nie sadze, zeby to byl koniec transferow
Wyborcza: Legia na 4+
- Chcemy mistrzostwa Polski za trzy lata - oznajmili półtora roku temu szefowie ITI, odkupując udziały w klubie od Pol-Motu. Początek sezonu wskazywał, że Legię ogarnął chaos i spokój prędko nie wróci. Wrócił nie tylko spokój, ale i nadzieje na tytuł.
Przywrócił je Dariusz Wdowczyk, człowiek, który odmienił Legię. Być może zresztą odmieniłby ją wcześniej - i dziś Legia byłaby w tabeli daleko przed Wisłą - gdyby nie Jacek Bednarz.
Na szczęście zaiskrzyło między Bednarzem, na początku sezonu dyrektorem sportowym, a prezesem Piotrem Zygo. Obaj chcieli władzy. Bednarzowi marzył się błyskawiczny awans z funkcji rzecznika prasowego na prezesa. Ostro zaprotestował, gdy ITI chciało zatrudnić Wdowczyka jako szefa pionu szkoleniowego - czyli de facto uczynić z niego przełożonego Bednarza. Nie zgodził się i postawił ultimatum: ja albo on.
Zygo był zwolennikiem Wdowczyka. W początkowej fazie próby sił wydawało się, że więcej szans ma dyrektor, bo cenią go Mariusz Walter oraz Jan Wejchert - współwłaściciele koncernu zarządzającego klubem. Postawili jednak na Wdowczyka i Zygo. Bednarz z klubem ma już niewiele wspólnego. Teraz planuje wpisać się na listę adwokatów.
Kiedy w klubie nie było już dyrektora, możliwe stało się zatrudnienie Wdowczyka. Ale już nie jako urzędnika, lecz po prostu trenera, i to z dyrektorskimi uprawnieniami. Jacek Zieliński został trenerem, zanim jeszcze skończył oficjalnie karierę piłkarza. Jak się okazało, praca w roli pierwszego szkoleniowca Legii na razie go przerosła. Szczęście jednak, że został w klubie - jako asystent Wdowczyka.
Wdowczyk dokonał niemal cudu. W pierwszych pięciu meczach Legia wywalczyła ledwie sześć punktów (trzy remisy, jedna porażka, jedna wygrana). Od dziesiątej kolejki (w dziewiątej była porażka z Lechem w Poznaniu) zaczął się marsz w górę tabeli, a na Łazienkowskiej skończył się bałagan organizacyjny.
Mający carte blanche Wdowczyk zaczął układać zespół po swojemu. U niego prawy obrońca gra na prawej obronie (Wojciech Szala), prawy pomocnik na prawej pomocy (Tomasz Sokołowski II), co u Zielińskiego tak oczywiste nie było. W Tomaszu Kiełbowiczu Wdowczyk wciąż nie widzi lewego obrońcy pełną gębą i jeśli go tam wystawia, to z konieczności.
Najważniejsza dla trenera jest walka, determinacja i konsekwencja. Zero gwiazdorstwa, zero nieodpowiedzialności.
I Legia zaczęła wygrywać. Piotr Włodarczyk strzela gola za golem, bo już nie pęta się bez sensu po skrzydle, tylko jest znów napastnikiem (ech, gdyby jego skuteczność przekroczyła kiedyś 50 proc.). Jak on nie strzeli gola, to zostaje jeszcze Dawid Janczyk, który ma 18 lat i wiele przed sobą. Sebastian Szałachowski zaprzecza teorii byłego trenera Górnika Łęczna Bogusława Kaczmarka, że zanim wybierze się do Warszawy, powinien jeszcze trochę potrenować na Lubelszczyźnie.
Z pomysłów Wdowczyka nie wypalił tylko powrót Mirko Poledicy (trafił na listę transferową, obok m.in. Magiery, Jarzębowskiego i Chmiesta) na lewą obronę. Gra defensywna jest wręcz wzorcowa, a Moussa Ouattara - pierwszy transfer nowego skauta Marka Jóźwiaka (zostawienie go w klubie to kolejna dobra decyzja ITI) - to strzał w dziesiątkę.
Na początku sezonu w Legii panował chaos. Do niejasnego podziału obowiązków i kompetencji doszedł jeszcze konflikt z kibicami, którzy nie uznawali decyzji nowych władz klubu. Długo wydawało się, że kompromis nie będzie możliwy, a frekwencja na stadionie pozostanie na poziomie 500-1000 osób. Ale i ten problem udało się rozwiązać i na meczu z Arką był nadkomplet publiczności.
Gdyby w październiku ktoś przewidział, jak skończy się ten rok, zostałby uznany za wariata.
Oto Legia dogoniła Wisłę. Została współliderem ligi. W Krakowie była bliżej wygranej niż Wisła. Łukasz Fabiański stał się gwiazdą i kandydatem do wyjazdu na mistrzostwa świata. Na stadion wróciło kilkanaście tysięcy kibiców i po raz pierwszy od miesięcy nie obrażało właścicieli. Władze ITI, skuszone perspektywą mistrzostwa, przeznaczyły grubo ponad milion euro na zimowe transfery (a jeszcze będą dochody ze sprzedaży zawodników!).
A jednak. Wszystko w Legii zaczyna mieć ręce i nogi. Klub - jak większość inwestycji Waltera i Wejcherta - zaczyna odnosić sukces. Przed sezonem Legii wróżono najwyżej drugie miejsce w lidze, oczywiście za Wisłą. W trakcie rozgrywek cel, czyli mistrzostwo Polski, traktowany był w kategorii mrzonek. Teraz ktoś, kto powiedziałby, że Legia nie powalczy o tytuł, popełniłby gruby nietakt.