SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

LEGIA WARSZAWA

temat działu:

Piłka Nożna

słowa kluczowe: ,

Ilość wyświetleń tematu: 251138

Ankieta

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 22 Napisanych postów 13700 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 60920
Prosze ja Ciebie Ty nie porownoj Dinama do Austrii

Doradca w dziale ,,Piłka nożna''

Nagrody w Typerze sfd.pl funduje Sklep Kibica http://www.ISS-sport.pl

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 8 Napisanych postów 785 Wiek 38 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 3495
Wy jo wy się nadajecie...
Panowie to musi być pełna kultura...

Boisko żywe,diabeł martwy
boisko martwe,diabeł żywy

/ks/Bosko

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 815 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 3595
szwindler nie porównuj Dynama do Austri


Body Korzym wczoraj strzelił 2 bramki w sparingu Odry ( grał 2 połowę(
mogą być z niego ludzie...

(L) Każdego dnia Dziękuje Bogu , że jestem Legionistą (L)
www.pajacyk.pl => daj coś od siebie głodnym dzieciom

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 22 Napisanych postów 13700 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 60920
pan duze P, ze strzelil to nic dziwnego, bo w koncu od tego jest, a bylo 8-0 to dziwne, zeby zadnej z tych osmiu bramek nie zdobyl....ale ludzie z Niego beda

Doradca w dziale ,,Piłka nożna''

Nagrody w Typerze sfd.pl funduje Sklep Kibica http://www.ISS-sport.pl

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 815 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 3595
a ten przeciwnik spadł do klasy A(6 liga)

(L) Każdego dnia Dziękuje Bogu , że jestem Legionistą (L)
www.pajacyk.pl => daj coś od siebie głodnym dzieciom

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 22 Napisanych postów 13700 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 60920
Kibicowskie podsumowanie wiosny

Zakończył się kolejny sezon. Niestety, w porównaniu z poprzednimi nie był on przełomowy, ani pod względem sportowym, ani kibicowskim. Wręcz przeciwnie, pod względem atmosfery na meczach zrobiliśmy kilka kroków wstecz. Do niedawna każde spotkanie Legii można było kojarzyć z ciekawą oprawą wizualną, przygotowaną przez Cyberfanów. W ostatnim roku działalności, grupa natrafiła na wiele przeszkód.
Co ciekawe kilka razy udało nam się zmobilizować - zarówno w Warszawie, jak i na wyjazdach. W parotysięcznej grupie odwiedziliśmy Wiedeń i Płock, by na prestiżowych meczech w Poznaniu i Krakowie (jesień) zaliczyć wpadki. Wiosną nasze liczby wyjazdowe wyglądały już lepiej. Wpływ na to miało z pewnością niespodziewane zniesienie obowiązku posiadania kart chipowych. Wcześniej byliśmy świadkami akcji pojednania kibiców, w większości inicjowanych przez media - a wszystko po śmierci Jana Pawła II.
Przez całą wiosnę trwały zaciekłe "boje" z działaczami. Sezon zakończył się przed paroma tygodniami, ale porozumienia cały czas nie ma. Na pewno nie pomaga to grupie osób, która chce kontynuować "oprawianie" meczów pod szyldem "Ultras Legia". Inną "ciekawostką" tej wiosny była postać Pawła Kaczorowskiego, którego kibice nie zaakceptowali - i o czym przekonują - nigdy nie zaakceptują. "Chórzysto nigdy nie będziesz legionistą" - ta flaga często pojawiała się na płocie. Prześledźmy jednak wszystko po kolei...


Przerwa zimowa była wyjątkowo dla nas nerwowa. Rok wcześniej o tej porze, emocjonowaliśmy się, czy grupa ITI przejmie Legię. W Klubie Kibica zorganizowano wówczas spotkanie z Mariuszem Walterem, które cieszyło się olbrzymim zainteresowaniem. Tym razem mieliśmy spotkanie z nowym zawodnikiem naszego klubu, Pawłem Kaczorowskim. Były lechita zaprosił fanów Legii do pubu na Łazienkowskiej, gdzie chciał wytłumaczyć swoje zachowanie po pamiętnym meczu Legia - Lech, kiedy to śpiewał wulgarne piosenki na nasz klub. W pubie pobity został kolejny rekord frekwencji, ale... po przyjściu zawodnika, tłum opuścił lokal, pokazując w ten sposób, że żadna rozmowa nie jest w stanie wymazać z ich pamięci grzechu, jakiego dopuścił się "Kaczor". Co ciekawe, najbardziej dociekliwi kibice, którzy słuchali co do powiedzenia ma zawodnik, nie usłyszeli magicznego słowa "przepraszam". Tym właśnie, w opinii wielu osób, piłkarz ten ostatecznie przekreślił swoje szanse na akceptację.


Na rozpoczęcie rundy rewanżowej zmierzyliśmy się z Górnikiem Zabrze. Spotkanie w ramach 1/8 finału Pucharu Polski zgromadziło na trybunach 6000 widzów. Przed meczem, podobnie jak rok wcześniej, rozegrany został Międzynarodowy Turniej Kibiców organizowany przez Stowarzyszenie "Sekcja Sympatyków". Zawody na warszawskim Bemowie przebiegały w bardzo dobrej atmosferze, a organizacja imprezy była wręcz wyśmienita. Wszyscy goście zostali zaproszeni na mecz Legii, który rozpoczynał się o 20. Przygotowanie ze strony organizatorów meczu nie było już tak dobre. Na trybunach zalegał śnieg i lód, więc warunki były anormalne. Kibice dowcipkowali, że na trybunie odkrytej przygotowano dla nich skocznię narciarską. Gdyby jednak komuś stała się krzywda, nikomu nie byłoby do śmiechu. Na meczu z zabrzanami fani postanowili rozpocząć akcję pod kryptonimem "Przywróćmy blask Żylecie". Z elementów oprawy przygotowane zostały sektorówki wszystkich naszych zgód, które w asyście folii aluminiowych i ogni bengalskich pojawiły się na trybunie odkrytej. Później turniejowi goście mogli podziwiać naszą największą sektorówkę - "Panoramę Warszawy", a na pożegnanie - racowisko.
Kolejnym przeciwnikiem, tym razem w lidze, była Pogoń Szczecin. Mecz przyjaźni, mimo zimowej aury, przyciągnął na trybuny większą liczbę kibiców. Więcej przyjechało również fanów gości. "Portowcy" zajęli skrajny sektor trybuny odkrytej, gdzie zgromadziło się ich ok. 600 miejsc (spotkanie odbywało się w piątek). Przyjazna atmosfera panowała tylko wśród kibiców. Na boisku swoją wyższość, bez sentymentu, pokazali legioniści.
Tydzień później czekał nas trzeci mecz przed własną publicznością, z Amicą. Warszawianie zapowiadający walkę z Wisłą o mistrzostwo kraju, zostali skarceni przez Kryszałowicza w doliczonym czasie gry. Wcześniej wygraną mógł praktycznie przypieczętować Marek Saganowski, ale 7 tysięcy kibiców nie doczekało się skutecznego strzału z 11 metrów. W sektorze gości pojawili się kibice z Wronek, którzy nawet wywiesili flagę, której - mimo nauczki sprzed pół roku - zupełnie nie pilnowali w przerwie. Tym razem upiekło im się i flaga "Amikowcy" została w rękach jej właścicieli. My wywiesiliśmy transparent dla naszej koleżanki, która w szpitalu walczyła o życie (na szczęście skutecznie) - "Aniu, walcz!!!". Z innych atrakcji można wymienić jedynie sektorówkę i stroboskopy na Krytej.
W końcu przyszedł czas na mecz wyjazdowy. Niestety długo oczekiwany wyjazd zbiegł się w czasie z fatalnym stanem zdrowia Papieża Jana Pawła II. Większość sobotnich meczów została odwołana. My niestety musieliśmy grać. Do Lubina, autokarami organizowanymi przez Stowarzyszenie, wyjechało ok. 250 fanów. Na sektorze lubińskiego giganta wywiesiliśmy transparent "Ojcze Święty zawsze będziesz w naszych sercach". W dziedzinie ultras wyraźnie przodowali tym razem gospodarze. Przed meczem wszyscy wspólnie pomodlili się za zdrowie papieża i wzajemne uprzejmości odłożyli na bok na 70 minut. Tego dnia po raz pierwszy w koszulce z eLką na piersi zagrał Paweł Kaczorowski. Pojawienie się na boisku "niechcianego kaczątka" zaowocowało dodatkowym płótnem w sektorze gości - "Chórzysto nigdy nie będziesz legionistą". Kibice Legii co chwilę wyzywali byłego piłkarza Lecha. Kaczorowski jako jedyny nie podziękował po meczu za doping - zgodnie z wolą fanów. Gdy już zmierzaliśmy w kierunku Warszawy, dotarła do nas tragiczna informacja o śmierci Jana Pawła II. Niemal natychmiast zatrzymaliśmy się i udaliśmy do kościoła w Oleśnicy. Zrobiło się cicho, smutno... Niektórzy mieli spore pretensje do PZPN, że mecz w Lubinie w ogóle doszedł do skutku.
Na drugi mecz wyjazdowy chętnych było kilka razy więcej. Niestety, działacze Cracovii przyznali nam tylko 500 biletów. Na stadion przy ul. Kałuży dotarło jednak 700 kibiców Legii, którzy po drobiazgowej kontroli przy wejściu, zostali wpuszczeni na stadion. Przed meczem głośno było o akcji "pojednanie kibiców dla Papieża". Przed rozpoczęciem meczu kibice wspólnie pomodlili się, zaśpiewali "Barkę" i... bez opamiętania bluzgali na siebie nawzajem. Nasz sektor przyozdobiliśmy tylko jedną flagą - reprezentacyjną Legią, przepasaną żałobnym kirem. Przez pierwsze 45 minut - na znak żałoby - siedzieliśmy cicho. Po przerwie już nie żałowaliśmy gardeł i z całych sił werbalnie wspomagaliśmy grajków. Na nic się to zdało, bowiem w doliczonym czasie gry zamiast cieszyć się z wygranej, ze wstydu chowaliśmy twarze w dłoniach. Otóż Łukasz Surma do spółki z Arturem Borucem zapewnili nam wątpliwej jakości emocje. Pod koniec meczu w naszym kierunku zaczęły fruwać kamienie i butelki. Obie strony dążyły do bezpośredniego starcia, ale ostatecznie sektory buforowe spełniły swoją rolę. Krakowianie natomiast długo walczyli z policją, a walki przeniosły się poza stadion. Z pojednania wyszły nici.
Również kolejny mecz rozgrywaliśmy w innym mieście. Tym razem w środku tygodnia przyszło nam jechać do Zabrza, na pucharowy mecz z Górnikiem. 150 kibiców Legii i Zagłębia na stadionie przy Roosveldta spędziło grubo ponad 2 godziny. I to mimo faktu, że główna grupa na stadion weszła w trakcie pierwszej połowy. Po regulaminowym czasie gry sędzia musiał zarządzić dogrywkę. W niej działy się rzeczy nie z tej ziemi! Sędziowie mieli problemy z przepisami i nie bardzo wiedzieli, czy mecz powinni zakończyć po 120 minutach, czy też należy przeprowadzić serię rzutów karnych. Wątpliwości rozwiał spiker, który poinformował, że będziemy świadkami "loterii". Na szczęście Artur Boruc dobrze poradził sobie ze strzałami zabrzan i do ćwierćfinału awansowała nasza drużyna. Mimo wszystko słaba gra piłkarzy Legii nie była dobrym prognostykiem przed kolejnymi potyczkami.
Mecz z Odrą Wodzisław najchętniej byśmy pominęli w podsumowaniach. Tak fatalnej gry nie spodziewali się nawet najwięksi pesymiści. Słaby zespół z Wodzisławia bez kompleksu pokonał utytuowany klub ze stolicy. Kaczorowskiego, który po raz pierwszy zagrał przed "własną" publicznością, przywitały gumowe kaczuszki rzucone na murawę. Przez cały mecz trwało pastwienie się nad piłkarzem. Przyjazd "fanatyków znad granicy" był kolejną niespodzianką tej rundy.
Z meczu na mecz coraz mniej kibiców odwiedzało nasz stadion. Wpływ na to musiały mieć zarówno wyniki sportowe (a właściwie ich brak) oraz ceny biletów i forma ich dystrybucji. Zaledwie 5 tysięcy kibiców na meczu najpopularniejszego klubu w Polsce to - bez dwóch zdań - wynik żenujący. Powyżej oczekiwań spisali się kibice gości, którzy w ok. 150 osób pojawili się na łuku od strony kanałku i wywiesili jedną flagę "W Górnik wierzymy". Przed spotkaniem, działacze kontynuowali akcję nagradzania "zasłużonych legionistów", którzy otrzymują koszulkę ze swoim nazwiskiem i trafiają do tzw. "Galerii Sław Legii". Mecz nie toczył się po naszej myśli. Moblilizowani przez "Starucha" kibice śpiewali do ostatniego gwizdka sędziego. I śpiewali naprawdę głośno. "Czy wygrywasz, czy nie..." - ta piosenka kończąca nasz sobotni repertuar nie mogła zwiastować pozytywnego wyniku.
Po raz drugi w tej rundzie mieliśmy okazję do odwiedzenia Zabrza. Tym razem stawką meczu były ligowe punkty. Pustka w sektorze gości już po pierwszym gwizdku mogła, dla kogoś niezorientowanego, być niespodzianką. Tymczasem legioniści musieli czekać, aż do Zabrza dotrze lista wyjazdowa. Dopiero wówczas wpuszczonych zostało 150 osób. Gospodarze, lubiący zaskoczyć dobrym hasłem przeciwnika, tym razem przygotowali taki - "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka". Hasło to było kontynuacją transparentu, który zabrzanie wywiesili chwilę wcześniej, a na którym widniały dwa bliskie nam słowa: "Legia mistrz". My, poza dopingiem nie pokazaliśmy tego dnia nic specjalnego. Kolejny wyjazd do Zabrza nie zakończył się wygraną.
Już trzy dni później czekało nas ciekawe spotkanie w Warszawie. Na przyjazd Lecha Poznań nie trzeba nikogo dodatkowo mobilizować. W pamięci mieliśmy ostatni mecz z "Kolejorzem", po którym dotknęły nas różne sankcje. Jak na obecny sezon - 9000 kibiców to wynik nie najgorszy, choć nie oszukujmy się - jak na nas kiepsko. Nie zachwycili również lechici, których zaledwie 260 zjawiło się na tym meczu. W końcu coś działo się na trybunach... Na początek zaprezentowaliśmy "Panoramę" w asyście 20 rac. Nasi piłkarze dosyć szybko objęli prowadzenie i to wprawiło wszystkich w dobry nastrój. Lechici natomiast często "pozdrawiali" Kaczora. Kilka minut przed końcem meczu, gdy ściemniło się odpowiednio, odkryta zaczęła głośne odliczanie. 10, 9, 8... - rozpoczęli kibice. "Na jeden" pięć sektorów rozbłysło blaskiem różnych fajerwerków i transparentów połączonych z flagami na kijach. Efekt chyba nie był najgorszy, bowiem Kryta zaczęła głośniej dopingować. Race, ognie wrocławskie i bengale dogasły po kilkudziesięciu sekundach, ale flagi jeszcze przez kilka minut powiewały nad głowami kibiców. W końcu nie musieliśmy się wstydzić za piłkarzy - wygraliśmy 3-0.
Trzy dni później miał miejsce drugi odcinek bitwy warszawsko-poznańskiej. Pomimo niedogodnego terminu (wtorek) i niższej rangi meczu (PP), stawiliśmy się w Poznaniu w 600 osób. Dojazd do stolicy Wielkopolski był ułatwiony dzięki pociągowi specjalnemu, który zorganizowało Stowarzyszenie. Droga na sektor gości przy Bułgarskiej tradycyjnie już prowadziła przez błoto. Przy wejściu na stadion nikt nie oczekiwał od nas biletów i dzięki temu wszyscy weszli na sektor. Ten przyozdobiliśmy 20 flagami. Niestety jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego miało miejsce wydarzenie, które było później tematem wielu sporów. Otóż przez kilkanaście minut na płocie pośród legijnych płócien wisiała swastyka. Lech dobrze przygotował się do meczu. Rozpoczęli od pokazu "Ten puchar jest nasz". Co kilkanaście minut coś się działo w sektorach zajmowanych przez poznaniaków. Nie zawsze miało to związek z oprawą, przynajmniej w takim sensie, jakim my ją rozumiemy Na nowej trybunie lechici namiętnie bawili się dmuchaną lalką, przybraną w szalik naszego klubu. Później doszło pomiędzy kibicami obu drużyn do wymiany kamieni i innych pocisków. Właśnie to spowodowało, że stosunkowo krótko trwał nasz pokaz, złożony z setki dużych flag na kijach. Wcześniej swój koniec zanotowała mała flaga Arki - "Władysławowo", spalona na naszym sektorze. Prawdopodobnie mało przyjemnie mecz ten będzie wspominał szpieg Lecha na naszym sektorze, który został przyjęty ze wszystkimi należnymi mu honorami, a w ramach przyjęcia czekała go kąpiel w toi-toiu.
Wyjazd w inny rejon Wielkopolski - do Grodziska - wypadł nam zaledwie parę dni po wizycie w Poznaniu. Na szczęście tym razem mecz rozgrywany był w "ludzki" dzień - sobotę. Na stadion w Grodzisku dotarło nas ok. 160. Tuż przed meczem zaczęło padać, a pogoda poprawiła się dopiero po meczu. Mimo nieciekawej pogody, staraliśmy się głośno wspierać piłkarzy. Choć początkowo wyglądało na to, że zawodnicy przełamią w końcu fatalną passę meczów z Groclinem, to dwie bramki Sikory i jedno trafienie Radzewicza rozwiały nasze nadzieje. W drodze powrotnej specjalne atrakcje szykował dla nas Widzew.
Po raz trzeci na przestrzeni kilkunastu dni spotkaliśmy się z Lechem, po raz drugi w Warszawie. Tym razem do meczu przygotowaliśmy się należycie. Na płocie przed odkrytą zawisł kilkudziesięciometrowy transparent z folii, przestawiający płomienie i napis "ULTRAS" w płomiennym klimacie. Na G pojawiła się sektorówka przedstawiająca postać diabła - specjalnie podwieszana. Na bocznych sektorach foliowe flagi w barwach oraz mnóstwo pirotechniki, podświetlającej sektorówkę oraz sprawiającej diabelskie wrażenie. Była to jakby kontynuacja "Ultra Inferno". Początek bardzo dobry. Szkoda, że później nie było już zgodnie z planem. Umowy nie dotrzymał dyrektor ds. bezpieczeństwa, Stefan Dziewulski. Jako, że nie był to pierwszy konflikt z Dziewulskim, kibice zareagowali bardzo stanowczo. Z płotu momentalnie zniknęły wszystkie flagi i ustał doping. Zaczęły się natomiast niewybredne okrzyki pod adresem "winowajcy konfliktu". Po przerwie kibice poszli dalej - rzucili na boisko race. Czy nie o krok za daleko? Tylko interwencja Artura Boruca pozwoliła ten mecz dokończyć. Ostatnie 20 minut trwał już wzorowy doping dla Legii. Decydująca o awansie do półfinału bramka padła w ostatnich sekundach meczu! Nikt nie był w stanie stwierdzić, kto był jej strzelcem, ale czy to było ważne? Byliśmy świadkami ogromnej radości, przez niektórych porównywanej do tej, po golu Kucharskiego z Panathinaikosem.
Czy Wisła będzie świętować mistrza na naszym stadionie? To pytanie zadawali sobie niemal wszyscy przed meczem Legii z krakowskim klubem. Do sukcesu Wiśle wystarczał remis. Oprawa tego meczu była do końca wielką niewiadomą, po ostatnich "wybrykach" z meczu z Lechem. Udało się jednak wykorzystać pierwszy i jedyny w tej rundzie komplet na trybunach! "Zmienić tej tradycji nic nie jest w stanie - Legia była, jest i wielka pozostanie" - takie hasło towarzyszyło kartonowo-foliowemu napisowi "XX(L)". Całość wyglądała naprawdę nieźle, a hasło powtarzał wielokrotnie grający przed i w przerwie meczu DJ z klubu Quo Vadis. Wiślacy również prezentowali się dobrze. Przybyło ich do Warszawy 600 i byli dobrze przygotowani do fetowania mistrzostwa kraju. Szampany musieli jednak schować do zamrażalnika, a z niego wyjąć garść lodu Po porażce 5-1 taka kuracja wydawała się konieczna. Koncertowa gra w wykonaniu naszych zawodników zaowocowała sensacyjnym wynikiem! W czasie meczu na płocie pojawił się transparent z podziękowaniami dla Drago Okuki, oglądającego ten mecz na żywo.
Kolejne spotkanie według terminarza to derby stolicy - choć takim mianem nie powinniśmy określać meczów Polonia - Legia, bo na nie zupełnie nie zasługują. W stolicy naszego kraju zbyt trudne wydaje się zorganizowanie meczu derbowego na odpowiednim poziomie. Polonia po raz kolejny przeznaczyła dla nas jedynie 300 biletów w "promocyjnej" cenie 20zł. Te zniknęły z kas w mgnieniu oka. Równie szybko rozeszły się bilety domowej roboty. W dniu meczu zebraliśmy się w centrum Warszawy w ok. 1500 osób i ruszyliśmy w kierunku Muranowa. Tłum jednolicie, na biało ubranych legionistów robił niesamowite wrażenie. W zwartej grupie dotarliśmy pod stadion Polonii, gdzie początkowo próbowaliśmy dostać się na trybunę główną. Sprawna akcja policji zniweczyła ten plan i zostaliśmy skierowani w ulicę Międzyparkową, gdzie mieści się sektor dla przyjezdnych. Działania sprzymierzonych sił Polonii, Policji i PZPN uniemożliwiły nam wejście na sektor. "Kibice Legii, zgodnie z decyzją PZPN, nie zostaną wpuszczeni na mecz. Dotyczy to również osoby, które mają ważne bilety na spotkanie. Prosimy o zachowanie spokoju! Osoby postronne prosimy o rozejście się" - donosił policyjny "informator". Na stadionie, mimo iż mecz już trwał, było cicho. Postanowiliśmy to zmienić i prowadziliśmy doping spod stadionu. Szkoda, że nie było nam dane obejrzeć tego spotkania, bo nasi piłkarze po raz drugi w rundzie stanęli na wysokości zadania i rozgromili słabiutką Polonię 5-0!
Wysoka wygrana nad Polonią nie przyciągnęła tłumów na mecz z Groclinem, który rozegrano w... poniedziałek. Był to pierwszy pojedynek w półfinale PP. Na to spotkanie działacze przygotowali dla swoich stałych klientów (czyt. karneciarzy) dziesięcioprocentowe zniżki. Dobre i to. Szkoda tylko, że niektórzy nie mogli z nich skorzystać, bo nowy system biletowy jest tak sprawny, że część fanów docierała na trybuny po przerwie. Są dwa powody, dla których warto wspomnieć ten mecz. To właśnie na nim zadebiutowała nowa, efektowna flaga "LEGIA WARSZAWA", nad którą odpalono race. W przerwie natomiast, do wygrania była niespotykana dotąd nagroda. Otóż osoba, która celnie trafiłaby piłką ze środka boiska do bramki - miała otrzymać kajak w barwach Legii Zwycięzcy konkursu nie było. Nie było także zwycięzcy na boisku, bo mecz zakończył się remisem, który w roli faworyta przed rewanżem, stawiał zespół z Grodziska. Był to pierwszy (i ostatni) mecz w tej rundzie, kiedy sektor gości był pusty.
Meczem z GKSem mieliśmy pożegnać się z zawodnikami przed własną publicznością. Spadający do drugiej ligi katowiczanie przyjechali do Warszawy po jak najmniejszy wymiar kary. Mecz wzbudził jeszcze mniejsze zainteresowanie niż spotkanie z Grodziskiem - a na stadionie zasiadło zaledwie 4500 widzów. Byli także katowiczanie - w sile ok. 90 głów. Mimo fatalnej dyspozycji swoich grajków, humory im dopisywały. Przez cały mecz pokładali się ze śmiechu przy okazji przyśpiewek dla "Bereta" ("Marek, Marek Jó... Marek Jóźwiak uu uu"), który tego dnia miał po raz ostatni w karierze założyć koszulkę z eLką na piersi. W końcu, parę minut przed końcem, Marek Jóźwiak wszedł na boisko i można było odśpiewał "Sto lat". W czasie meczu, doping dla Legii był przeplatany bluzgami na drugiego (po Kaczorowskim) "ulubieńca" warszawskiej publiczności, Stefana Dziewulskiego. Przed meczem Pan Stefan zabronił kibicom wnieść na trybuny flagi Pogoni, bo zawierała ona (oczywiście według Pana S.) symbole zakazane! W przerwie nikt, po raz kolejny, nie wygrał kajaka i do opcja wodnej wyprawy do Płocka ostatecznie upadła. Po meczu byliśmy świadkami farsy, czyli uroczystego wręczania brązowych medali za zajęcie trzeciego miejsca.
Podobnie jak rok wcześniej do dawnej stolicy Mazowsza pojechaliśmy w zorganizowanej grupie - samochodami, autokarami i busami. Trasa Warszawa - Płock została mocno zakorkowana, a z samochodów nią podróżujących powiewały zielone szale i flagi. Tym razem podjechaliśmy pod stadion od tyłu a samochody zostawiliśmy na całej długości przylegającej do niego ulicy. Sznur aut na warszawskich blachach ciągnął się przez parę kilometrów! Było nas więcej, niż przysłanych do Warszawy biletów, ale mimo wszystko wszyscy chętni, bez większych przeszkód dostali się na stadion. Ponownie zajęliśmy dodatkowy sektor - działacze Wisły poszli nam na rękę. Niestety później o tym meczu możemy pisać tylko w negatywnym tonie. Zaczęło się od przeskoczenia płotu przez kilkunastu kibiców z Płocka. Legioniści próbowali wyłamać płot, dzielący sektor od murawy, ale natrafili na opór ze strony policji. To właśnie ona stała się obiektem agresji fanów. Przez niemal cały mecz trwały próby rozmontowania płotu, rzucanie w policję kamieniami i walki na inne narzędzia. Po meczu, co nikogo już nie dziwi, zatrzymani zostali niewinni i to oni muszą odpowiadać za czyny, których się nie dopuścili. Dodajmy, że w Płocku obecnych było ponad 2500 legionistów. Nasi piłkarze mogli się czuć jak przed własną publicznością.
Wygrana w Grodzisku miała nam przedłużyć sezon o 2 mecze. Z wiarą do Grodziska dotarło 200 kibiców Legii. Tym razem podróż w ten mało atrakcyjny punkt na piłkarskiej mapie była ułatwiona dzięki autokarom zorganizowanym przez Stowarzyszenie. Początek meczu ułożył się nie po naszej myśli. Na szczęście dosyć szybko padło wyrównanie, co wprowadziło lepszy nastrój w sektorze gości. Męska część warszawian zaprezentowała miejscowym swoisty doping na gołe klaty Fanów Legii było bardzo dobrze słychać. Po przerwie zwrócili na siebie uwagę również odpaloną pirotechniką. Po raz drugi na przestrzeni paru miesięcy byliśmy świadkami dogrywki i rzutów karnych. Po raz drugi na wyjeździe. O ile w Zabrzu to my mogliśmy opuszczać stadion z podniesionym czołem, to w Grodzisku świętowali gospodarze. Po meczu za doping do końca podziękowali tylko Boruc i Kiełbowicz. Porażka oznaczała dla nas koniec nieudanego sezonu. Pod każdym względem. Oby kolejny był lepszy.

Podsumowanie rundy jesiennej


Podsumowanie

Mecze Legii w rundzie wiosennej obejrzało 71500 osób. Daje to niską, jak na nas średnią, 7150 na mecz. Przypomnijmy, że właśnie w Warszawie graliśmy z Wisłą, Lechem (dwukrotnie), czy Pogonią, a więc przeciwnikami jak najbardziej atrakcyjnymi. Niestety tej wiosny trybuny naszego stadionu nie dość, że nie były pełne - były w większości przypadków bezbarwne. Taki obraz poprawiały nieco flagi na płot, choć czasami i tych brakowało (protest na meczu z Lechem). Najładniejszym płótnem, które zadebiutowało na Legii była z pewnością malowana, 27-metrowa flaga "LEGIA WARSZAWA", która debiut zaliczyła na pucharowym meczu z Groclinem.
Cztery z dziesięciu meczów rozgrywanych było w sobotę, a średnio oglądało je wówczas 6750 kibiców - czyli poniżej wiosennej średniej na Łazienkowskiej. Lepiej było w niedzielę - 2 mecze i średnio 10 tysięcy. Raz graliśmy w piątek (8000), raz w czwartek (4500), także po razie w środę (7000) i poniedziałek (5000). Tylko we wtorek nie rozgrywano meczu na Legii. Za to we wtorek podróżowaliśmy do Poznania, więc po minionej rundzie wachlarz najróżniejszych wymówek w pracy, czy szkole nie jest nam obcy.
Cały czas nie znamy cen biletów i karnetów na nowy sezon. Obniżki raczej nikt się nie spodziewa. Ta bowiem oznaczałaby przyznanie się władz Legii do błędu. Warto jednak, aby klubowi działacze postarali się faktycznie usprawnić system sprzedaży biletów na stadion. Czekanie na bilet po kilkadziesiąt minut jest rzeczą niedopuszczalną.

Najliczniej do Warszawy zajechali kibice Pogoni Szczecin i Wisły Kraków. Nasi przyjaciele z Grodu Gryfa po raz kolejny w dużej grupie pojawili się w Warszawie i razem z nami zaprezentowali swoją sektorówkę. Wiślacy tymczasem jechali na Legię w celu świętowania mistrzostwa kraju. Jak wszyscy dobrze pamiętamy - wizyty w Warszawie nie będą miło wspominać. Dodajmy, że Armia Białej Gwiazdy miała na ten mecz otrzymać 1000 wejściówek, ale na taką liczbę nie zgodziła się policja. Dwukrotnie gościliśmy na naszym stadionie kibiców Lecha. Obie wizyty - zarówno w tygodniu, jak i w weekend, nie wyszły Lechowi najlepiej pod względem frekwencji. Pewnym zaskoczeniem było pojawienie się w stolicy kibiców z Wronek. Tymczasem inna ekipa z Wielkopolski - Groclin - jako jedyna tej wiosny nie odwiedziła stadionu Legii.


Na wiosnę odwiedziliśmy 7 stadionów, w tym dwa z nich (Zabrze, Grodzisk) dwukrotnie. Wszystko dlatego, że z tymi drużynami spotkaliśmy się, oprócz meczów ligowych, również w Pucharze Polski. Spośród wspomnianych dziewięciu meczów wyjazdowych tylko raz nie udało się nam obejrzeć meczu z perspektywy sektora gości. "Gościnnością" popisała się Polonia, która w porozumieniu z policją, nie wpuściła półtoratysięcznego tłumu legionistów na swój stadion.
Przez te kilka miesięcy przejechaliśmy prawie 5 tysięcy kilometrów! Mowa oczywiście o tych, którzy nie opuszczali wyjazdów, bądź też jeździli na około Zdecydowanie najliczniej stawiliśmy się w Płocku, gdzie miejscowi przyjęli aż 2500 kibiców Legii. Pełny sektor był również przy okazji naszej wizyty na stadionie Cracovii. Nic dziwnego - dla wielu z nas była to pierwsza możliwość zobaczenia "Pasów" na żywo. Średnio na meczach wyjazdowych stawiało się prawie 600 osób (średnia oczywiście zawyżona przez "najazd na Płock"), które do przejechania miały prawie 300 km (w jedną stronę). Naszą najdalszą podróżą tej wiosny była wyprawa do Lubina, natomiast najbliżej mieliśmy (nie licząc Polonii) do wspomnianego wcześniej Płocka.
Najczęściej podróżowaliśmy w środę. Niestety środek tygodnia nie jest dla wielu dobrym terminem do wojaży po Polsce. Mimo to nie brakowało grupy, która na każde zawołanie była w stanie postawić Legię ponad sprawami zawodowymi. Co ciekawe - w środę nie udało nam się przekroczyć 200 osób na wyjeździe. Dotyczy to trzech spotkań (2 razy Zabrze, Grodzisk PP). Na mecz z Polonią fani Legii nie weszli. Dwukrotnie jechaliśmy na mecz w niedzielę i to chyba nasz ulubiony dzień na wyjazd. 700 osób w Krakowie (nadkomplet) i 2500 w Płocku - te wyniki mówią same za siebie. Nie można do nich porównać naszych sobotnich meczów w innych miastach. Wpływ na to miała z pewnością atrakcyjność przeciwnika - w Lubinie było nas 250, w Grodzisku (liga) - 160. Jeden wyjazd zaliczyliśmy we wtorek i wynik tego dnia - 600 osób na pucharowym meczu z Lechem - możemy uznać za dobry.
Za 3 tygodnie rozpocznie się nowy sezon. Jako, że liga powiększyła się do 16 drużyn - czeka nas więcej spotkań. Ekipa wyjazdowa może już dziś szykować się na 3 wyjazdy, którymi rozpoczniemy rundę jesienną sezonu 2005/06. Na razie największe emocje wzbudza wyjazd - po wieloletniej przerwie - na Arkę. PZPN, za wybryki kibiców na meczu w Płocku, nałożył na nas karę zakazu wyjazdowego. Zgodnie z nią - zorganizowane grupy kibiców Legii mają zakaz wstępu na obiekt Arki. Jak się wszystko potoczy zobaczymy. Z nowych stadionów będziemy mogli odwiedzić obiekty w Kielcach i w Bełchatowie (już na początku sierpnia). Do zobaczenia!

legialive.pl

miejmy nadzieje, ze nastepny sezon bedzie lepszy

Doradca w dziale ,,Piłka nożna''

Nagrody w Typerze sfd.pl funduje Sklep Kibica http://www.ISS-sport.pl

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 34 Napisanych postów 14568 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 53165
Pan duze p - ja tej drużynie 2 lata temu też dwie bramki strzeliłem

Sklep kibica www.ISS-sport.pl sponsorem Ligi Typerów! Zagraj z nami!
http://www.sfd.pl/Liga_Typerów__VII_Edycja-t567860.html

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 22 Napisanych postów 13700 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 60920
Bodymaker, a Ty grasz w jakims klubie?

Doradca w dziale ,,Piłka nożna''

Nagrody w Typerze sfd.pl funduje Sklep Kibica http://www.ISS-sport.pl

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 34 Napisanych postów 14568 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 53165
https://www.sfd.pl/temat182333_strona15/ tu jest moja historia - 7 wpis od góry

Sklep kibica www.ISS-sport.pl sponsorem Ligi Typerów! Zagraj z nami!
http://www.sfd.pl/Liga_Typerów__VII_Edycja-t567860.html

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 22 Napisanych postów 13700 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 60920
No to Body widze, ze Ty kozak jestes - Respekt for you

Doradca w dziale ,,Piłka nożna''

Nagrody w Typerze sfd.pl funduje Sklep Kibica http://www.ISS-sport.pl

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Ronaldinho vs Lampard

Następny temat

Rękawice Bramkarskie

WHEY premium