czas na niedzielną audiencję.
Wiadomości dobre i pozytywne oraz mniej pozytywne.
Pozytywne: zakupy porobione, promocje dorwane. O jedzenie nie mam się co martwić, nie ciągnie mnie też dieta po kieszeni (450z/msc) jest naprawdę OK. Forma też do przodu coś tam delikatnie się rusza, kondycja na wyższym poziomie. Rośnie z tygodnia na tydzień. To mi się bardzo podoba, żeby na redukcji też kondycję wznieść na wyższe poziomy a nie tylko kręcić to nudne cardio bez jakiejś większej satysfakcji robienia. Pozytywne też jest to, że poznaje lepiej własne ciało i śmiało mogę sobie podwyższyć kalorykę na 3300kcal, żeby mieć więcej pary pod sztangą i hantlami, więcej siły na większą ilość interwałów
i cardio. Wczoraj czytałem przez prawie 3h o dietach sprinterów...co oni jedzą i w jakich ilościach zdziwiło mnie totalnie
potrafią jeść sobie 6tyś kcal dziennie i nie powiększają swojej tkanki tłuszczowej, wszystko rozchodzi się o metabolizm, a nie o dostarczane kalorie. Treningi mają stosunkowo krótkie, ale o wysokiej rekurencji, strzał w metabolizm jest kilka razy w ciągu dnia a nie tylko raz. Czyli te nieustanne zbicie cukru w dół daje im znakomite efekty. Węgle nadal będą szły tylko z warzyw podjadę trochę białkiem i tłuszczem w górę.
Wiadomości mało pozytywne i mało radosne: wraz z niższym poziomem tkanki tłuszczowej żylak, którego mam na nodze jest coraz bardziej widoczny i pęczniejący. W tygodniu idę na konsultację lekarską to takiego "mojego" lekarza sportowego i zobaczymy jak się sprawa rozwinie, jednak zdrowie układu krążenia jest dla mnie ważniejsze od 2 czy 3% tłuszczu mniej i wolę zdecydowanie bardziej nosić może co prawda więcej tłuszczu czy wody na sobie, ale by mi się to nie rozwijało, tak jak było do tej pory. Jeśli powie kategorycznie, że nie.. że dalsza redukcja może to znacząco przyspieszyć, to nie mam zamiaru kopać się z koniem i schodzić dalej z tłuszczem. Póki co jestem zdrowy jak koń i odpukać w niemalowane, jednak wolę to mieć cały czas na oku. Im niższy poziom tkanki tłuszczowej tym większa przestrzeń rozwoju tych tzw. rozwidleń żylakowych. I to już nie jest fajne i dobre. Żylaki odziedziczyłem po ojcu i jedynym wyjściem jest ich wycięcie, ale narazie nie mogę sobie na to pozwolić.
Dziś moja aktywność:
3x interwał po 10min skip A 20sek pracy/10sek przerwy (2:1)
30min cardio.