Tak naprawdę z definicji nie można tyć (zwiększać masy ciała) na ujemnym bilansie energetycznym. W zasadzie tutaj można byłoby postawić kropkę, gdyż z definicji jeśli tyjemy - to oznacza, że bilans nie jest ujemny, a co najwyżej - że źle oszacowaliśmy dzienne zapotrzebowanie na energię (które uzależnione może być od wielu czynników i które może się zmieniać np. w okresie redukcji - co związane jest m.in. z tzw.
termogenezą adaptacyjną).
W ramach przekory można jednak założyć taką sytuację, że bilans energetyczny rozumiany jako średnia z dłuższego okresu czasu (np., miesiąca) będzie w istocie składał się z fluktuacji w spożyciu energii, gdzie okresy głębszego deficytu energetycznego będą powodować zwiększoną utratę tkanki mięśniowej, a okresy nadwyżki energetycznej powodować będą przyrost tłuszczu. W praktyce przeprowadzenie takiej "kuracji" udowodniłoby, że można "przytyć na ujemnym bilansie", tzn pokazałoby, ze pomimo braku nadwyżki kalorycznej poziom bf się zwiększył. W takim ujęciu można oczywiście spekulować o tyciu na ujemnym bilansie.
A teraz najważniejsze - co do teorii Taubes'a - to polecam traktować je z dystansem. W dużej mierze mają one bowiem charakter mocno filozoficzy, a retoryka i sposób argumentacji naznaczone bywają błędami, jakie ów autor wytyka innym. Co więcej Taubes dziwnym zbiegiem okoliczności pewne fakty pomija, a inne zestawia tak by tworzyły przyjazny dla jego podsumowań kontekst.
żeby zobrazować o czym mówię podam może przykład najbardziej pasujący do poruszonego wątku. Otóż Taubes udowadnia, że możliwe jest tycie w sytuacji niskiej dostępności pożywienia (próbując dowodzić w ten sposób, że bilans energetyczny to istna abstrakcja), powołując się na przykłady biednych populacji w których otyłość występuje bardzo często - choćby Indian Pima. Faktycznie obrazek namalowany przez autora jest przekonywujący, gdybyśmy sięgnęli do literatury źródłowej, okazałoby się, że Pimowie stanowić mogą wręcz modelowy przykład gdzie bieda i niedożywienie idą w parze z chorobliwą otyłością... Problem polega jednak na tym, że istnieją lepsze niż Taubesowskie wytłumaczenia tego paradoksu, takie jak koncepcja oszczędnego genotypu i przede wszystkim bardziej tutaj pasująca koncepcja oszczędnego fenotypu.
Nad tą pierwszą nie będę się rozwodził (dotyczy ona selekcji naturalnej - usunięcia jednostek, o szybszym metabolizmie), wspomnę natomiast szerzej czego dotyczy ta druga.
Otóż badania naukowe wskazują, że w przypadku kobiet, które doświadczają niedożywienia w ciąży, u płodu aktywacji ulegają "oszczędne geny" (geny insulinooporności, geny upośledzające aktywność receptora b-adrenergicznego, receptora leptynowego, geny zmniejszające termogenezę), co ma na celu:
- z jednej strony umożliwienie przetrwania okresu płodowego,
- z drugiej - przygotowanie na niską dostępność żywności w późniejszych okresach życia.
W efekcie takiego "programowania płodowego" na świat przychodzą jednostki wybitnie predysponowane do tego by oszczędnie wydatkować energię i niezwykle skutecznie ją gromadzić w postaci zapasów. Tak powstają właśnie populacje "biednych grubasów".
Zaskakujące jest, że dogłębny poszukiwacz prawdy - Taubes - w ogóle fakt ten pomija...
Podobnych przykładów jest więcej. Co nie oznacza, że Taubesa nie warto czytać. Owszem warto, ale należy zachować dystans. Niestety wiele osób (nie mówię, że ktokolwiek to z tego tematu), traktuje jego wypowiedzi jako prawdę objawioną i zaczyna podchodzić do zagadnień związanych z żywieniem w sposób ideowy stając się poszukiwaczami racji, a nie prawdy. Szkoda, bo tematy zainicjowane przez Taubesa warto byłoby z otwartą głową przemyśleć i przedyskutować
Zmieniony przez - faftaq w dniu 2013-12-14 18:13:10