xzaar77Nic na dluzsza mete nie zadziala "na sile". Jesli nie ma chemii w odbiorze uprawianej dyscypliny to idzie ona w odstawke. Sa osoby ciagnace pewne kwestie na zasadzie przymusu powodowanego ambicjonalna zachcianka - to szczegolnie widoczne w przypadku maratonczykow - jesli ktos ma w zyciorysie jeden maraton to znaczy ze z dyscyplina sie nie pokochal, ale swiadczy jednoczesnie dobrze, bo mimo braku milosci do mety sprawe doprowadzil.
Mnie odwrotnie do Ciebie Kokos coraz dalej bylo do silowni - bo ja jednak lubie miec wymierna korzysc z przyjemnosci, chcialbym robic postepy jakies drobne, a te w zelastwie juz zblizaly mnie do krzywdy - ciezary za duze, mozliwosci ogolne nie dotrzymywaly kroku mozliwoscia silowym - tam mysl o sylwetkowaniu to nie moja bajka i zawsze byl to dla mnie efekt uboczny a nie cel.
Osobna kwestia to ta misyjnosc ;) Ja tez nie mam ciagot by na sile kogos przekonywac do dystansow, namawiac, necic itp.. ale zawsze sumiennie przyznaje sie, ze mam ogromna satysfakcje na okolicznosc kazdej pojedynczej osoby, ktora w jakimkolwiek stopniu inspirowana moja zabawa w sport sama zrobi cos dla siebie w tej materii. Kilka bezcennych prezentow juz w zyciu dostalem w tej dziedzinie, bo slow "dzieki, gdyby nie Ty, nigdy bym sie sprobowal, nie odwazyl sie" nie da sie wycenic, przecenic, nie mozna dostac nic lepszego.
Zgodzę się, ale czasem warto dać sobie czas, ja potrzebowałam prawie roku czasu, na chęci do ciężarów, na pewność, że to coś dla mnie mimo jeszcze koślawej techniki
W kuchni hamuje Cię Twoja własna wyobraźnia...
http://www.sfd.pl/[BLOG]_Agnieszka_w_kuchni__czyli_coś_z_niczego_;_-t1096225.html