MaGor - nie chciałbym by zakres tematyczny naszej rozmowy rozrastał się do tego stopnia, że zacznie przekrojowo obejmować zbyt wiele płaszczyzn związanych z fizjologią żywienia, bo trudno byłoby temat holistycznie i zarazem precyzyjnie ogarnąć. Odpowiem więc w skrócie, odnosząc się do poszczególnych stwierdzeń
Napisałeś
Mówimy o bilansie jako o dostarczeniu i strawieniu, ale nikt - a przynajmniej ja o takich badaniach nie słyszałem - nie prowadził badań (przepraszam za dosłowność i naturalizm) nad kalorycznością odchodów. Przecież nawet gazy jelitowe mają swój potencjał energetyczny Mówimy: "zjadłem" = muszę przyswoić całą zjedzoną energię. Ale czy to zawsze będzie prawda? - badania dotyczące "kaloryczności odchodów" prowadzone były już przeszło 100 lat temu przez Pana Atwatera, któremu zawdzięczamy obowiązujący do dziś przelicznik wartości energetycznej fizycznej na fizjologiczną poszczególnych składników pokarmowych.
No i spalanie w organizmie, to jednak nie jest spalanie w warunkach laboratoryjnych, a na takiej podstawie oszacowano kaloryczność makroskładników. - o tym wiadomo od ponad wieku. Już wspomniany przed chwilą przeze mnie Atwater zauważył, że ilość energii uzyskana w bombie kalorymetrycznej i w warunkach ustrojowych jest inna. W znakowaniu wartością odżywczą żywności bierze się to pod uwagę stosując tzw. równoważniki fizjologiczne. Związane jest to z jednej strony ze strawnością spożywanych pokarmów i przyswajalnością poszczególnych składników pokarmowych, z drugiej wynika to z faktu, iż w warunkach wewnątrzustrojowych nie jesteśmy w stanie pozyskać pełnej dawki energii chemicznej z białka, gdyż grupy aminowe neutralizowane są do mocznika i wydalane z ustroju - to własnie dlatego przyjmuje się, że 1g białka to 4kcal, a nie 5,65kcal jak sugeruje wynik uzyskany podczas spalania w bombie kalorymetrycznej.
Ale mnie chodzi o coś nieco innego. Jeżeli dostarczę jednorazowo więcej niż mój organizm jest w stanie zużyć na pokrycie bieżących potrzeb, to czy nie doprowadzam do sytuacji, że "nadwyżka" i tak zostaje zmagazynowana niezależnie od tego, co i ile zjadłem w ciągu dnia. - pisałem o tym w poprzednich wypowiedziach. Jeśli w krótkim okresie czasu(powiedzmy w ciągu godziny) dostarczymy dużo energii, powiedzmy - 100% dziennego zapotrzebowania, to część z niej zostanie zmagazynowana pod postacią tłuszczu. Skoro jednak przez pozostałe 23 godziny będziemy pościć, to ową nadwyżkę spalimy.
Sprawa komplikuje się jeżeli dostarczę w tym największym posiłku ogromnych ilości cukrów prostych i tłuszczu, ale w zgodzie z cyferkami bilansu. Bo idąc tym tropem rozumowania, to można się żywić ćwiartką tortu czekoladowego zjadaną na dwa posiłki/
- taki sposób odżywiania może nieść za sobą szereg niekorzystnych konsekwencji dla ogólnie pojętego zdrowia metabolicznego. Już sam choćby przedłużający się deficyt białka, a także jodu i selenu obniżyłby aktywność tarczycy i doprowadził do spowolnienia metabolizmu. Tak więc ta sama dawka energii utrzymywana przez dłuższy czas przy takim składzie diety spowodowałaby
przyrost masy ciała, ale nie dlatego że byśmy tyli na ujemnym bilansie, tylko dlatego, że nasze zapotrzebowanie na energie związane z BMR już by się zmniejszyło. Gdybyśmy więc chcieli być na bilansie "neutralnym" musielibyśmy konsekwentnie obniżać spożycie energii.
Osobną kwestią byłby postępujący ubytek tkanki mięśniowej - a wiec pogorszenie składu ciała czemu towarzyszyłby jeśli nie ilościowy - to procentowy przyrost tłuszczu.
Generalnie jednak nie można mówić, że prawa fizyki nie stosują się do organizmu ludzkiego, bo się stosują. Organizm nie może odłożyć w postaci zapasów energii której nie ma, jeśli coś odkłada to oznacza że jest to energia której
nie jest w stanie wykorzystać na bieżące potrzeby, czyli z definicji - nadwyżka. Możemy oczywiście zacząć bawić się w filozofów i tworzyć założenia dotyczące tego że skoro teoretycznie powinien wykorzystywać - a nie wykorzystuje, to znaczy, że to nie jest nadwyżka, ale takie rozumowanie zaczyna prowadzić do zmiany definicji elementarnych terminów i tworzeniu nowych znaczeń...
Ważniejsze chyba jest to by pamiętać, że energia może mieć różne formy. Warto wiedzieć, że tylko cześć uwalnianej z pokarmu energii ma charakter energii użytecznej, czyli takiej która może zostać wykorzystana w procesach biochemicznych w naszym organizmie. Pozostała część rozpraszana jest w postaci ciepła. Schodząc do poziomu komórkowego - fosforylacja oksydacyjna, czyli proces w którym powstaje ATP może ulec rozprzężeniu i już bilans reakcji zostaje zaburzony (w odniesieniu do ATP), a znaczna część otrzymanej energii ma postać ciepła. Ale przecież ta energia nie znika i nie bierze się znikąd. Zasady fizyki nadal obowiązują. Pomimo tego, że 1g tłuszczu dostarcza 9 kcal, to zależnie od chociażby aktywności katecholamin i białka zwanego termogeniną organizm może pozyskać z tego tłuszczu różne ilości ATP i ciepła. Ilość całkowitej pozyskanej energii będzie jednak taka sama.
Zmieniony przez - faftaq w dniu 2013-12-15 16:08:58