Rano cieżko było wstać (6:00), ale jakoś się udało, dietę zrealizowałem jak należy, nie będę wypisywał dokładnie, było podobnie jak wczoraj, tylko jadłem też tuńczyka.
Co do aerobów... Dzisiaj było okropnie. Chyba nabawiłem się kontuzji albo jakiegoś przeciążenia. Zacząłem od rozgrzewki, od początku dnia nogi czułem dość mocno (jeszcze nigdy nie miałem tak dziwnie umiejscowionego bólu - dziwne miejsce). Załączam zdjęcie jakieś z neta, zaznaczone jest na nim jakie obszary bolą.
Boli od wewnętrznej strony, a nasila się przy chodzeniu/bieganiu na palcach, przy kucaniu, itp.
Ze stawami niby wszystko ok.
Wcześniej bolała mnie stopa od spodu, w miejscu gdzie kiedyś ją złamałem, ale po mocnym treningu HIIT w sobotę przeszło jak ręką odjął po zakończeniu treningu. Może to miało podłoże psychiczne, ale jak organizm spostrzegł że mam to w dupie, to dał sobie spokój... Tym razem to już na pewno ma podłoże fizyczne...
TRENING
Rozpocząłem standardowo dobrą rozgrzewką. Miało być mocniej niż ostatnio, ale aeroby nawet mocniejsze to i tak lajtowy trening więc byłem w bardzo dobrym nastroju. Do czasu, bo już po 1-2 minutach biegu okazało się, że trening będzie ciężki. Ciężki może i był przez jakieś 3-4 kolejne minuty, czyli do momentu aż tył łydek zaczęły atakować zakwasy (palenie). Wtedy był już totalny hardkor. Po kilku kolejnych minutach było to już nie do zniesienia... Miałem do wyboru przerwać albo ryzykować dalej i jak łatwo się domyślić wybrałem 2 opcję.. Chwila przerwy na marsz i znów 4-5 minut biegu, marsz i kilka minut biegu. Kiedy już wracałem do domu, czułem się jak sparaliżowany, musiałem koncentrować się na kroku, żeby nogi się pode mną po prostu nie ugięły. Miałem już wiele razy zakwasy w łydkach, ale czegoś takiego jeszcze nigdy nie doświadczyłem i nikomu nie życzę. Skończyłem bo co miałem nie skończyć, ale teraz myslę że ambicja zaprowadziła mnie nie w tą stronę co trzeba, może trzeba było przerwać?
W dzisiejszym treningu towarzyszyły mi koncerty zespołów Dragonforce, Linkin Park i Offspring, w moich słuchawkach.
Mimo wszystko, jeśli stan łydek się pogorszy lub ani trochę się nie poprawi to niedzielne aeroby zamienię na rower, albo odpuszczę w ostateczności. Ewentualnie zrobię sobotę wolną a w niedziele aeroby/interwały. Nie wiem jeszcze, jestem dobrej myśli póki co...
A teraz z innej beczki.
Szczegółowej rozpiski suplementacji nie podawałem więc napiszę teraz jak biorę :
Vitamin A-Z (Hi-Tec) :
x1 (do śniadania)
Olimp Omega-3 :
x1 (do śniadania)
Olimp Zielona Herbata :
DS: x1-2 (1 rano do śniadania i opcjonalnie 1 przed treningiem)
DA: x2 (1 rano i 1 przed aerobami, lub 2szt. przed aerobami
DI: x2 (przed treningiem)
Olimp Taurine Mega Caps :
DS: x3 (1 przed i 2 po siłowni)
DA/DI : x3 (2 przed treningiem, 1 po treningu)
Magne B6 :
x3-4 (1 w ciągu dnia, 2 przed snem, 1 opcjonalnie rano lub również w ciągu dnia - tylko w razie potrzeby)
Olimp Chela-Cynk :
x1 (przed snem)
DS - dzień treningu siłowego / DI - dzień interwałów / DA - dzień aerobów.
I na koniec bonus, czyli jak wygląda moja koszulka po chu**wych aerobach wykonanych na jakieś 60% założeń. Po dobrym treningu raczej tych jaśniejszych punktów jest mniej.
Tak, miałem pas. To jest tył, z przodu jest trochę bardziej mokra.
No i jeszcze na koniec jakaś fajna nutka do relaksu
Proponuję na dziś : "Manu Chao - Bongo Bong"
Zmieniony przez - carbon91 w dniu 2010-03-25 22:41:14
--== GAINER TEAM ==--