Z tą regeneracją macie rację, ale same wiecie jak to jest. Dlatego muszę nieustannie sama sobie przemawiać do rozsądku.
-------------------------------------------
PODSUMOWANIE ostatnich 7 tygodni:
- Trening był taki:
https://www.sfd.pl/Oveja/_podsumowanie_str.39/_str.76-t793669-s84.html#post10
- Żarełko takie:
DT 2100 kcal B 172/ W 176/ T 78
DO 1890 kcal B 172/ W 210/ T 40
DNT/aero 1680 kcal B 172/ W/ 74/ T 77
+ warzywa
(W posiłkach okołotreningowych i w pierwszym posiłku białko + węglowodany
Źródła węgli: owoce, strączki, ryż brązowy
w pozostałych posiłkach białko + tłuszcz. )
Rezultaty i przemyślenia : w wyglądzie niewielkie zmiany, ale cieszy mnie fakt, że na takich kaloriach nie pasę się jak świnia. (To dobrze, bo... nawet na takiej misce bywałam często głodna. Nie ukrywam, że przy braku mięsa w menu czasami musiałam się nagimnastykować przy tym rozkładzie. Wolałabym więcej tłuszczu kosztem białka i węgli. Była zabawa z odrzucaniem żółtek jaj i już się cieszę, że wreszcie mogę zawsze jeść CAŁE jaja. Inne ograniczenia, jakoś mocno mnie nie męczyły, no może fakt, że musiałam dużą ilość węgli rozłożyć na 1-3 posiłki, zależy czy był i jak mi wypadał trening. Na początku mnie przez to strasznie zamulało. Oczywiście ograniczenia też trochę czyniły dietę monotonną i bez polotu kulinarnego, ale jakoś mnie to nie bolało. Od białka też mnie nie odrzucało, może dlatego, że miałam tydzień odpoczynku podczas choroby, przejechanej na bułach z masłem i bananach.
Jeżeli chodzi o trening. Dziesiątki mnie zabijają. Jest walka, żeby wytrwać do końca nich, a tu jeszcze czeka reszta treningu. W pewnym momencie zamieniłam też interwały na rowerku stacjonarnym na bieganie. Nie ma nawet porównania w tempie wyniszczania. Za każdym razem miałam obawy czy wrócę do domu, musiałam sobie odsapnąć na chodniku. Ale to było to
Niestety moja moc zaczęła się wyczerpywać. Ostatnio odpuściłam już interwały, no i to też skłoniło mnie do podjęcia decyzji o rege.
I jak zwykle, podziękowania dla tych samych osób Dziękuję wszystkim odwiedzającym, wspierającym, doradzającym, piszących i śledzącym z ukrycia. No i przede wszystkim Marcie, która podsunęła mi ten milutki (jak zawsze) trening.
Przechodząc do sedna:
Pomiary:
(bonus:
kark: 31
bary: 97 czyli, jakie były, takie są. )
Pomiary są dziwne. Od ostatnich minęło najmniej dni (nawet zastanawiałam się czy robić je dzisiaj), a tu przybyło w miejscach niemile widzianych. Śmierdzi mi to jednak podlaniem wodą ??? No nie wiem. Jak już wspominałam, pomiary u mnie nic nie mówią. Przynajmniej ja nie umiem ich rozszyfrowywać, więc się nimi nie sugeruję.
Zatem fotki:
(po lewej stare,po prawej aktualne)
Wniosek: Jest dużo do roboty, ale mam na to całe życie
Zmieniony przez - Oveja w dniu 2012-05-02 14:12:17
"Jeśli spędzasz zbyt wiele czasu myśląc o czymś, nigdy tego nie dokonasz" (Bruce Lee)