less hate=more health/podsumowanie str. 253

widzę, że fazę ekscentryczną zredukowałeś już praktycznie do 0. Nie widzę większego sensu w takim wykonywaniu ćwiczeń, chyba że głównym celem jest tyranie układu nerwowego i niszczenie stawów. Według mnie zdecydowanie większym bodźcem dla mięśni byłoby popracowanie nad techniką.

nie mam potrzeby bawić się w tempo, gdy powtórzeń jest kilkanaście w dodatku na regresie - zbędne.
Są ćwiczenia w których się bawię w tempo - gilotyna, brama, wyprosty - chociażby.
ale dzięki za komentarz,

Na grubość grzbietu takie zrywane ruchy są bdb
Z resztą ciężko wyhamowywać rozpędzoną 100kg sztangielkę czy 135/140kg sztangę

wyhamowanie tego ciężaru angażowało by już bicepsy narażało je na niepotrzebne przeciążenia,
nie widzę sensu wiosłować na małym ciężarze, no chyba, że jest to w serii łączonej LUB jako ostatnie ćwiczenie dla akcentu samej retrakcji

Jest jeszcze taka kwestia jak długość wysiłku na jednym wdechu. Bez napędzenia tego ciężaru powtórzenie trwa strasznie długo i na serio brakuje mocno tlenu. Próbowałem na sobie żeby nie było wątpliwości. Na dużym ciężarze - sztangielka powyżej 100 kg - po 4-5 wolnych powtórzeniach człowiek jest w takim deficycie tlenowym że nie da rady kontynuować. Więc trochę dymaniki jest potrzebne. Oczywiście wszystko musi być z głową i nie być zupełnym oszustwem - bo wtedy faktycznie obrywają tylko gnaty.

a to b. cenna informacja, której nie wiedziałem. Doświadczenie jednak to jest doświadczenie.

Wiosłowanie jednak odbywa się w takiej pozycji, że ciężko jest zrobić naprawdę głęboki wdech - co na przykład przy przysiadach jest bezproblemowe (duzo naturalniejsza pozycja). No i pod koniec takiego wolnego powtórzenia (czyli do momentu najcięższego w tym ćwiczeniu i wymagającego przytrzymania oddechu) człowiek się czuje trochę jakby za głęboko zanurkował i wynurzal się już na dużym minusie tlenowym. Bo jednak duży ciężar spowalnia ten ruch nawet do tego stopnia ża zajmuje ze 2 razy tyle co na ciężarze małym lub umiarkowanym. Przy szybszym wykonaniu nie ma takich problemów.

napiszę, co zauważyłem na sobie, porównanie mam bo bawiłem się na wiosłach w sztangielki 30-tki czy 40-tki kontrolowanie itp - przy takich ciężarach czułem, że wchodzę na najszersze, ale nic poza tym... 0 dopięcia między łopatkami, o DOMS w tym miejscu to w ogóle mogłem pomarzyć, więc za słabo bodźcowałem ten grzbiet i były problemy z rozwinięciem grubości. No to słuszna uwaga night, że duży ciężar praktycznie spycha tą fazę pozytywną do dłuższego czasowo wykonania. Zauważyłem jeszcze coś takiego, że ciało samo dąży do przyspieszonego ruchu, po pierwsze dlatego, że tak łatwiej, bardziej naturalnie to wykonać, po drugie dlatego, że w ten sposób sobie reguluje ciśnienie. Jak ktoś nie wierzy niech złapie sztangielkę adekwatną, ciśnienie jest naprawdę duże. Nie widziałem też ani 1 kulturysty, który na dużym dla siebie ciężarze wiosłował wolno, więc coś jest na rzeczy

Bez przyśpieszenia nie ma siły-proste.


Nightingal-tak na marginesie jakie najcięższe sztangielki łapałeś?

w taki razie zwracam honor.A co przy treningu bicepsów? Mnie osobiście najbardziej zatyka przy sztandze podchwytem, a z moich obserwacji to największe DOMSY są gdy wykonuję to ćwiczenie wolno, i to faza ekscentryczna powodowała największe przyrosty