Czasami (1-2 razy w tygodniu) musialem jadac na miescie. Hehe u nas w Polsce to jest dopiero problem, zeby znalezc cos "Monti" w restauracjach :D. Troche smieszylo mnie jak w ksiazce Montignac pisze ze wieczorem jak juz wrocimy do domu bedzie nam trudniej zjesc cos a'la Monti, niz w restauracjach w ciagu dnia. Ja jak juz musialem cos wcinac na miescie, to z reguly byla to shoarma z kurczaka z surowka (niestety w sphinxe jest ona z kukurydza, ale jak sie zje z 7-8 ziarenek to raczej wielkiej tragedii nie ma) i jeszcze do tego salatka z tunczyka.
Ostatnio wieczorami, jak wracam z uczelni, kupuje kurczaka z rozna. Czasami zjadam polowe (z reguly te kurczaki sa bardzo male) i oczywiscie bez skory. No, czasami PRAWIE bez skory . Jak myslicie, czy taki kurczak na kolacje jest ok? Do tego jakis pomidorek, albo ogorek kwaszony. Mnie sie wydaje, ze jest to prawie idealna kolacja. Na noc powinno sie jesc glownie bialko, a taki kurczak ( nie liczac skory) to prawie samo bialko. No i jaka wygoda z takim kurczakiem. Od razu gotowy, nic tylko odwinac z papierka i zjadac. Tylko ta cena... 13-15 zloty za sztuke. A te sztuki czasami sa na prawde baardzo male. Pozdrawiam!