Niedziela 25.05.2014 Długi bieg
W planie 22km. Niby trzy tygodnie wcześniej biegłem już 20km, ale dwa weekendy z rzędu do biegu nie doszło z powodu infekcji (anginy pewnie? może grypy) więc bałem się niezmiernie dystansu. Z drugiej strony poprzedzające mocniejsze niż wcześniej biegi napawały mnie nadzieją nie tylko na ukończenie dystansu ale również na dobry czas/tempo.
Wyszło 22km w 2:19:21, chyba 9.46km/h, 6:20 min/km. Do tego życiówka na 10km (1:00:08) oraz pierwszy dystans półmaratonu w życiu (2:13:17). Mogło być lepiej, ale widząc jak dobrze mi szło na początku napaliłem się najpierw na zrobienie dyszki poniżej godziny. Byłem na tyle naiwny, że sądziłem, że jeśli pójdzie mi tak dobrze to po przyjściu adaptacji do wysiłku tętno spadnie, ja przyspieszę i może zrobię 20km poniżej 2godz nawet...
Miałem w sumie powody tak sądzić. Początek w tętnie poniżej 140 a tempo niewiele ponad 5:40. Jednak później było już tylko gorzej i wolniej, chociaż dzielnie walczyłem. W sumie po biegu tętno średnie 147, maksymalne 156 (podbiegi).
Wiem, że dyszka poniżej godziny jest w zasięgu. Nie zrobiłem tego tylko z powodu przyjścia rozwagi na 10tym kilometrze i wówczas przestałem się napinać. Więc już od 10km tempo spadało stopniowo.
Do tego w poprzedzającą noc spałem może 5.5 godziny (praca na bardzo wcześnie - śniadanie i lunch, normalnie nie pracuję w weekendy) a po ciężkiej pracy dobre 5km chodzenia z żoną po mieście za zakupami. Do biegu podchodziłem po kilku posiłkach oraz trzech kawach. Mimo to jestem bardzo zadowolony z wyniku.
Kolejna niedziela 2km w dół według planu - 20km.
Poniżej cyferki. Kalorie zgadzają się mniej więcej ze wskazaniami zegarka. Polar pokazał nieco ponad 2100.