[SIŁA]Kokos DT just for fun

no siła jest konkretna

koks siła jest konkretna, chciałbym aby u mnie na siłce chociaż jedna laska tyle targała, może by zmotywowała inne do odejścia na 5 min od cardio, uginania na bicepsy i dziwacznych ćwiczeń na pośladki... ale cóż żyjemy w świecie stereotypów i tak musi być

Dodam, że Kokosik jest drobną, szczupłą kobietą, ja bym się złożył jak scyzoryk pod 95kg w przysiadach xD

Łukasz, tak mi mów

16.04.2016 Ławcia
1) Ławcia
10x 20, 8x 30, 4x 37,5, 4x 45, 2x 50, 2x 52,5, 2x1x 55 - pierwsze poszło, drugie zdechło 5cm od klaty. Ale jest! Zycioweczka jeśli zrobię jeszcze jeden trening klaty to ciężar do powtórki, tyle, ze moze pokuszę sie o zrobienie samego opuszczania z 60kg.

2) Ławcia wąsko
4x6x 40-42

+ tric na wyciągu
+ Wznosy bokiem
+ brzuch
+ komunikacyjnie na koksownie i do domku rower - ok. 25km

SIŁA!!!

Ronin78

Dodam, że Kokosik jest drobną, szczupłą kobietą, ja bym się złożył jak scyzoryk pod 95kg w przysiadach xD

Taaaak......... drobną , szczupłą ... jesteś na siłowni, chcesz zagadać do takiej laski, przez przypadek powiesz coś " głupiego" a ona ci gryf na około szyi zawinie

Nie jestem groźna

Gwid

koks siła jest konkretna, chciałbym aby u mnie na siłce chociaż jedna laska tyle targała, może by zmotywowała inne do odejścia na 5 min od cardio, uginania na bicepsy i dziwacznych ćwiczeń na pośladki... ale cóż żyjemy w świecie stereotypów i tak musi być

A w imię czego chciałbyś odciągać laski od tego co robią? Chciałbyś żeby jeszcze większe kolejki do sprzętu były?

Żeliwo to ma swój urok. Moja kobita złapała zajawkę na kettle. A z kettli to jej się najbardziej podobały rozgrzewki, mobilność itp. Kettle też. Jak przyszła do mnie po raz pierwszy po zakupie ławki i sztangi, to się uwaliła, bo była ciekawa "jak to działa". No i od tamtej pory, zawsze jak ma okazje to próbuje, zachodzi, obwąch**e i coś czuję, że będę miał z nią zajęcia na siłce.
Zależy od czego zaczynasz. Jak przyciągnęło Cię do żeliwa od Chodakowskiej i kolorowych gazet, to idziesz właśnie tą drogą. Jak dorastałeś w imię marzeń o bicepsach i klacie Arnolda i Stalone'a, to tak kierujesz swoim życiem. Jeżeli trafisz na ludzi z pasją do dźwigania, to będziesz dźwigał. U mnie nigdy nie było kulturystów. Byli zapaśnicy. Pół miasta. A kiedyś jeszcze więcej. Nawet moja mama ma legitymację sędziego zapasów. Bo był klub i była jakaś wartość.
Niech każdy robi to co uważa za potrzebne. Ja nie jestem misjonarzem.

Kokosowa jest silna kobieta!

Ja zawsze, od zawsze byłam taka chłopaczarą. Ganiałem za piłką z chłopakami a na rowerach (byłam dumna posiadaczka Wigry 5) z kolegami objezdzilismy w wakacje pół Gór Świętokrzyskich + całe Kielce. Kilka lat grałam w ręczna - wtedy poznałam "smak" zaprawek siłowych.
Na silke poszłam w momencie kiedy w moim zyciu było gówniano. Posypało sie kilka tematów a w ślad za tym tąpnęło zdrowie, siadła psychika. Skutek uboczny - w trzy miesiące miałam + 10kg na wadze. Trauma
Postanowiłam o siebie zawalczyć. Aerobiki nigdy mnie nie jarały. Bieganie nie moja bajka. Rower ok. Ale to było za mało. Pomacałam złom i zaklikało.
Nie ważne, że nie mam wrodzonej siły, nie mam predyspozycji do trójboju. To jest to cos co realnie mnie "prostuje". Dźwiganie mnie wzmocniło, nie tylko fizycznie.
Ale podobnie jak MaGor nie mam wogóle natury misyjnej. Niech każdy robi co lubi. Nikogo nie nawracam. Jeżeli kogoś zainspiruje to super ale nic na przymus.
Bo wiecie to jest i ma być na zawsze poprostu przygoda - just for fun!

Dla mnie, dużym szacunkiem jest 40+ w kartotece, gdzie moje znajome zazwyczaj są po 40 i siedzą z pilotem w ręce, popijając winko wytrawne zajadając chipsami.

I rzeczywiście ...z ciężarami musi po prostu coś zagrać, bo zmuszać się do tego (ja np, tak robiłam na początku) to...takie kijowe.
To fajna przygoda, jeśli robi się to nie tylko dla efektów.

Nic na dluzsza mete nie zadziala "na sile". Jesli nie ma chemii w odbiorze uprawianej dyscypliny to idzie ona w odstawke. Sa osoby ciagnace pewne kwestie na zasadzie przymusu powodowanego ambicjonalna zachcianka - to szczegolnie widoczne w przypadku maratonczykow - jesli ktos ma w zyciorysie jeden maraton to znaczy ze z dyscyplina sie nie pokochal, ale swiadczy jednoczesnie dobrze, bo mimo braku milosci do mety sprawe doprowadzil.

Mnie odwrotnie do Ciebie Kokos coraz dalej bylo do silowni - bo ja jednak lubie miec wymierna korzysc z przyjemnosci, chcialbym robic postepy jakies drobne, a te w zelastwie juz zblizaly mnie do krzywdy - ciezary za duze, mozliwosci ogolne nie dotrzymywaly kroku mozliwoscia silowym - tam mysl o sylwetkowaniu to nie moja bajka i zawsze byl to dla mnie efekt uboczny a nie cel.

Osobna kwestia to ta misyjnosc ;) Ja tez nie mam ciagot by na sile kogos przekonywac do dystansow, namawiac, necic itp.. ale zawsze sumiennie przyznaje sie, ze mam ogromna satysfakcje na okolicznosc kazdej pojedynczej osoby, ktora w jakimkolwiek stopniu inspirowana moja zabawa w sport sama zrobi cos dla siebie w tej materii. Kilka bezcennych prezentow juz w zyciu dostalem w tej dziedzinie, bo slow "dzieki, gdyby nie Ty, nigdy bym sie sprobowal, nie odwazyl sie" nie da sie wycenic, przecenic, nie mozna dostac nic lepszego.