Ta dam!!! Już po artroskopii. Ogólnie był to dla mnie "mały pikuś". Bałam się jednak, bo a sali przede mną 2 babki miały i jęczały strasznie i ciągle szpikowały się środkami przeciwbólowymi, mówiły, że zastrzyki w brzuch bolą. Ja natomiast nie miałam żadnych problemów, pewnie przyjemne to nie było, ale już po 3 godzinach chodziłam o kulach, żadnych środków przeciwbólowych nie brałam, nawet drenu nie miałam. Troche się tylko zdenerwowałam, bo lekarz nie wyjasnił mi co i jak no i po głowie chodziły różne myśli, zwłaszcza, że wyprost kolana nie nastąpił no i sobie myślałam, że jest taka ruina, że nic nie mógł już zrobić.
Okazało się że zerwałam więzadła, które zrosły się w sposób uniemożliwiający ruch w kolanie, blokowały ruch. Podobno wszystko już naprawione. Tyle na razie wiem, bo dokumentów jeszcze nie dostałam (dostanę w gabineciku na wizycie prywatnej). Te więzadła to podobno jakies "mniej ważne", lekarz powiedzial tylko że o karierze kolarskiej mogę zapomnieć.
Miałam rehabilitację - 3 sesje i zgięcie oraz wyprost są coraz lepsze. Podobno jakiś przykurcz się zrobił i trzeba rozćwiczyć no i zadbac o
zwiotczałe mięśnie. Ta rehabilitacja z tego wszystkiego była najbardziej bolesna. Na razie mam ćwiczyć sama.
Pozdrawiam