Dzis wrocilam z cudownych wakacji na poludniu Polski. Pomimo okrutnie dlugiej drogi powrotnej druga klasa PKP, wagon z miejscami siedzacym (dlugi weekend, kuszetki wykupione...) jestem happy :)
Spedzilam troche czasu w Kobylanach (pod Krakowem) oraz w Podlesicach (kolo Czestochowy), gdzie kilka dni sie powspinalam. Zdecydowanie stawiam na skalki podlesickie. Balam sie wspinaczki outdoors, ale strach szybko minal i kicalam pozniej z usmiechem :)
Pozniej totalny spontan, Zakopane. Chodzenia bylo duuuzo.
Ogolnie nie przytylam w gorach. Moja mama na poiwtanie pokiwala glowa, bo podobno troche schudlam. Nie wydaje mi sie, ale moze ja mam juz spaczony umysl :)
Dzis jadlam brzydko, po nieprzespanej nocce w pociagu po prostu rzucalam sie na jedzenie, glownie cukier. Nie dziwi mnie to, wiem jak brak snu dziala na moj organizm, traktuje to jako pojedynczy wyskok, powiedzmy cheat day, 4000 kcal nie przekroczylam ;)
Ile powinnam jesc? 1600kcal? w srode szykuje sie grill, wiec bedzie sporo jadla. wybierajac piers indyka/kuraka/poledwiczke wieprzowo, cieleca oraz warzywa i troche owocow (arbuz, dodatek ananasa do drobiu) nawet w spore ilosc chyba przytycia nie ryzykuje? obetne kcal w ciagu dnia, aby jakos to wyrownac.
Ogolnie przewiduje "jakas" aktywnosc fizyczna. Spacery, marsze, machanie hantelkami w domu, hula-hop... :)
Teraz ide spac, wreszcie i nareszcie. Jutro juz jem ladnie :)
Dobranoc :)