Dzień 57, 8:
Wtorek zleciał bardzo szybko,
późno wstałem, trochę pokręciłem się po mieście,
na 17 piłka, w domu byłem koło 20, kąpiel, ogarnięcie
i zrobiła się 3
,mimo późnej pory nie mogłem jakoś zasnąć,
spałem bardzo krótko, bo o 8 byłem umówiony na spacer po jagodzianki
,
Po południu Olsztyn, trochę latania, powrót i kolejny dzień zleciał.
Kto zgadnie co to jest? Dam soga
Dieta:
We wtorek jadłem tylko dwa razy – rano 4 jagodzianki,
wieczorem 8 kanapek. Jakoś nie miałem apetytu.
Dziś jadłem więcej, ale głównie...jagodzianki.
Po południu fasolka, kanapki, płatki, wiśnie.
Kanapeczki
Wiśnie, strasznie kwaśne.
Fasolka.
Trening: Piłka nożna
Mecz do 10 bramek. Szło nam jakoś oporniej niż ostatnio,
no ale w końcu skończyliśmy, w sumie za sprawą jednego zawodnika, który w pewnym momencie zaczął strzelać bramkę za bramką.
Ma drużyna niestety przegrała 10 do...2. Bramka na 2:3 moja.
Po grze jestem cały obolały, głównie piszczele, nie tylko od fauli na przeciwnikach, ale zdarza mi się także z przyzwyczajenia uderzyć piszczelem w lecącą piłkę, hrhr.
Z tego miejsca chciałbym pozdrowić Dzbana.
Suplementy:
e tam, a po co?
pzdr/