Dokladnie to one maja dumne 8lbs ;) Podoba mi sie, jutro sprobuje zrobic choc kilka razy. Masz racje, pracuje rownie ciezko jak poprzednio, ale czuje ze inaczej lokuje te prace, teraz jest selektywnie pchana tam, gdzie jej potrzeba. Mniej jest dynamiki, co powoduje ze nie cierpie tak po nocach z powodu bolu stawow itp, wczesniej udawalo mi sie tlumic dolegliwosci miesniowe rozciaganiem po treningu, teraz rozciaganie kasuje je calkowicie, w koncu na cos konkretnego przydaja sie techniki rozciagania wyuczone za malolata na
karate, ju-jitsu i krav.
Dodatkowo, czuje sie znakomicie, az boje sie o tym pisac by sie nie zepsulo. Robie serie pompek, gdzie jak widac na filmie naprawde jestem juz na ostatniej kresce, blisko ladowania na twarzy, koncze, i za chwile moge od nowa, to jest cudowne uczucie - i to jest baza ktora zbudowalem na Pawla treningu. Mowil mi ze bedzie mi sie to zwracac miesiacami no i mial racje.
Ogolnie, jest poprostu dobrze, przynajmniej jak na etap w ktorym sie znajduje obecnie, czuje radosc z kazdego treningu niezaleznie czy to orka na silowni, droga przez las czy chlupotanie w wodzie. Malo tego, strasznie tesknie do tego czego nie mam niestety, czyli prawdziwego roweru i drogi przed siebie. Do tego wszystkiego ta mala swoboda zywieniowa, trzeba poprostu calosc zliczyc w kupe nie rwac ostatnich 5 wlosow z glowy nad tym czy wegiel jest bardziej zlozony czy mniej, czy jogurt jest mocno przetworzony czy tylko troszke, no wiesz, czy zjesc kuraka a przejsc z placzem obok karkoweczki itp.
No i moje najwieksze szczescie, cos o czym rok temu marzylem, o czym pisalem w pierwszych postach dziennika. Jutro obudze sie, wstane, ubiore i pobiegne przed siebie, z usmiechem na twarzy. Nie bedzie cierpienia przy wstawaniu, przy zakladaniu skarpetek, przy schodzeniu ze schodow. Juz tylko dlatego warto, zawsze bedzie warto zapieprzac. Nie czuje sie wreszcie jak staruszek, wreszcie moje cialo nadaza za dusza chlopca ;)