Eee, no, ja tu tajemnymi torturami nie operuję
Chodzi mi o to, że organizm ustala sobie tzw. 'set point', czyli wagę i gabaryty, które uważa za optymalne i do których uparcie dąży. Można powiedzieć, że schodzenie poniżej tego set pontu jest wbrew fizjologii i zaburza wewnętrzną równowagę organizmu
Jedna droga to głodówka na siłę, ale tu jest jeden myk: metoda banalna (każdy może się zagłodzić), rezultaty względnie szybkie, ale próby wejścia na wyższą kaloryczność, a zwłaszcza jeśli ta kaloryczność to syf kończą się powrotem do set pointu i to bardzo szybkim. Często z nawiązką.
Przyczyny to ten "zaprogramowany", na chwilę obecną fizjologiczny set point oraz utrata masy mięśniowej i spadek metabolizmu.
Inny powód, taki prozaiczny: opróżnione na szybko komórki tłuszczowe. To tak, jakbyście wylały szybko coś z garnka. Jest pusty, ale tej samej wielkości. Jeśli na chybił trafił wyleje się na nie wiadro wody, to błyskawicznie się zapełnią. Z obserwacji pań w kurniku i wcześniej w dziennikach wiemy, że ponowne wypełnienie tych garnków to kwestia 3 miesięcy, jeśli wróci się do poprzednich nawyków żywieniowych. Jednak, niektóre źródła podają, że widmo efektu jo-jo wisi nad nami przez min. 2 lata. Dzieje się tak dlatego, że liczba komórek tluszczowych w organiźmie jest stała. Część oczywiście umiera, ale natychmiast są zastępowane przez nowe. Mało tego, nie dość, że ta ilość odnawia się, to jeszcze organizm potrafi je mnożyć
Inna metoda zejścia poniżej setpointu jest skomplikowana, wymaga ataków od każdej strony, przełamania oporu organizmu. Trzeba potraktować komórki tłuszczowe jak winogrona
Można powoli je zasuszyć otrzymamy rodzynki. Oczywiście rodzynki wrzucone do wody napęcznieją, ale zajmuje to dużo dłużej i daje czas na opamiętanie się.
Pal licho, jeśli to "zwykłe" odchudzanie i przełamanie zastoju. Problem zaczyna się, kiedy dokopiemy się do zapasów tłuszczu, które NIGDY nie były ruszone. Tak jak miss nigdy przedtem nie była szczuplejsza niż teraz, tak i Ann nie miała mniejszej ilości tłuszczu na udach.
I tu się schodki zaczęły. Czy jest możliwe
miejscowe spalanie tłuszczu. Generalnie powiem, że nie.
ALE:
U osób z takim doświadczeniem i poziomem zdyscyplinowania jak Ania1 i Ania2 można zacząć kombinować próbując przkonać układ hormonalny, że magazynowanie tłuszczu w tych newralgicznych miejscach jest niepotrzebne. Ale przy takich próbach wszystko, dosłownie wszystko ma znaczenie: dieta (BTW, dobór produktów, operowanie czitami), trening siłowy, a nawet aerobowy, oczywiście suplementacja i zabiegi dodatkowe, np. masaże.
Trudne jak cholera, zajmuje duuuużo czasu i wymaga żelaznej dyscypliny.
Przy pomyślnych wiatrach, utrzymując wagę przez długi, długi okres czasu daje się nowy set point ustawić. Ale tak jak mówię: ilość komórek tłuszczowych, więc widmo utraty tego, co się osiągnęło dalej jest.
Powiem szczerze, nie zdecydowałabym się na taki eksperyment z kimś, komu nie ufam, bo i po co, skoro za 3 miesiące będzie w tym samym miejscu?
Wierzę natomiast, że Anie nie tylko osiągną cel, ale i będą się nim cieszyć długo, innymi słowy, utrzymają go. Już na zawsze
Koniec wykładu