"Legia oblężona, u innych też będzie lepiej"
Legia oblężona przez kibiców. Karnety sprzedają się jak świeże bułeczki, bilety na mecz z Arsenalem zaraz się skończą, a po kartę kibica w kolejce trzeba spędzić kilka godzin. Warszawski klub to tylko jeden z powodów tego, że w tym sezonie frekwencja na meczach ekstraklasy w niczym nie będzie przypominała tej z minionych rozgrywek.
Na początek liczby ze stolicy. Warszawski klub sprzedał już blisko 11 tysięcy karnetów i wydał ok. 60 tys. kart kibica, które umożliwiają nabycie biletu bądź karnetu. Żeby wyrobić ten dokument, w kolejce trzeba spędzić dobrych kilka godzin. Na sobotnie oficjalne otwarcie obiektu i mecz z Arsenalem biletów już w zasadzie nie ma. Pojedynek z angielską drużyną obejrzy 23 tysiące kibiców - ilość na Legii ostatnio nie do pomyślenia. Dość powiedzieć, że w sobotę podczas dnia otwartego przez stadion przy ul. Łazienkowskiej przewinęło się ok. 30 tys. mieszkańców stolicy.
Sytuacja w Legii jest oczywiście specyficzna. Nie byłoby takiego "booomu", gdyby nie koniec konfliktu z kibicami. Czy szczęśliwy, to się dopiero okaże. Na razie włodarze z ITI nie mogą nie docenić potęgi klubowego ruchu kibicowskiego. Po podpisaniu porozumienia sprzedaż karnetów wzrosła niemal dwukrotnie.
Dodatkowo, warszawiacy związani z Legią byli wyjątkowo wygłodniali dobrej drużyny i nowego stadionu. Potencjał jest, teraz jego wykorzystanie leży tylko i wyłącznie w nogach piłkarzy i ruchach działaczy.
Liczba widzów rośnie jednak nie tylko na Legii. Jedno jest pewne. Słaba frekwencja na meczach Ekstraklasy z poprzedniego sezonu (niespełna 4,9 tys.) w tym się nie powtórzy. Kluby otwierają nowe, duże obiekty, przebudowują drużyny. Szefowie nie szczędzą pieniędzy na nowych piłkarzy (Legia wydała 2,5 mln euro). W lidze pojawiły się też znane nazwiska, które powinny przyciągnąć fanów na stadiony. Ot, chociażby taki Euzebiusz Smolarek.
W końcu działacze starają się też o kibiców. Wiadomo, nie robią tego bezinteresownie. Duże stadiony to duże wpływy z biletów. Fanów zachęca się reklamami, gadżetami, różnego rodzaju akcjami skierowanymi w ich stronę. Same kluby też starają się po prostu z kibicowskimi stowarzyszeniami dobrze żyć. Modelowy przykład to współpraca "Wiary Lecha" z Kolejorzem. Ale i w innych miastach sytuacja się normalizuje. Na oficjalnej witrynie internetowej Zagłębia Lubin często można przeczytać o działaniach kibiców. Podobnie rzecz ma się w Polonii Warszawa. Wyjątek to Lechia Gdańsk, gdzie relacje ostatnio się niestety popsuły.
Na Dialog Arenie w Lubinie w zeszłym sezonie bywało różnie, ale był to jeden z trzech najchętniej odwiedzanych obiektów w kraju. Można zakładać, że w tym nie będzie inaczej. O sporą liczbę widzów można być spokojnym w Kielcach. Porządna frekwencja będzie także w innych miastach.
Lech Poznań na trzy pierwsze mecze sezonu 12 tysięcy karnetów sprzedał na pniu. Tyle na razie mógł. Przypomnijmy, że we wrześniu obiekt przy ul. Bułgarskiej będzie otwarty w całości i wówczas pomieści 46 tys. osób. W Łodzi pobito już rekord w sprzedaży karnetów na mecze Widzewa. Fani beniaminka Ekstraklasy nabyli ich już ponad 4300 (poprzedni rekord to 4100). Co ciekawe, rozeszło się też ponad 40 tys. Kart Identyfikacji Kibica (umożliwia zakup karnetu lub biletu). Innymi słowy, ponad 40 tys. osób w ten sposób deklaruje chęć oglądania meczów na stadionie przy ul. Piłsudskiego.
- My w tydzień sprzedaliśmy 3 tys. karnetów. Zostało jeszcze ok. 1,8 - powiedziała nam w piątek dyrektor zarządzająca Jagiellonii Białystok Agnieszka Syczewska
Na Podlasiu dopiero rozpoczynają budowę nowego obiektu, ale po zainteresowaniu widać, że gdyby dziś stadion na 22 tys. miejsc był gotowy, to też raczej nie świeciłby pustkami.
Dobrą informacją dla ligi jest także powrót uznanych kibicowsko klubów: wspomnianego wcześniej Widzewa oraz Górnika Zabrze. Na Śląsku z frekwencją nigdy nie było problemów. Teraz jak wyobrazimy sobie ponownie 40 tys. widzów na derbach z Ruchem to aż ciarki przechodzą po plecach.
Nowy stadion i mam nadzieje nowa lepsza Legia
Zmieniony przez - Chilavert w dniu 2010-08-02 14:12:53
Praca trenera jest jak molo , zawsze kiedyś się kończy :)