało bardzo powoli.
TRENING:
1. Fronty- przeanalizowałem filmik z lekkich siadów i doszedłem do wniosku, że nie jest aż tak źle. Na samym dnie nogi rozchodzą mi się na boki i w momencie wstawania następuje powrót na prawidłową trajektorię ruchu. Uda, owszem, schodzą się do środka, ale nie jest to nic złego- przynajmniej mi się tak wydaje.
W ogóle będę musiał wzmocnić sobie przywodziciele, bo jak sama nazwa wskazuje, w ruchu służą one do przesuwania nogi do przodu. Nie wyrabiają mi na hill sprintach i później mnie tak bolą, że aż się o nie boje.
(Zamówiłem już gumy, także powinny lada dzień dotrzeć. No, chyba że poczta polska postanowi mnie wku.rwić)
2. HP- starałem się w strategicznym momencie spinać pośladki, ale dzisiaj miałem gorszy dzień i w ogóle cieszę się, że wykonałem założoną progresję. Dodatkowo zaczęły mi krwawić oba kciuki (musiałem chwytać na zamek, bo mi dłonie puszczały) i oba piszczele, także byłem trochę rozproszony. Piszczele to ch.uj, ale kciuki naprawdę doskwierały.
3. Ciąg rwaniowy- to samo.
4. Siady rwaniowe- dzisiaj mniejszy ciężar niż w środę, a więcej powtórzeń. 60 kg x 8
FILMY (Wszystkie z ostatnich serii)
A i na koniec filmik, który budzi we mnie maksymalnie ambiwalentne uczucia. Z jednej strony jest mi przykro, gdy sobie uzmysławiam, że nigdy nie zdobędę się na taką finezję ruchu jak prawdziwi sportowcy i szczytem moich możliwości jest i będzie wyciskanie sztangi leżąc, a z drugiej strony jest mi niesamowicie przyjemnie, gdy widzę z jaką gracją daje się wyrzucić w powietrze tak niebotyczne ciężary:
Zmieniony przez - Pandarek w dniu 2012-03-12 21:08:15
Szacuny
97
Napisanych postów
20120
Wiek
20 lat
Na forum
13 lat
Przeczytanych tematów
184405
Od zeszłego poniedziałku już 6 cm, a waga właściwie taka sama...
ZAPOMNIAŁEM WSPOMNIEĆ- OD KOŃCA LUTEGO WPROWADZIŁEM SOBIE MARSZE PO SIŁOWNI. Po prostu wracam z buta do domu, jakieś 20-30 minut. (5 razy w tygodniu) Bardzo niski procent VO2 max, ale to mi oszczędza glikogen i "od razu" pali WKT. Plus tyle starczy do podniesienia poziomu mitochondriów i poprawy wydolności tlenowej. I wszystko bez kortyzolu.
Od następnego tygodnia zamieniam jedną "sesję" marszów na sesję biegową. Pewnie będzie to wtorek.
Zmieniony przez - Pandarek w dniu 2012-03-12 21:38:21
Szacuny
97
Napisanych postów
20120
Wiek
20 lat
Na forum
13 lat
Przeczytanych tematów
184405
Parę kilometrów, pomagam sobie trochę autobusem i wysiadam na razie jakieś 2-3 kilometry wcześniej. Jeszcze za wcześnie na rower, także wprowadzam aeroby tam, gdzie się da.