Witam.
Dziś znowu kompletny za***, bo inaczej tego nie mogę nazwać. Po szkole starczyło mi tylko czasu na trening i praktycznie do tej pory siedziałem i zajmowałem się szkolnymi sprawami. Najpierw gegra, potem angielski i na dobicie parę rozdziałów
"Lalki". Po tym wszystkim, jestem zadowolony, że nie zrezygnowałem i dotrwałem do końca, ale w trakcie było naprawdę... nieciekawie.
Patrząc na to, że nie mam zbyt wiele czasu, bo chciałbym wreszcie iść spać, wrzucę wypis, parę fotek i lecę w kimę. Na posty postaram się odpowiedzieć rano, bo widzę, że parę się ich pojawiło.
***
Wypis z treningu - 15B:
1. Wyciskanie zza głowy szeroko (do czubka): 15x
39kg, 15x
53kg, 15x
65kg(powtórka z ostatniego treningu)
2. Połowiczne high pulls: 15x
36kg, 15x
48kg, 15x
60kg(powtórka z ost.)
3. Martwy ciąg:
73kg 15x
96kg, 15x
117kg(15x112kg na ost.)
4. Wyciskanie wąskim chwytem: 15x
39kg, 15x
53kg, 15x
65kg(powtórka z ost. z powodu niezaliczenia - 13x65kg)
5. Podciąganie na drążku podchwytem (do czoła): 15 powt.
bez obciążenia, 14 powt. z
20kg u pasa(15x15kg na ost.)
7.
Przysiady ze sztangą z przodu: 15x
40kg, 15x
54kg, 15x
67kg(powtórka z ost. z powodu niezaliczenia - 13x67kg)
Komentarz:
Wyciskanie wąsko szło dziś jakoś nie najlepiej. Ciężar nie sprawiał problemów, ale nie "czułem" ćwiczenia tak dobrze, jak zawsze. Powtórzyłem ciężar z poprzedniego treningu, jako, że nie udało mi się wówczas zaliczyć wyciskania wąsko (które robię na takich samych ciężarach i jeśli nie zaliczę jednego z tych ćwiczeń, nie dokładam ciężaru do drugiego) High pulls poszło już zdecydowanie lepiej. Przydałoby się już chyba zrównać ciężar z wyciskaniem zza głowy (
WODYN?).

Martwy ciąg na 15 powtórzeniach brzmi coraz bardziej hardcorowo, patrząc, że zaliczam coraz większe ciężary i powoli zaczynam bać się kolejnych treningów. Dziś poszło 117kg na 15 razy - cholernie brakowało oddechu, a prostowniki były już mocno zmęczone po rozgrzewkach. Mimo to, nieznacznie dociągnąwszy 3 razy sztangę po udach, zaliczyłem. Wyciskanie wąsko... zaliczone! Ostatnio było 13 powtórzeń - teraz udało się dołożyć 2, choć, przyznam, było cholernie ciężko. Drążek dziś z 20kg u pasa. Zabrakło siły na ostatnie powtórzenie, ale byłem wręcz padnięty po ciągach i wąskim. Przysiad poszedł lajtowo, choć serce biło jak szalone po ostatniej serii. Sorry za niezbyt poetycki komentarz, ale chcę iść spać.
Pompa dziś naprawdę konkretna. Klatka napompowała się masakrycznie po wyciskaniu wąsko, a plecy po martwych. To wystarczyło, aby zrobić na mnie wrażenie.

Energii także nie brakowało. Oby tak dalej!
XP imo dał dziś radę.
Trening trwał jakieś 80 min.
***
Po treningu poszło białeczko (
Elite Whey, naturalnie) z miodem, bo carbo już mi się skończyło. Zarzuciłem sporo tego miodu, nie ważyłem, ani nie mierzyłem. Była 1/3 słoika i tyle wylałem, hrhr. Na środę zakupię wafle ryżowe, a prawdopodobnie jutro puszczę zamówienie na 2-3kg carbo w Sklepie SFD.
Po parudziesięciu minutach standardowy posiłek potreningowy z większą dziś ilością makaronu.
No i kolacja - bułeczka, ser, szynka, ogórek, ketchup + oliwa i trochę majonezu pod szynkę, ajak, hrhr.
Zaraz dorzucę jeszcze porcję białka +
ZMA i nareszcie w kimono. Jestem padnięty.
Pozdr.
(dziś szczególnie tych, którym też brakuje czasu)
Zmieniony przez - saib__ w dniu 2007-04-03 07:29:04