Xzaar77 DT - droga do Paris Marathon i 1/2 Ironman Gdynia 2014

Dzis dopiero czuje jak porobilem nogi przez ostatnie dni. Boli mnie doslownie kazdy miesien, lacznie z posladkami. A ja nie dosc ze mam dzis do przebiegniecia kilka koleczek w trakcie treningu, a pozniej, o zgrozo, w zaleznosci od sytuacji na drogach 10-12 godzin siedzenia na dupie za kierownica.

Sen 9 godzin. Dobrze czytacie, o 21 spalem juz jak dziecko :) Mimo ze dopiero 6 wyspany jestem jak zloto. Zjem dzis normalnie sniadanie i cos w rodzaju pierwszego obiadu, reszta w pudelko i zjem po drodze, tak to bedzie wygladac:


Trening:

Z racji wyjazdu i stanu moich nog odpuszczam poranne bieganie, bo juz o 10.00 ( o takiej bandyckiej porze otwieraja mi silownie, przez to zamiast rano wyjade w droge w poludnie ) zrobie zaplanowany na dzis trening CF:

3 rundy:

16 push press 50 kg
8 palcow do drazka
4 wyciski lezac 100 kg
2 turkishe 18 kg sztangielka
1 kolko na bieżni

Pozniej szybki posilek i w droge, zajade w nocy bo mam jeszcze po drodze malutki interes w Poznaniu do przeprowadzenia. Jutro od rana maraton, wizyta u weta z psami, pozniej analiza skladu ciala, miedzyczasie oddaje krew do badania w labie, bo od dawna chcialem sprawdzic swoje hormony i takie tam, pozniej urzad stanu cywilnego ( w listopadzie zmieniam stan ) i inne rozne dodatkowe drobiazgi ( wstepna wizyta u krawca, niech mysli, a ja miedzyczasie zrzuce jeszcze to i owo ) i wroce do domu ( w sumie nie do domu ale o tym opowiem Wam pozniej ) na wieczor, szybka kosmetyka i impreza docelowa na ktora jade. Jedzenie bedzie czyste ale nie mam pojecia co i jak, opowiem jak znajde chwile jutro lub dopiero w sobote. Poniewaz nie wiem jak bedzie z czasem, zycze Wam wszystkim udanego poczatku weekendu i do przeczytania, jak tylko znajde chwilke.

Aaaaa, nie, wroc, jeszcze na predkosci wrzuce dzis film z treningu, ale juz wiele pisac czasu mial nie bede ;)

I jeszcze dwie nutki dla ucha, zupelnie nie moja bajka, ale melodie do mnie mowia. Marika w dwoch odslonach, alternatywnie, i tu mnie przekuje bardzo, i popowo - jak na Polke - oryginalnie. Nozka skacze, choc tekst banalny:








Edycja: Nie dam rady z filmem, zanim sie zaladuje stracilbym godzine, a musze ruszac do Polski. Nadrobie juz z kraju. Pa !

Zmieniony przez - xzaar77 w dniu 2013-05-16 11:35:15

Tak na szybko. Jestem zmasakrowany, dojechalem do miejsca docelowego o 3.55 nad ranem - spalem 3 godziny - dla mnie ktory jest przyzwyczajony do snu 8-10 godzin to koszmar.

Na koncu zamieszcze filmy z wczorajszego treningu, wiec dwa slowa. Szlo dobrze do czasu pierwszego biegu - pozniej masakra. Zestaw tak koszmarny ze braklo sil na wszystko, nawet wyciskanie 100kg szlo ciezko gdzie zwykle to zaden ciezar dla mnie. Jak widac na filmie, TGU na lewa reke chcialo mnie zabic dwa razy, poprostu nie umialem utrzymac ciezaru w gorze, do tego nogi nadal mnie koszmarnie bola, w tym cwiczeniu krece kolanem i ciagle boje sie podswiadomie ze cos sie stanie. Wyszlo jak widac - slabiutko, ale trening porobil mnie strasznie.








Nie mam szans zeby zaplanowac jedzenie, wiec nic nie wklejam. Napisze wieczorem mniej wiecej co i jak jadlem. Teraz ruszam juz zalatwiac swoje sprawy, odezwe sie jak znajde chwilke. Pozdrawiam wszystkich !

już się bałem że polskie realia Cie zbyt mocno zdołowały

Nie wyrobie na razie z dziennikiem, uzupelnie jutro. Caly dzien w aucie a teraz impreza rodzinna. Jedzenie - caly dzien mieso i warzywa, trzy banany i kilogram truskawek. Teraz tez miesko, poleci z 250 gram czystej, o polnocy gramy tradycyjnie mecz w pilke nozna i lece spac. Jutro silownia, nogi wedlug planu - i jutro cos napisze wiecej. Milego weekendu :)

Z wielkiej chmury maly deszcz, jak zwykle u mnie, wodeczka 3x25 gram i to kieliszeczki pite na pol - cale szesc toastow, i angielskie wyjscie :) Przed meczem zaliczylem jeszcze drzemke, wiec ogolnie bylem jedynym trzezwym zawodnikiem, co mimo kompletnego kalectwa jesli idzie o pilke nozna dalo mi pozycje jednego ze sprawniejszych zawodnikow na boisku :) Dzis juz sie wyspalem, mimo ze wstalem juz o 6.30

Dzis jedzenie bedzie znow bez dziennika, bo nie ma na to szans. Sniadanko klasycznie, 4 jaja, szyneczka ( samorobna, bez szprycy, osrodek wszystko robi sam ), pomidory malinowe !!!! i takie tam :) Na 9 na silownie zrobic nogi, po silowni zjem jeszcze normalnie, kuraka ryz i duuzo warzyw, ale pozniej juz improwizowane - ale czysto. Alko juz nie przewiduje, po meczu ( Legia - Lech ) ruszam znow na trojmiasto odwiedzic kogo sie da, a wieczorem do babuni ( 96 lat ) i tu grozi zjedzenie kilku faworkow, bo zrobienie ich dla babci jest juz wielkim wysilkiem a wiem ze robi od rana, nie bede mial serca nie zjesc, wychowywalem sie u babci 18 lat i zawdzieczam jej to kim dzis jestem.

Sportowo - dzis swit nad jeziorem tak piekny, ze maly rozruch z psami rano, kilka zdjec bo sloneczko piekne, ale wszelkie multimedia dopiero po powrocie do Niemiec, albowiem jestem mistrzem organizacji. Zabralem ze soba 2 laptopy ( moj i chudej ) i Ipada - ale nie spakowalem zasilacza ani do macbookow ani tabletu :) Wystepuje wiec goscinnie ze stacjonarki mojej Mamy.

I jeszcze ogolnie - wiekszosc z wczorajszych gosci widzialem rowno rok temu, na poprzednich urodzinach Wuja. Nasluchalem sie. Polowa mnie nie poznala, reszta sie martwi ze jestem chory. Pol wieczoru bylem przesluchiwany na okolicznosc diety cud i jej sekretu. Niestety, gdy wspominalem o treningach 6 razy w tygodniu, a ostatnio dodatkowo 2 razy dziennie, zainteresowanie ulatywalo ;)

Zapomnialem juz jaka piekna jest Polska, bylo mi to potrzebne wrocic tutaj. I nawet dziury w drogach, i korki, i wszechobecne reklamy, i drzewa przy drogach, i malo zadowolone panie w sklepach nie sa w stanie mnie odwiesc od twierdzenia, ze to jest najlepsze miejsce na swiecie dla Polaka... jesli ma szanse godnie zarobic, o co chyba coraz gorzej, bo slucham i obraz wylania sie przerazajacy.. No nic, lece spakowac auto, i smigam. Odpoczywajcie w spokoju i do przeczytania !


Edycja: Wczoraj oddalem rano krew do badania wszelkich mozliwych czynnikow, ale wyniki beda w tygodniu. Zrobilem za to pierwszy raz w zyciu analize skladu ciala i jestem zdziwiony. Kazano mi zdjac jedynie skarpetki, wystapilem wiec w stroju jak z ulicy, z portfelem, kluczykami i telefonem w kieszeni, ale na uwage Pani odpowiedziala ze waga ( pokazala 103,5 ) nie ma znaczenia dla analizy, jedynie jesli chce diete. Diety nie chcialem, ale jadac autem myslalem o tym i chyba jednak waga ma znaczenie, bo na jej podstawie wyznacza sie ile co wazy ( miesnie, tluszcz, woda i takie tam ). Ogolnie, mimo ze analizator Tanita to chyba nie do konca moj pomiar jest ok, wkleje po powrocie, ale pamietam ze bylem w szoku ze mam np tylko 4 czy 5 kilogramow kosci, czlowiek tak ma ? Na swoja obrone - jestem wyksztalcony w kierunkach technicznych i o anatomii wiem tyle, ile wyczytam na wlasne potrzeby w sieci. W kazdym razie z analizy wynika ze mam tluszczu 16%. Teraz juz uciekam naprawde !

Zmieniony przez - xzaar77 w dniu 2013-05-18 08:12:22

Ta analiza to w Twoim przypadku zupełnie nie trafna! Z pewnością masz mniej tłuszczu.

Powroty do kraju (lub miejsc w których się długo nie było) są wzruszające.

Filmiki obejrzę później (z opisu zapowiada się duży wysiłek). Teraz pójdę na marsz 7km.

analiza jest robiona na podstawie impulsu elektro, wiec wszystkie metalowe rzeczy trzeba wyciagnac z kieszeni podobnie z obrączka lancuszkami itp
pasuje tez przed analiza nie jesc z 2 godziny

Zmieniony przez - kuba_n w dniu 2013-05-18 19:48:42

tak, z tymi analizami roznie bywa. Wg mnie tylko lustro. Inny poziom bf wyskakuja wazac sie rano a inny po poludniu po jakis posilkach

Na chwilke jak zwykle. Widzisz Kuba, a ja mialem tone zelastwa na sobie, sprzaczki pasa, sprzaczki przy spodniach, portfel, moj zegarek wazy chyba 250gr itd. Mniejsza o to, wpadlem z ciekawosci w sumie.

Wczorajszy trening nog uczciwie wykonany, ale zupelnie nie ma jak go porownac z poprzednimi. Brak stojakow do przysiadow, przysiadalem na takiej bramie gdzie sztanga jest prowadzona na szynach z boku, nie wiem jak sie to nazywa ale napewno wiecie co to jest. Inne maszyny do wyprostow i uginan, wiec tez nie ma co porownywac. Ciagi na prostych nogach z hantelkami 36kg - bo wiekszych nie ma. Jedynie wykroki chodzone +40kg jak Pan Bog przykazal. Wspiecia na jakiejs dziwnej suwnicy siedzacej.. Ale wychodzilem ledwo ledwo, wiec w sumie ok. Niestety to taki fitness bardziej ( Tiger Gym Michalczewskiego ) i trzeba sobie radzic tym, co jest pod reka.

Wpadlem oczywiscie nad zatoke ( Gdynia nie lezy nad morzem ! ) doslownie na 40 minut, polezalem na sloncu, poogladalem klify z dziecinstwa. Caly dzien w drodze po znajomych, ale zalatwilem sobie swiadka na slub wiec jestem zadowolony. Przyjaciel od dziecka wiec niby formalnosc, ale jednak. Specjalnie czekalem by prosic osobiscie a nie przez telefon. Chuda tez zalatwila swiadka, wiec to mamy z glowy.

Kolejny dzien bez dziennika zywieniowego, bo nie wiem co zjem. Sniadanie porzadne, wiejskie jaja, szyneczka, malinowki i cebula, ale pozniej znow improwizacja. Obiad w Gdyni, drugi w Gdansku, poprostu bede sie pilnowal by nie jesc byle czego.

Wstalem jak zwykle o 6, osrodek spal, wiec spacer z psami, dobre 90 minut, obszedlem jezioro wkolo, pozazdroscilem Panu Janowi :) Teraz uklada sie sniadanko w zoladku, na 9 ide na basen i male spa do sasiedniego hotelu, poplywam ile dam rade ( jestem slaby technicznie ) potem poleze pod biczami i w jaccuzi, pare minut sauny. Drugie sniadanie zjem w osrodku bo przyjezdzaja na godzine kolejni znajomi, a pozniej znow do Gdyni. Wizyta w zaprzyjaznionym Adventure Park Gdynia, wiec przelece sie przez park linowy ( zabieram znajomych z Niemiec ), moze zrobie pare km quadem po lesie ( legalna trasa off-road - nie niszcz lasu ! ) potem obiad w meksykanskiej knajpie przyjaciela ( swiadka ) i wracam do lasu na kaszuby posiedziec choc 2-3 godzinki z rodzicami. Jutro z rana urzad stanu cywilnego, i w droge do siebie, przez Poznan, bo obiecalem wpasc na obiad po drodze, tam mam wiekszosc przyjaciol i nie da sie odmowic. Nastroje pewnie kiepskie, bo Lech wczoraj praktycznie przegral lige na rzecz Legii Warszawa, ale na pocieszenie maja gre w lidze europejskiej. Moze trafia na jakas niemiecka druzyne, to znow bedzie okazja sie spotkac ;)

Ruszam powoli, zajrze jeszcze do waszych dziennikow zobaczyc co u Was slychac, a pozniej dopiero wieczorem. Wlasnie odkrywam ze jest zycie bez komputera i internetu, ze mozna wytrzymac nawet kilkanascie godzin i ze to nie boli ;)

Milej niedzieli !

przepłynąłem cały dziennik. Fajnie się go czyta. Rezultaty bardzo dobre. Na pewno będę wpadał.
Pozdrawiam.