W kuchni hamuje Cię Twoja własna wyobraźnia...
http://www.sfd.pl/[BLOG]_Agnieszka_w_kuchni__czyli_coś_z_niczego_;_-t1096225.html
...
Napisał(a)
O wow! Super
...
Napisał(a)
parę osób czyta ten dziennik, więc wklejam mój post z fb, ku przestrodze
Make it happen! Niemożliwe nie istnieje
Czy w tym poście napisze, o tym, że aby osiągnąć swój cel trzeba zapier…., trzymać dietę na tip top i nigdy nie odpuszczać?
Nie.
Owszem bez pracy nie ma efektów. Nic nie przychodzi samo z siebie. Nic nie dzieje się z przypadku.
Na to, w jakim miejscu jesteśmy, kim jesteśmy – mamy wpływ głównie my poprzez swoje wybory.
Nie będę więc wam ściemniać, że coś zrobi się samo.
Samo nie dzieje się NIC.
Czasem jednak zapętlamy się w swoich działaniach i mimo znaków naszego ciała, że coś jest nie tak, brniemy w to dalej.
Ćwiczymy na maksa, bo przecież wszędzie bombardują nas hasła „GO HARD OR GO HOME”.
Nie można więc być lamą! Nie ma odpuszczania, nie ma lekkich treningów.
Dieta?
Dopracowana w każdym szczególe. (tak się przynajmniej wtedy wydaje).
Cukierek? Zapomnij. Sam cukier i tłuszcze trans. Cukrzyca i otyłość murowana.
Burger? Oszalałaś! Jeśli już to samo mięso i warzywa. Gluten zabija na miejscu.
Dodatni bilans kaloryczny (w końcu trenujesz intensywnie 5-6 razy w tygodniu) – nie ma opcji. Przecież w końcu musisz zredukować ten tłuszcz.
I tak więc ciśniesz, 200%, bo 100% to za mało.
1500-1800kcal, bo na więcej utyjesz.
zero odstępstw. Nie jesteś przecież lamą.
intensywne treningi crossfit, interwały, parcie na maksy- 6 dni w tygodniu.
Oczekujesz efektów.
A w efekcie czujesz się coraz gorzej.
Nie wysypiasz się, nie masz energii.
Tyjesz, puchniesz.
Każdy intensywny trening to wygrane na loterii dodatkowe 3 kg wody, które nosisz na sobie kolejny tydzień. ( z czassem nosisz je już zawsze, łącznie z lawinowo przybywającą tkanką tuszczową).
I bynajmniej nie nosisz tych dodatkowych kilogramów z dumą.
czujesz, że toniesz…. Toniesz we własnej wodzie i we własnych myślach, które stają się coraz bardziej uporczywe, maniakalne, wręcz depresyjne.
Masz ochotę rzucić wszystko w p***u, ale wtedy widzisz tych wszystkich fitness maniaków w koło, oni cisną! oni mają efekty. Weź się w garść! Najpewniej trenujesz za słabo i dwa tygodnie temu zjadłaś jedno ciasto. To ono jest wszystkiemu winne.
Znasz to?
myślę, że około 50% czytających tego posta, będzie wiedziało o czym mówię.
Jeśli zbierzemy do kupy predyspozycje genetyczne, chroniczne przemęczenie, stres, przetrenowanie, redukcyjną dietę, brak regeneracji – to…. Wylosujemy HASHIMOTO.
Fajnie? Niefajnie, ani trochę. Serio. Wiem, co mówię.
To jednak nie powód od tego by się załamywać. To powód by się wreszcie obudzić!
I zobaczyć, jak chore jest to, gdzie zmierzasz.
To powód, by wreszcie zacząć słuchać swojego ciała i działać DLA JEGO DOBRA, a nie PRZECIWKO niemu.
Czy istnieje jeden sprawdzony sposób?
zapewne nie.
Ja sposób na siebie znalazłam.
Nie stało się to od razu.
Potrzeba było metody prób i błędów.
potrzeba było cierpliwości.
Co sprawdza się u mnie?
Treningi na tyle ciężkie, by przynosiły efekty, ale jednocześnie na tyle „lekkie” by organizm się regenerował.
Brak parcia na bycie najszybszym, najsilniejszym, najsprawniejszym…….. naprawdę potrafi pomóc.
Obserwowanie swojego organizmu. Czasem w jednym tygodniu czuje się świetnie i mogę ćwiczyć codziennie, innym razem to, czego potrzebuje najbardziej to sen i spacer na świeżym powietrzu.
Czasem też zdarzy mi się treningowo przesadzić (bo lubię i musze czasem powiedzieć sobie STOP) i niestety odczuwam to dotkliwie.
Rekreacyjny ruch na świeżym powietrzu! U mnie są to najczęściej spacery, czasem truchtanie z psem (psami )
Większy luz w diecie. Jedzenie to niekonieczność, to przyjemność. Podobnie zresztą jest z treningami.
Dużo jedzenia! Żadne tam 1600kcal. Kto ma na tym siłę żyć? :o
Polubiłam się z węglowodanami, bardzo.
uzupełnienie niedoborów!
Usprawnienie trawienia! (to wielki problem w Hashi, i nawet jeśli jesz dobrze, ale nie trawisz i nie przyswajasz tego, co zjadasz, to nic z tego dobrego nie będzie)
SEN! Zarówno jego jakość, ja i ilość.
Regularne badania krwi i kontrola wyników.
Na zdjęciu po lewej ćwiczyłam więcej/inaczej, jadłam mniej.
na zdjęciu po prawej jem znacznie więcej. Praktycznie nie wykonuje cardio, ani wysiłków o charakterze interwałowym.
Make it happen! Niemożliwe nie istnieje
Czy w tym poście napisze, o tym, że aby osiągnąć swój cel trzeba zapier…., trzymać dietę na tip top i nigdy nie odpuszczać?
Nie.
Owszem bez pracy nie ma efektów. Nic nie przychodzi samo z siebie. Nic nie dzieje się z przypadku.
Na to, w jakim miejscu jesteśmy, kim jesteśmy – mamy wpływ głównie my poprzez swoje wybory.
Nie będę więc wam ściemniać, że coś zrobi się samo.
Samo nie dzieje się NIC.
Czasem jednak zapętlamy się w swoich działaniach i mimo znaków naszego ciała, że coś jest nie tak, brniemy w to dalej.
Ćwiczymy na maksa, bo przecież wszędzie bombardują nas hasła „GO HARD OR GO HOME”.
Nie można więc być lamą! Nie ma odpuszczania, nie ma lekkich treningów.
Dieta?
Dopracowana w każdym szczególe. (tak się przynajmniej wtedy wydaje).
Cukierek? Zapomnij. Sam cukier i tłuszcze trans. Cukrzyca i otyłość murowana.
Burger? Oszalałaś! Jeśli już to samo mięso i warzywa. Gluten zabija na miejscu.
Dodatni bilans kaloryczny (w końcu trenujesz intensywnie 5-6 razy w tygodniu) – nie ma opcji. Przecież w końcu musisz zredukować ten tłuszcz.
I tak więc ciśniesz, 200%, bo 100% to za mało.
1500-1800kcal, bo na więcej utyjesz.
zero odstępstw. Nie jesteś przecież lamą.
intensywne treningi crossfit, interwały, parcie na maksy- 6 dni w tygodniu.
Oczekujesz efektów.
A w efekcie czujesz się coraz gorzej.
Nie wysypiasz się, nie masz energii.
Tyjesz, puchniesz.
Każdy intensywny trening to wygrane na loterii dodatkowe 3 kg wody, które nosisz na sobie kolejny tydzień. ( z czassem nosisz je już zawsze, łącznie z lawinowo przybywającą tkanką tuszczową).
I bynajmniej nie nosisz tych dodatkowych kilogramów z dumą.
czujesz, że toniesz…. Toniesz we własnej wodzie i we własnych myślach, które stają się coraz bardziej uporczywe, maniakalne, wręcz depresyjne.
Masz ochotę rzucić wszystko w p***u, ale wtedy widzisz tych wszystkich fitness maniaków w koło, oni cisną! oni mają efekty. Weź się w garść! Najpewniej trenujesz za słabo i dwa tygodnie temu zjadłaś jedno ciasto. To ono jest wszystkiemu winne.
Znasz to?
myślę, że około 50% czytających tego posta, będzie wiedziało o czym mówię.
Jeśli zbierzemy do kupy predyspozycje genetyczne, chroniczne przemęczenie, stres, przetrenowanie, redukcyjną dietę, brak regeneracji – to…. Wylosujemy HASHIMOTO.
Fajnie? Niefajnie, ani trochę. Serio. Wiem, co mówię.
To jednak nie powód od tego by się załamywać. To powód by się wreszcie obudzić!
I zobaczyć, jak chore jest to, gdzie zmierzasz.
To powód, by wreszcie zacząć słuchać swojego ciała i działać DLA JEGO DOBRA, a nie PRZECIWKO niemu.
Czy istnieje jeden sprawdzony sposób?
zapewne nie.
Ja sposób na siebie znalazłam.
Nie stało się to od razu.
Potrzeba było metody prób i błędów.
potrzeba było cierpliwości.
Co sprawdza się u mnie?
Treningi na tyle ciężkie, by przynosiły efekty, ale jednocześnie na tyle „lekkie” by organizm się regenerował.
Brak parcia na bycie najszybszym, najsilniejszym, najsprawniejszym…….. naprawdę potrafi pomóc.
Obserwowanie swojego organizmu. Czasem w jednym tygodniu czuje się świetnie i mogę ćwiczyć codziennie, innym razem to, czego potrzebuje najbardziej to sen i spacer na świeżym powietrzu.
Czasem też zdarzy mi się treningowo przesadzić (bo lubię i musze czasem powiedzieć sobie STOP) i niestety odczuwam to dotkliwie.
Rekreacyjny ruch na świeżym powietrzu! U mnie są to najczęściej spacery, czasem truchtanie z psem (psami )
Większy luz w diecie. Jedzenie to niekonieczność, to przyjemność. Podobnie zresztą jest z treningami.
Dużo jedzenia! Żadne tam 1600kcal. Kto ma na tym siłę żyć? :o
Polubiłam się z węglowodanami, bardzo.
uzupełnienie niedoborów!
Usprawnienie trawienia! (to wielki problem w Hashi, i nawet jeśli jesz dobrze, ale nie trawisz i nie przyswajasz tego, co zjadasz, to nic z tego dobrego nie będzie)
SEN! Zarówno jego jakość, ja i ilość.
Regularne badania krwi i kontrola wyników.
Na zdjęciu po lewej ćwiczyłam więcej/inaczej, jadłam mniej.
na zdjęciu po prawej jem znacznie więcej. Praktycznie nie wykonuje cardio, ani wysiłków o charakterze interwałowym.
...
Napisał(a)
Oj duuzo dziewczyn z forum będzie mogło się utożsamiać z tym wpisem -ja też. Zdjęcia robia wrażenie.
Moj pierwszy dziennik
http://www.sfd.pl/DT_redukcja_Maria1209-t1113012.html
Dziennik z wyzwania posladkowego
http://www.sfd.pl/BAD_ASS_SQUAD_maria1209-t1120394.html pods. s. 30
...
Napisał(a)
Bziu, z którego roku jest zdjęcie po lewej?
Mój dziennik: http://www.sfd.pl/Raimunda_poszukuje_Zen-t1058968.html
...
Napisał(a)
Wygląd - szczena opada, myślę, że jest masa osób które wpadają w takie pułapki. A potem ciało pier...ca dostaje. Bardzo chętnie wpadłabym na takie spotkanko!
...
Napisał(a)
2013, dokładnie 3 lata temu
w miedzy czasie byłam i chudsza, ale metodami beznadziejnymi.
w miedzy czasie byłam i chudsza, ale metodami beznadziejnymi.
...
Napisał(a)
Masakra...dzieki Kinga za wpis. Choc momentami na ladies tak właśnie jest...
1
W kuchni hamuje Cię Twoja własna wyobraźnia...
http://www.sfd.pl/[BLOG]_Agnieszka_w_kuchni__czyli_coś_z_niczego_;_-t1096225.html
...
Napisał(a)
Blue, rozwiniesz?
Mój dziennik: http://www.sfd.pl/Raimunda_poszukuje_Zen-t1058968.html
...
Napisał(a)
Wiesz Bziu, mnie to w sumie nadal wprowadza w stan konsternacji. Tzn - ja nie schudnę na wysokich kaloriach. I to nie jest kwestia rege, makro, treningu - bo przerabiałam wszystko chyba co się da i koniec końców na 2000+ mogę się co najwyżej ustabilizować/robić rekomp - z czym Tadeusz chyba się zgodził, bo przepisał mi dietę mocno poniżej tej kaloryki. I teraz - moja waga względnie mnie satysfakcjonuje. Ale co by było, gdybym ważyła 10 kilo więcej i była w tej samej sytuacji?
Pytanie więc brzmi - uważasz, że w takim wypadku trzeba jeść to 2000 i czekać na jakąś cudowną odmianę metabolizmu, na którą liczyć raczej nie mogę, bo nie mam (jeszcze) problemów z tarczycą? Pokochać się w więszym rozmiarze? Czy jednak cisnąć? Jeść mniej i trenować mniej, jeść więcej i trenować więcej? Co byś poleciła swojej klientce, czekać?
Nie chcę, żeby to brzmiało jak czepianie się - bo ja sama nie wiem co w takiej sytuacji robić, co jest najrozsądniejsze. Mam wrażenie, że brutalna prawda jest taka, że wiele kobiet, aby zbić wagę musi cisnąć i tyrać. Wbrew rozsądkowi, stawiając na szali zdrowie psychofizyczne. A dla wielu szczupła, sylwetka z niskim bf nigdy nie jest pisana w dłuższej perspektywie czasu.
pozwoliłem sobie wyedytować tego posta - to ostatnie zdanie było łagodnie mówiąc nie na miejscu
nightingal
Zmieniony przez - nightingal w dniu 2016-08-31 12:17:58
Pytanie więc brzmi - uważasz, że w takim wypadku trzeba jeść to 2000 i czekać na jakąś cudowną odmianę metabolizmu, na którą liczyć raczej nie mogę, bo nie mam (jeszcze) problemów z tarczycą? Pokochać się w więszym rozmiarze? Czy jednak cisnąć? Jeść mniej i trenować mniej, jeść więcej i trenować więcej? Co byś poleciła swojej klientce, czekać?
Nie chcę, żeby to brzmiało jak czepianie się - bo ja sama nie wiem co w takiej sytuacji robić, co jest najrozsądniejsze. Mam wrażenie, że brutalna prawda jest taka, że wiele kobiet, aby zbić wagę musi cisnąć i tyrać. Wbrew rozsądkowi, stawiając na szali zdrowie psychofizyczne. A dla wielu szczupła, sylwetka z niskim bf nigdy nie jest pisana w dłuższej perspektywie czasu.
pozwoliłem sobie wyedytować tego posta - to ostatnie zdanie było łagodnie mówiąc nie na miejscu
nightingal
Zmieniony przez - nightingal w dniu 2016-08-31 12:17:58
6
...
Napisał(a)
to, że nie każdy jest taki sam i tak samo na wiele rzeczy reaguje, to jest jasne jak słońce.
Przykłady podobnych błędów, jak u siebie mogę mnożyć i wymieniać, jesli ktoś ma ochotę.
Nie o wszytskich pisac będę publicznie, bo nie każdy sobie życzyć może rozpowszechniania o nim informacji.
Nie znam Twojej sytuacji Jur, tego jak jesz, jak jadlas, jak cwiczysz i jaki jest Twoj stan zdrowia.
Chętnie służę poradą. Zaprasz do kontaktu na priv.
Przykłady podobnych błędów, jak u siebie mogę mnożyć i wymieniać, jesli ktoś ma ochotę.
Nie o wszytskich pisac będę publicznie, bo nie każdy sobie życzyć może rozpowszechniania o nim informacji.
Nie znam Twojej sytuacji Jur, tego jak jesz, jak jadlas, jak cwiczysz i jaki jest Twoj stan zdrowia.
Chętnie służę poradą. Zaprasz do kontaktu na priv.
Poprzedni temat
Prośba o ocenę i poradę
- 1
- 2
- ...
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- 27
- 28
- 29
- 30
- 31
- 32
- 33
- 34
- 35
- 36
- 37
- 38
- 39
- 40
- 41
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- 51
- 52
- 53
- 54
- 55
- 56
- 57
- 58
- 59
- 60
- 61
- 62
- 63
- 64
- 65
- 66
- 67
- 68
- 69
- 70
- 71
- 72
- 73
- 74
- 75
- 76
- 77
- 78
- 79
- 80
- 81
- 82
- 83
- 84
- 85
- 86
- 87
- 88
- 89
- 90
- 91
- 92
- 93
- 94
- 95
- 96
- 97
- 98
- 99
- 100
- 101
- 102
- 103
- 104
- 105
- 106
- 107
- 108
- 109
- 110
- 111
- 112
- 113
- 114
- 115
- 116
- 117
- 118
- 119
- 120
- 121
- 122
- 123
- 124
- 125
- 126
- 127
- ...
- 128
Następny temat
Co ile dni mogę wykonywać taki trening?
Polecane artykuły