Taefka, dziekuję, spróbuję się przestawić. Mam w pracy mikrofalówkę, tylko czasu nie mam, żeby jeść, ale może jakoś to zorganizuję. Tak naprawdę to ciągle nie mogę się wyzwolić z tego, że w ciągu dnia jem mało, dopiero po powrocie do domu dużo (np. solidny obiad). Nie mam już kłopotów z komponowaniem wg. MM, nie bardzo tylko pilnuje proporcji (węgle:tłuszcze:
białka), ale chyba nie jest najgorzej.
Babeczko, miło Cię znów widzieć. Wieczorem staram się - jeśli już - chrupnąć pestki słonecznika lub orzeszki ziemne, albo śliwki suszone. Jednak odkąd jem Zastanawiam się czy nie wypróbować waszej, ciągle tu wspominanej diety tłuszczowe, bo chociaż ze mnie weteran odchudzania, tego nie próbowałam, a może uda się zrzucić szybciej parę kilo.
Syska, jak tam po pszenicy? Żyjesz? Do tego na pewno już się nie dam namówić.
A w ogóle to dzisiaj chodzi za mną (i tupie!) zwykła, pszenne bułeczka, świeżutka, chrupiąca i z masłem. Chyba natychmiast wejdę na wagę, bo spoglądanie do lustra coś dzisiaj nie działa.
gania