Takie przemyślenia i wnioski:
W Warszawie w czasie pracy fizycznej(13h) i dwóch treningach po 20.30 i po trzech dniach wyżerki cały tydzień był oparty na ryżu, piersi, jajach, lnianym, rodzynkach, jabłkach, warzywach(brokuł, kalafior, pekińska, marchew, ogórki - sporo surowych), w czasie pracy piłem około 5l wody - do toalety łaziłem jak szalony, co 30min na pewno, a sylwetka wydawała się git. po powrocie do pracy biurowej(8h) mogę zauważyć iż nawet nie ma śmieciowego jedzenia to waga podskoczyła(po powrocie 75,7kg), wczoraj 77,9 dziś 77,3kg, a brzuch jakby podszedł wodą, trochę wzdęć i brzuch trochę nadęty, wypchany, lekki dyskomfort, a w Warszawie był luz, płasko, brak dyskomfortu mimo sporej ilości warzyw, wody tyle samo pije, sikam rzadziej zdecydowanie
Ciekawe jaki powód:
- praca fizyczna
- w Warszawie(pita mięta i jakaś herbatka na trawienie sante), na miejscu teraz pokrzywa, herbata zielona x2
- sporo surowych warzyw w Warszawie(średnio 3-4 ogórki na śniadanie + 2-3 spore marchewki)
- jałowa dieta w Warszawie(a'la Paleo)
- więcej soli w domu(sporo ogórków małosolnych, używana sól biała(1 łyżeczka dziennie) - w Warszawie praktycznie bez)
- więcej solonych rzeczy w domowej diecie
- może po prostu moje widzimisię
- sporo węgli na raz po treningu,a w Wawie mniej i rozłożone na dzień
I jeszcze jedno - jem około 10.30 B+T + warzywa w miedzy czasie leci woda , herbata, kawa, pokrzywa około godz 13 mam zawsze jakiś dziwny sajd jakby wzrastało mi ciśnienie - wypieki, czerwony na gębie(lekko, czasami wcale) i wwalone żyły, ręce okablowane aż w pracy pytają co mi jest
na przedramieniu z góry z dołu wszędzie, nawet na podbrzuszu wychodzą - ciekawe
Zobacze jak dalej będzie się to normować, dziś będą grane NOGI - będzie ciężko
Zmieniony przez - diwadek w dniu 2015-08-25 13:48:38