Witam. Chciałem to napisać wcześniej, ale SFD nie chodziło tak jak powinno.
Dziennik jest niecałe 2 tygodnie, za siebie bardziej (spowrotem) wziąłem się jakieś 5-6 tyg. temu.
Wtedy założenia były takie aby przez najbliższy miesiąc przede wszystkim zanotować duże postępy w podciąganiu na drążku. Postępy, czyli żeby w ogóle potrafić się podciągnąć.
Oprócz tego chciałem bardzo zrzucić jak najwięcej wagi, ale było to dla mnie celem jakby podrzędnym, przez co go zbagatelizowałem.. Chociażby przez to, że
bóle piszczeli spowodowały zaprzestanie HIITA i aerobów, treningi na siłowni nie były takie jak powinny - wszystko ma swoje skutki.
Dieta była głownie intuicyjna, ostatnio coś bardziej restrykcyjna, ale wciąż to nie to. Teraz święta - alkoholów, cukru, ciast itp. nadal nie tykam, jednak tak jak np. jutro - nie mam szans trzymać się diety, jadę do rodziny na cały niemalże dzień. Postaram się jeść jak najlepiej i najzdrowiej na ile to będzie możliwe, podobnie w środę i być może czwartek...
Co się udało a co nie?
Podciąganie - numero uno, to się tylko liczyło i jest dobrze, z progresu jestem zadowolony. W 4-5 tygodni zrobiłem co mogłem w tej kwestii, co biorąc pod uwagę moją wagę jest zadowalające. Z początku trudności miałem nawet ze zwisem, teraz na drążku czuję się już pewnie i siła idzie do przodu.
Siła - obawiałem się że spadnie, nie spadła, ale nie uważam tego za żaden sukces, bo jak zaraz opiszę, waga tak naprawdę nie ruszyła zabardzo, a i treningi były olewczo zaplanowane.
Bieganie - kondycja nieco się poprawiła, szybkość pewnie też, ale od tygodnia praktycznie nie biegałem, więc nie uważam żeby tu były jakieś sukcesy, coś się stało z tymi piszczelami niedobrego, ale zobaczymy jak to będzie wyglądać dalej, zmienię buty...
Redukcja - klapa, ale nie jest tak tragicznie. Podczas trwania dziennika tak naprawdę było najgorzej. Ale na przestrzeni 5 tygodni jest średnio, po spodniach widzę że jest znaczna poprawa, po centymetrach też to widać, szczególnie jestem zadowolony z tego że mimo redukcji tych kilku centymetrów z bioder i pasa, biceps się trzyma całkiem nieźle.
Na pewno z błędów wyciągam wnioski i wiem co robić, problem tylko czy będę konsekwentny? Ale po to głównie jest ten dziennik.
Jak to teraz wygląda?
Kilka słów o wadze. Sam się dziś zdziwiłem, bo w sumie to już kolejna pomyłka z tym aspektem

Mając wagę elektryczną ważyłem się na dywanie, co zaniżało wyniki. Mimo wszystko szły one w dół, tak jak 2-3 tyg temu szły w dół wyniki na wadze zwykłej. Więc na pewno nie przytyłem (chyba że neiznacznie w tym ostatnim tygodniu). I pewnie bym się nie skapował, gdyby nie to ze na dywanie wyskoczyło dziś 89kg

Pomyślałem sobie od razu "ja *******e, znowu trefna waga, stare wyniki pewnie też błędne", ale dowiedziałem się że powierzchnia musi być równa i twarda, więc zważyłem się na takiej i lekki szok

waga pokazała 96,5 (

) - nie wiem czemu aż tyle, wychodziłoby na to że albo spore wahania związane ze świętami (zakłocenia w diecie), albo ważyłem kolo 99-100 kilka tygodni temu, albo zdarzył się cud i przybrałem mieśni a zrzuciłem fatu błehehehe, wątpię
Nie wiem i nie ważne. Od teraz co kilka dni będę ważył się na takiej samej (twardej, równej) powierzchni o tej samej porze i już błędów nie będzie...
Wymiary na dziś (hrhrhr
) :
04.04.2010r. (różnica od 07.03.2010) - czyli 4 tygodnie, bo wcześniej się nie mierzyłem niestety
waga : 96,5 (+/- ?)
talia : 95 (-4)
pas na wys. pępka : 99 (-3)
pas dół : 102 (-4)
biodra : 106 (+/- ?) <-- niestety wtedy nie zmierzyłem, wielka szkoda, bo po spodniach widzę że to tutaj chyba zaszły największe zmiany
udo (20cm od kolana) : 63 (-1)
łydka : 43 (-0,5)
biceps L/P : 39,5/39 (+1/+0,5) <---
przedramię : 31 (+/- 0)
Klaty nie mierzyłem, ale plecy się rozrosły chyba i jest na + 2/3 według mnie...
Jak widać, dobrze nie jest, ale nie ma tragedii - tylko ta waga - ciekawi mnie ile tak faktycznie jest i ile było wtedy.
Od przyszłej niedzieli będę wrzucał wymiary w ładnych tabelkach
Założenia i cele na najbliższy okres czasu, tj. 09.04.2010 - 02.05.2010r.
- Porządna dieta, bez owijania w bawełnę. Zbilansowana, dużo warzyw, niski IG. Suple na ten okres to to co było wcześniej czyli Omega-3, witaminy, magnez, cynk, tauryna, zielona herbata. WPC dla uzupełnienia braków białka w diecie. Może zakupię BCAA, zobaczę jak wyjdzie z kasą, ale czarno to widzę.
- Porządne treningi siłowe, bez pie**olenia. MC, siady (suwnica), wyciskania, wiosło, podciągania sztangi na barki, jak nie bedę czuł się zbyt zniszczony to dobitka w postaci jakichś 2 prostych obwodów wytrzymałościowych (3-4 ćwiczenia).
- Rozsądne treningi podciągania, praca głównie na nachwycie o szerokości barków i nieco węższym podchwycie.
- HIIT 2-3 razy w tygodniu - tylko bieganie, do tego rower i aeroby biegowe jak dam radę, ogólnie aktywność, aktywność i jeszcze raz aktywność.
- Kiedy nie mogę ze względu na łydki zrobić biegów - rower, czy nawet głupie porzucanie do kosza koło domu.. zero litośći dla fatu. Z raz czy 2 może się na basen wybiorę.
- Kiedy leje na zewnątrz w dzień biegania - robię GPP w domu.
- Więcej snu- ale jestem świadom, że to najtrudniejszy cel do zrealizowania bo matura za miesiąc...
- Chciałbym osiągnąć do 02.05 wagę zbliżoną do 91kg, wynik podciągania przynajmniej 6 powtórzeń, poprawną technikę w MC i przysiadzie bo będę go ćwiczył jednak śmiesznymi cięzarami, po to żeby umieć dobrze technicznie. W MC chciałbym znać dobrze swoje możliwości co do serii x5 i x10 powt.
- W bieganiu - główny cel do wdrożenie mocnego treningu interwałów ze sprintami 40 sekundowymi na 100% możliwości z przerwami 1min. x5 + 1-2 po 15-20 sek sprintów - jeśli sprawnie będą wyglądały takie treningi wtedy, to będę zadowolony, ale najpierw jadę starym planem 10-12 x100m(20sek) i stopniowo będę przechodził na nowy system.
Piszę to wszystko, bo bez jasno określonych celów ćwiczy się trudniej. Wiem dokładnie co chcę osiągnąć w tym krótkim okresie i będę się starał, ale wiem też, że ostatni tydzień-dwa moga wyglądać całkowicie nie tak jak sobie to wyobrażam, bo trzeba się będzie ostro przygotować do matury.
Mimo wszystko, teraz dieta i redukcja z porzadnymi treningami to cel numer jeden, podciąganie schodzi na 2 plan, ale nadal jest bardzo bardzo ważne.
Myślę wystartować z 2500kcal (czyli mniej więcej tak jak było) - jak nie będzie schodzić waga to zejdę do 2400, a jak dalej nie będzie rewelacji, to będę starał się jeszcze bardziej być aktywnym, myslę że poniżej 2400 nie powinienem teraz schodzić. A po maturze będę próbował swoich sił w LC, bo będą ku temu lepsze warunki
Jakby na to nie patrzeć, czas do osiągnięcia dobrej formy w podciąganiu i biegach mam do lipca, natomiast redukcję planuję do końca września (czyli kolejne 3 miesiące), więc nie pali się jeszcze. Powoli i do przodu, a powinno być dobrze
Zmieniony przez - carbon91 w dniu 2010-04-04 14:03:21