Został poruszony temat kobiet w firmie. Musze powiedzieć, że sam zacząłem się nad tym zastanawiać (na marginesie jest to jedne z częstych pytań na rozmowie z psychologiem). Ciekawi mnie co o tym myślicie ? Ja zaczynam się wahać. Moim zdaniem jeśli kobieta spełni wszystkie warunki to jak najbardziej powinna służyć, tylko że jako mężczyzna wiem, iż ograniczenia leżą w nas, albo lepiej powiem we mnie. Myślę iż podświadomie starałbym się ochronić kobietę przed niebezpieczeństwem narażając tym samym bardziej siebie, byłbym bardziej wrażliwy na obelgi lecące w jej stronę. Ogólnie dopóki naprawdę bym się nie przekonał, że umie sobie poradzić to byłaby moją słabą stroną. Drugą kwestią są rozbite rodziny. Oczywiście przeciwnicy razem z feministkami zaraz zaczną toczyć pianę i zarzucą mi, że kobiety pracują w innych zawodach i co tego też trzeba im zabronić ? Jasne, że nie i żeby wszytko było jasne nie obarczam kobiet kwestią rozbitych rodzin, wina leży po obu stronach. Jednakże zwracam uwagę, iż wystawienie na specyficzne warunki pracy policyjnej: niebezpieczeństwo, przymus polegania na sobie oraz szczególna więź jaka tworzy się pomiędzy partnerami może wydatnie przyczynić się co najmniej do skoku w bok. Pozostaje jeszcze jedna kwestia, o której przeczytałem w pewnej książce "Ciemna strona człowieka" (autora nie pamiętam). Czytałem już ją dawno, ale z grubsza z tego co pamiętam chodzi o to że kobiety nie tworzą takich przyjaźni jak faceci, takiego braterstwa broni. Ogólnie nie nadają się do formacji mundurowych na etaty bojowe.
Z drugiej strony uważam że kobiety mogą idealnie sprawdzić się w roli np. werbunkowców, dobrze odczytują emocje, ciężko je okłamać, umieją dostrzegać całościową sprawę, są bardziej subtelne, i przyziemna kwestia - większość przestępców to mężczyźni