kuba_nMagor
troszkę mnie dziwi to co piszesz na temat spalania tłuszczu
z tego co piszesz to można powiedzieć że nie wierzysz w całą "teorię" makroskładników w żarciu, czyli w to że 1g tłuszczu to ~9kcal, 1g węgli lub białka to ~4kcal, wyliczanie dziennego zapotrzebowania itd itp
Kuba - wartość energetyczna BWT to nie jest "teoria makroskładników" tylko surowe dane płynące z badań laboratoryjnych. A z danymi się nie dyskutuje, tylko się je interpretuje. Tu nie ma miejsca na "wierzę - nie wierzę"
Co do "teorii makroskładników"...
Upraszczamy Kuba sprawę, ale tak właśnie jest. Nie wierzę w bilans energii i makroskładników traktowany na zasadzie popyt - podaż (wręcz przeciwnie: uważam, że tu czasami podaż rodzi popyt). Albo mówiąc inaczej: są pewne okoliczności, w których ta święta i dogmatyczna teoria bierze w łeb na całej linii.
Po biegu majowym zaproponuję 5 chętnym zakład, który być może pokaże niedowiarkom ile jest warta teoria bilansu na naszym amatorskim poziomie. Żeby było sprawiedliwie wyrzeknę się wtedy
całkowicie aktywności fizycznej i będę jadł
5000-6000 kcal/dzień w tłuszczu i białku. I nie przytyję nawet 0,5 kg. Ba! Stracę w tym czasie sporo czystego smalcu (całkowita masa ciała spadnie o jakieś 2-3 kg minimum, ale sporo to będzie woda) I będę chodził najedzony, syty i pełen energii
Uważam, że tzw. bilans staje się użyteczny w dwóch przypadkach:
- zawodowych sportowców, ćwiczących kilka tysięcy godzin w roku (warunek: biorą się za bilansowanie fachowcy, dietetycy sportowi i fizjologowie, dysponujący kompletem badań sportowych zawodników)
- kulturystów dążących do budowy masy mięśniowej przez nasilenie procesów anabolicznych
Te dwie grupy, po prostu, nie dadzą rady bez mądrego zasilania węglowodanami.
Mity współczesnej dietetyki (w tym z gruntu fałszywa i irracjonalna piramida zdrowego odżywiania) powodują, że zrywamy z tradycyjnymi, ewolucyjnymi sposobami odżywiania. Inaczej mówiąc: jeżeli w diecie masz węglowodany, w ilości większej niż 150-
200 g/dzień, to pilnuj bilansu i najlepiej łataj niedobory białkiem. Jeżeli budujesz dietę na bazie tłuszczy, które są najcenniejszym - pod względem energetycznym - składnikiem menu, to możesz sobie odpuścić liczenie kalorii, ponieważ nie ma to większego sensu. Brzmi dziwnie, prawda? Ale działa. Jedyny warunek: wyrzekasz się zdecydowanej większości węglowodanów.
Zmieniony przez - MaGor w dniu 2013-12-30 09:25:45