Czas na kilka wniosków z diety po obserwacji własnej sylwetki
1. Dużo węgli
na bombie to głupota - od razu robię się duży, ale nijaki. Dużo energii, aż wręcz myślę za dużo co odkłada się w tłuszcz. Większa też retencja wody, bo woda nie jest pchana do mięśni tylko pod skórę. Brzuch rozepchany, większa ospałość, siły wcale nie więcej na treningu. Jedzenie ciągle się musi trawić, pogarszam metabolizm na białko.
2. Zbawienne tłuszcze - szybkie trawienie z orzechów czy migdałów, energia może nie jest tak górnolotna jak z węgli pod względem pierwszych odczuć, ale siła pozostaje nie zmieniona. Sylwetka wyrazista, lepiej docięta, mogę przyjąć więcej białka i zarazem dostarczyć sporą dawkę kcal. Mięśnie nie lubią tłuszczu - im więcej go będę nosił tym wolniej będę się rozwijał. Spożycie tłuszczy redukuję drastycznie spożycie węgli i sylwetka tylko na tym korzysta.
3. Energetyczne owoce i warzywa - kiedy zjem dobrą ilość owoców - od razu mam chęć do wszystkiego + pobudza to jeszcze mocniej mój apetyt i mija całkowicie chęć na słodkie. Warzywa jako węgle złożone trochę się trawią, ale czuje się po nich świetnie.
Zapomniałem z rana dopisać, że waga dziś pokazała 102kg z rana. Z czego jestem zadowolony, bo jakość jest lepsza i nie ma zalania. W pasie mam 86, a chcę zejść dzięki aero do 84.