19.09 środa
Bieg w terenie
W końcu zmądrzałam, nie wiem na jak długo
Paawo może byc ze mnie dumny, biegłam na rozgrzewkę spokojnie, na niskim tętnie (śr. 137) i tempem ślimaka 6:17, czyli tak jak zalecają w tabelkach. I zamiast sie wściekać, że za wolno, to myślałam jak fajnie, lekko i przyjemnie i jeszcze (podobno ) korzyści z tego są
A te ostatnie kiepskie wyniki to niestety przemęczenie, no nie ma co się oszukiwać. Może zmiany w diecie też. Pojadłam, nogi odpoczęły i od razu lepiej. Tylko wydolność po przerwie kiepska i myslałam, że umre i sie uduszę
Po rozgrzewce 3x sprint 3:36/ 4:05/ 3:35 Dośc lekko to poszło, ten drugi gorszy bo przeszkodę musiałam ominąć
Później 5x1km. Najpierw głównie po płaskim 4:05 i 4:15. Ten pierwszy to chyba najlepszy mój wynik do tej pory i na dodatek po ściezkach Nogi wypoczęte to i moc była, czułam że mogłabym szybciej, tylko oddech nie nadążał. Przy drugim gorzej, bo mnie w płucach paliło
Później polne drogi z podbiegami i zbiegami: 4:52/ 4:54/ 4:53. Założyłam sobie, żeby nie biec wolniej niż 5:30 a tu taka niespodzianka, wszystkie odcinki poniżej 5:00 Pierwszy z przewagą podbiegów, na ostatnim przewaga zbiegów, ale jak widać byłam zmęczona i nawet "z górki" nie dałam rady wykręcić lepszego tempa. Ale i tak super, żeby jeszcze oddech wrócił to byłoby idealnie. Na koniec pomimo spokojnego truchtu tętno w kosmosie