mastiMówiac prawdę troche mnie to irytuje,bo te wieloryby nawet nie przejawią żadnych chęci by wstać z tego łóżka,wyczynem jest jak zechce im sie usiąść...
To ja się odezwę jako prawie taki wieloryb-mastodont (kilka lat temu)
Otyłość to nie tylko chorobliwy nadmiar tkanki tłuszczowej, ale również chora psychika. Każdy kto zlekceważy ten fakt przegra z nią każdą wojnę.
Najpierw o "wielorybach".
To nie jest tak, że Ci ludzie leżą sobie beztrosko w łóżkach i kiwają radośnie stópkami, bo zaraz ktoś ich nakarmi. Taki stan to kalectwo i ciężka choroba, ze wszystkimi konsekwencjami: odleżyny, kwestie higieniczne, smród, łój i pot. Do tego brak jakiegokolwiek satysfakcjonującego życia uczuciowego, o erotycznym nie wspominając.
Takie życie to cierpienie i łatwo mówić "wystarczy chcieć".
Nie wiem czy zdajemy sobie sprawę z tego jak ogromny głód musi czuć takie ciało. Wyobraźmy sobie żołądek wielkości bębna w pralce, który trzeba zapełnić.
Tu nie pomoże dieta. Głód jest jednym z najstraszniejszych odczuć każdego człowieka. Nie mówię tu o siłaczach, którzy nie potrafią pokonać pokusy zeżarcia tuzina ptysiów w cukierni, ale o prawdziwym, fizycznym głodzie odbieranym jako skrajne cierpienie. Bo niby czym różni się psychiczne postrzeganie głodu przez 300-kg faceta przykutego do łóżka, od głodu odczuwanego przez osobę głodującą z biedy?
Tu nie pomogą ćwiczenia. Skoro nie można wstać z łóżka bez narażania kręgosłupa na uraz, to o jakich sensownych ćwiczeniach mowa? Na leżąco? Ile razy trzeba ściągnąć np. rączkę wyciągu, albo wycisnąć hantla żeby spalić 1000 kcal? Dużo
Po drugie - i tu już powołam się na swoją przeszłość - nie macie pojęcie jak bardzo się nie chce podejmować kolejnych kroków. Po prostu, Grubas we łbie tak kieruje myśleniem, że nie chce się i już. Widzieliście kiedyś ludzi cierpiących na ciężką depresję, otępiałych i obojętnych? To dzieje się w głowie każdego osobnika z otyłością kliniczną. Na zewnątrz może nawet być duszą towarzystwa, jowialnym i zadowolonym typkiem, a w środku dramat... Jeżeli macie takich znajomych, nie dajcie się zwieść pozorom (chociaż będą odgrywali swoje role oskarowo) tam nie jest dobrze.
I jak się chce coś zrobić dla takiego człowieka, to nie wolno powielać takiego schematu: "On jest gruby, bo się obżera i nie lubi ruchu" - to błąd i przerzucenie na niego całej winy. Lepiej odwrócić postrzeganie sprawy na model: "On się obżera i nie ma ruchu, bo jest gruby". Zmiana niby tylko logiczna, ale - uwierzcie - otyłość odbiera władzę nad życiem i steruje nim w stronę dalszego tycia. Jest nie tylko konsekwencją nadmiernego obżerania i unikania aktywności fizycznej, ale również ich przyczyną. Dodatkowo otyłości bardzo często nabywamy w czasach młodości, kiedy poczucie odpowiedzialności, konsekwencji są dalekie od dojrzałości.
A zatem co robić? Zapobiegać. Ale jak? Obserwujemy znajomych, ich rodziny, dzieci i otoczenie. Niemal każdy zna kogoś kto ma problem
z %BF. Dziecko, dorosły, kobieta, mężczyzna - nie ma to znaczenia. Moi znajomi proszą mnie o radę. Przysyłają zdjęcia pt. "Mój syn / moja córka. Doradź. Pomóż. Co robić? Ma 10 lat i waży 65 kg. Ma 13 lat i waży 80 kg" A ja widzę galerię ludzi głęboko nieszczęśliwych. I nie potrafię im pomóc. No bo co powiem? "Niech się więcej rusza" "Nie dawaj mu/jej słodyczy" Przecież to banał, a dzieciaki są głęboko uzależnione od wyrzutów insuliny, dobrobytu i przeświadczenia, że wszystko im wolno.
Do tego dochodzi totalna nieodpowiedzialność i przyzwyczajanie od dziecka do nieponoszenia konsekwencji swoich czynów: nabroiłeś - mama i tato wszystko zrobią, żeby Ci się upiekło. Zresztą na wszystko są jakieś pigułki - tak jesteśmy wychowywani przez sprzedawców - to i na brzuch się pewnie coś znajdzie.
Wyobrażacie sobie np. wasze dziecko, dziecko waszego brata, siostry jako takiego wieloryba, gnijącego za życia w barłogu? Niemożliwe? Niestety możliwe.
No, ale odmów dziecku słodyczy, napojów itp. Przecież "wyrośnie".
Jesteśmy jednym z najbardziej tyjących narodów na świecie. Nasze nastolatki biją w tej niechlubnej statystyce resztę Europy. Żyjemy w kraju, w którym tradycja = nażreć się po dziurki w nosie z okazji każdych świąt. I będzie coraz gorzej. Niestety.
Ale się rozpisałem
To po obiedzie mnie tak poniosło
Trzeba poćwiczyć.