SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Spawareczka wychodzi z krzaków

temat działu:

Ladies SFD

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 71092

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 94 Napisanych postów 5856 Wiek 40 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 54638
Wcześniej okazjonalnie, a od stycznia praktycznie 100%, ale nie jest to wersja oficjalna. Oficjalna brzmi - chwilowo nie mam potrzeby
A, że wychodzi, jak wychodzi to mięso jadam jedynie w postaci salami na pizzy

Aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/[Stara_Gwardia]_DT/Lejjla-t988136.html

"Mięśnie są pojętne jak woły robocze.Jeśli ostrożnie,krok po kroku,
zwiększa się obciążenie,uczą się je znosić."

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 48 Napisanych postów 885 Wiek 41 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 17458
Bardzo podobnie wygląda to u mnie w wersji oficjalnej w tej chwili i nie zarzekam się, ze to na zawsze:) Choć póki co jakoś idzie i im dalej w las, tym ciekawiej:) Odrzuciło mnie samo od ryb jesienią, nabiał może dla mnie nie istnieć, a mięso zbrzydło mi po rocznym dowalaniu białka po 120-130 gram. Bywa, ze ktoś serwuje mi jakieś danie z makaronem na ten przykład i mam swiadomość tego, ze pewnie jest w nim jajko, ale przecie nie bedę tego jajka odzyskiwać :)


Zmieniony przez - Spawareczk w dniu 2015-07-10 09:53:58

" - Tato.... - ciągnąłem słabym głosem. - Nie jestem pewien co robić, ledwie mogę się ruszać..
- Synu.... - powiedział z nagłą determinacją. - jeśli nie możesz biec, idź. Jeśli nie możesz iść, czołgaj się. Rób to, co musisz i nigdy, przenigdy się nie poddawaj.

Zamknął oczy i mocno mnie uścisnął. Wyciągnąłem rękę i położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Tak zrobię, tato - wymamrotałem. - Nie poddam się.
Rozluźnił uścisk, a wtedy moja głowa bezwładnie opadła na brzuch. Rozłożyłem ręce i nogi a potem postąpiłem tak, jak radził - zacząłem się czołgać."

http://www.sfd.pl/Spawareczka_wychodzi_z_krzaków-t1033235-s9.html 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 452 Napisanych postów 5813 Wiek 45 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 438654
Zupa miso z tofu!!!!!

This is the best deal you can get.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 48 Napisanych postów 885 Wiek 41 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 17458
Piątek, sobota

Od wczoraj mam gości. 4 sztuki przyjechały na wieczór, pozostałych 14 przyjezdnych zamelduje się dziś. Niedoczas! Trzeba ogarniać towarzystwo.

Wczoraj wcisnęłam Kettle, Kołcz zmęczył nas siłowo niemożebnie. Udało mi się zrobić press na dwie ręce z kettlami o wadze 16 kg ( 3,4 powtórzenia w seriach. Piąte seria już tylko dwa i lekko dopchane z nóg). Przenoszenie kettla wokół głowy wykonane kettlem 20 kg. Do tego swingi, pompki głębokie na kettlach, siady, snatche Kettlami 16 kg. Na koniec zafundował nam wykroki chodzone bez obciążenia. 4 x długość sali bez przerwy. Kołcz zdziwiony, ze targałam te 16 i 20 - powiedziałam, ze to po szpinaku Nie wiem co się dziej, ale progres jest :) ... roślinny progres

Zakwaszone bary, plecy, trice, poslady, czwórki
Trzabyło to rozbiegać, kiedy goście jeszcze spali - ciężko mi z rańca - zawsze, ale jaki się człowiek rozhula, zakwas przewalczy, to idzie :)





.. no to lecę do garów






Zmieniony przez - Spawareczk w dniu 2015-07-11 12:54:25

" - Tato.... - ciągnąłem słabym głosem. - Nie jestem pewien co robić, ledwie mogę się ruszać..
- Synu.... - powiedział z nagłą determinacją. - jeśli nie możesz biec, idź. Jeśli nie możesz iść, czołgaj się. Rób to, co musisz i nigdy, przenigdy się nie poddawaj.

Zamknął oczy i mocno mnie uścisnął. Wyciągnąłem rękę i położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Tak zrobię, tato - wymamrotałem. - Nie poddam się.
Rozluźnił uścisk, a wtedy moja głowa bezwładnie opadła na brzuch. Rozłożyłem ręce i nogi a potem postąpiłem tak, jak radził - zacząłem się czołgać."

http://www.sfd.pl/Spawareczka_wychodzi_z_krzaków-t1033235-s9.html 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 550 Napisanych postów 7987 Wiek 47 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 99207
Bieglem dzis w deszczu, "dorobilem" sie pewnego skojarzenia i przemyslen, i przy okazji nijak nie moglem nie pomyslec o Tobie. Jestes dla mnie wzorem do scigania jesli idzie o dystanse - a jednoczesnie, przeciez nie masz wcale jakiegos ogromnego stazu lat w dziedzinie - powiedz prosze kiedys, w ramach refleksji, jak to u Ciebie bylo, skad sie wzielo ? Myslalem sobie dzis o tym, w kontekscie przeroznych rzeczy, prosze sie nie poplakac ze smiechu - skarpetek, bialych, i materialowych spodni na kant, czarnych lakierek.. Bialej koszuli, muchy i krawata.. Garnituru noszonego na codzien, oliwek, anchois, fety, krewetek i kaparow. Wytrawnego wina, szampana, whisky. W koncu - biegu na 10, 20, 40 km. Triathlonu krotkiego i dlugiego.. Wszystko wymieniam w miare chronologicznie. Wszystko to polaczylem sobie w calosc.. ( wszystko to odzwierciedla to, czego na pewnych etapach zycia nienawidzilem i nigdy nie uwierzybym, ze pokocham, a kocham.. )

Myslac, kurcze, jednak do wszystkiego trzeba zwyczajnie dojrzec, dorosnac..






Zmieniony przez - xzaar77 w dniu 2015-07-12 17:24:06

Aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/_DT_Xzaar._Triathlon,_cel_Double_IronMan_2017_-t1018057-s340.html

Cele 2016:

1. Sieraków Triathlon dystans 1/4 IM - http://triathlonsierakow.pl - 28.05.2016 - 02:34:12
2. Challenge Venice dystans IM - http://www.challenge-family.com/challenge-venice/ - 05.06.2016 11:47:48
3. Challenge Poznań ME dystans IM - http://challenge-poznan.pl - 24.07.2016 11:35:22
4. Ironman 70.3 Gdynia - http://ironmangdynia.pl/pl/ - 07.08.2016

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 452 Napisanych postów 5813 Wiek 45 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 438654
Spawareczk

.. no to lecę do garów



Ładnie Cię tam wcięło przy tych garach, jakieś trzy dni:) Spiżarnia pewnie pełna:)

This is the best deal you can get.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 48 Napisanych postów 885 Wiek 41 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 17458
Total niedoczas. Snu po 4-5 h. W robocie od 6. Jutro juz wolne i start, wiec nadrobie wpiski. Priorytetem jednak jest spanie, bo bez tego to ja daleko nie dobiegne:) mam 15 minut do spotkania z Klientem, kimam w aucie

" - Tato.... - ciągnąłem słabym głosem. - Nie jestem pewien co robić, ledwie mogę się ruszać..
- Synu.... - powiedział z nagłą determinacją. - jeśli nie możesz biec, idź. Jeśli nie możesz iść, czołgaj się. Rób to, co musisz i nigdy, przenigdy się nie poddawaj.

Zamknął oczy i mocno mnie uścisnął. Wyciągnąłem rękę i położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Tak zrobię, tato - wymamrotałem. - Nie poddam się.
Rozluźnił uścisk, a wtedy moja głowa bezwładnie opadła na brzuch. Rozłożyłem ręce i nogi a potem postąpiłem tak, jak radził - zacząłem się czołgać."

http://www.sfd.pl/Spawareczka_wychodzi_z_krzaków-t1033235-s9.html 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 48 Napisanych postów 885 Wiek 41 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 17458
Nadejszła wiekopomna chwila.
Zrobiłam w pracy tydzień w trzy dni. jedyne na co cierpię, to brak snu. Jutro już wolne.
Opuszczam rolety, wygłuszam sypialnie i śpię bez endu. 9-10 h załatwi sprawę.

W drodze z pracy zamknęłam szufladkę z zadaniami zawodowymi i automatem i z impetem otworzyła się szufladka Super Trail 130 km. Za 24 h wyruszam. Stres w robocie skutecznie przyćmił start, ale teraz dochodzi od mnie ten niepokojący ścisk w żołądku (kiedy powinnam jeść), niepokojące ADHD (kiedy powinnam leżeć i pachnieć) i emocje powoli kumulują się wypełniając mnie całą i zaczynają dobijać falami do krawędzi jak kawa w kubku podczas jazdy samochodem. Nieznaczna jest granica między adrenaliną, euforią, nabuzowaniem do granic a paniką.

Robię zamach na dystans, tyle jeszcze nigdy nie było. Zapowiadają upał, będzie bolało, będzie ciężko. Pić, jeść, przebierać nogami - to jedyna droga do celu. Nie celuję w konkretny czas, bo ciężko przewidzieć reakcje organizmu. Mam jakieś limity w głowie, ale rzadko można je przełożyć na realia Ultra. Trzymam się prostej zasady : im wolniej zaczynam, tym szybciej kończę... i mojej mantry: człowiek jest silny, gdy jego myśli są silne... musimy wierzyć w to czego pragniemy, bo inaczej nie damy sobie szansy na sukces.

Nie znam trasy - to wielki plus! Uwielbiam biegi, w których celem nie jest meta, ale zaspokojenie ciekawości. Kiedy celem jest sprawdzenie tego, co kryje się za kolejną górą

Dziś jeszcze zabawa kettlami - nic mocnego. Ostatnio strasznie się zakwaszam i wolałabym tego uniknąć.

" - Tato.... - ciągnąłem słabym głosem. - Nie jestem pewien co robić, ledwie mogę się ruszać..
- Synu.... - powiedział z nagłą determinacją. - jeśli nie możesz biec, idź. Jeśli nie możesz iść, czołgaj się. Rób to, co musisz i nigdy, przenigdy się nie poddawaj.

Zamknął oczy i mocno mnie uścisnął. Wyciągnąłem rękę i położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Tak zrobię, tato - wymamrotałem. - Nie poddam się.
Rozluźnił uścisk, a wtedy moja głowa bezwładnie opadła na brzuch. Rozłożyłem ręce i nogi a potem postąpiłem tak, jak radził - zacząłem się czołgać."

http://www.sfd.pl/Spawareczka_wychodzi_z_krzaków-t1033235-s9.html 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 48 Napisanych postów 885 Wiek 41 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 17458
xzaar77
Bieglem dzis w deszczu, "dorobilem" sie pewnego skojarzenia i przemyslen, i przy okazji nijak nie moglem nie pomyslec o Tobie. Jestes dla mnie wzorem do scigania jesli idzie o dystanse - a jednoczesnie, przeciez nie masz wcale jakiegos ogromnego stazu lat w dziedzinie - powiedz prosze kiedys, w ramach refleksji, jak to u Ciebie bylo, skad sie wzielo ? Myslalem sobie dzis o tym, w kontekscie przeroznych rzeczy, prosze sie nie poplakac ze smiechu - skarpetek, bialych, i materialowych spodni na kant, czarnych lakierek.. Bialej koszuli, muchy i krawata.. Garnituru noszonego na codzien, oliwek, anchois, fety, krewetek i kaparow. Wytrawnego wina, szampana, whisky. W koncu - biegu na 10, 20, 40 km. Triathlonu krotkiego i dlugiego.. Wszystko wymieniam w miare chronologicznie. Wszystko to polaczylem sobie w calosc.. ( wszystko to odzwierciedla to, czego na pewnych etapach zycia nienawidzilem i nigdy nie uwierzybym, ze pokocham, a kocham.. )

Myslac, kurcze, jednak do wszystkiego trzeba zwyczajnie dojrzec, dorosnac..


Zmieniony przez - xzaar77 w dniu 2015-07-12 17:24:06


Nigdy nie mów nigdy:) Każdy w życiu przechodzi pewne etapy, osiąga pułapy i dojrzewa do rzeczy, których kiedyś nie robił/lubił/nie chciał. Tylko świnia nie zmienia zdania i tylko ludzie płytcy nie poznają się z samym sobą na tyle, bo dostrzegać zmiany i na nie reagować. Niektóre zmiany wynikają z potrzeby progresu (jak Twój Triathlon któtki, długi), inne zaś są realizacją dziecięcej ciekawości, której nie boimy się za dorosłego. Jakże komfortowe jest to, ze mamy siły i środki na realizację tego,co kiedyś było w sferze marzeń.

Z tym dojrzewaniem to też nie jest tak jednoznacznie. Znam ludzi, którzy 15 lat temu byli tacy jak 5 lat temu i za kolejnych 5 będą tacy sami. Chyba troche fajniej świadomie się rozwijać, popełniać błędy i zaliczać pewne levele w życiu. (swoją drogą - kupę czasu zajęło mi dojrzewanie do szpilek - dziś kocham je i nienawidzę ich jednocześnie )

Biegacz to taki rodzaj człowieka, który coś goni, lub przed czymś ucieka.
Całe życie występuję w jednej z ww ról. Sport towarzyszył mi od najmłodszych lat. To on nauczył mnie dyscypliny i szacunku, tego, ze nie ma nic za darmo, że jak sie nie wywrócisz, to się nie nauczysz. Sport z choleryka II stopnia zrobił pokornego baranka, który nie trwoni sił na rozwiązywanie na siłę czyichś problemów, lub papranie się we własnym błotku. Sport ukierunkował moją energię, która niewłaściwie wykorzystana przynosiła katastrofalne skutki.

W Szkole Podstawowej łapałam się wszytskich możliwych SKS-ów, uczęszczałam do klasy o profilu sportowym, później uprawiałam saneczkarstwo lodowe i w 8 klasie podstawówki zrobiłam klasę sportową na jednych z zawodów rangi ogólnopolskiej. To pozwoliło mi dostać się bez problemu i po kosztach (co ważne, bo bida była w domu straszna) do sportowego LO w Karpaczu, gdzie przez 4 lata jeździłam w kadrze Polski saneczkarzy lodowych. To były czasy.... :)
Po LO musiałam wyprowadzić się z domu i zaczęłam się zabawa w pracę, studia...pożegnałam się z saneczkarstwem i jeszcze wzglednie aktywnie śmigałam po górach . Im dalej, tym było gorzej. Po studiach przebimbałam kilka lat na to, co odpuściłam sobie w LO. Stwierdziłam, ze skoro sanki nie wyszły, nie bedę jeździć na olimpiady, nie będę z tego żyła = nie znajdę w życiu już nic pasjonującego, wiec co mi tam.
Picie, palenie, imprezowanie, praca, układy, zawodowo-imprezowe towarzystwo. w wieku 25 lat ważyłam z osiemdziesiąt parę kilo. Dalej chodziłam po górach z fają w pysku, zadyszana, z bolącymi stawami... wyglądłam jak swoja własna ciotka.

Pewnego dnia (jesień 2008) stwierdziłam, ze muszę schudnąć... zaczęłam w końcu jeść (wcześniej głownie piłam alk), w pół roku poszło 20 kg. Latem 2009 rzuciłam palenie, kupiłam rower z tesco w promocji za parę złotych ( taki w stylu gratis na Wielkanoc do jajek ) i zaczęłam na nim śmigać. Złapałam rytm!

Jesienią 2010 zapisałam się na siłownie i zaczęłam regularnie uczęszczać. Bez wolnych ciężarów, coś tam na maszynach. Chodziłam, zeby się zmęczyć i zakwasić. Po chwili zaczęłam podbiegać na bieżni. To 10 minut, to 20... w końcu po 5-7 km, ale strasznie mnie to męczyło, brakowało mi przestrzeni.

Podczytywałam wówczas fora dla biegaczy i innych łazików i napotkałam relację dziewuchy cięższej ode mnie o jakieś 30 kg, która pokonała połmaraton. Długo nie myśląc założyłam buty i poleciałam ( 25 marca 2011). Trwało to może 40 minut i było rozpaczliwym truchtem. Wróciłam do domu, padłam, po trzech dniach przestało boleć i zrobiłam to sobie kolejny raz. Przeczytałam w międzyczasie, że jeśli biega się 10 km w godzinę, to jest wypas. Zawsze chciałam byc na wypasie:)

Zmierzyłam rowerem trasę przy obwodnicy i wychodziłam co drugi dzień dymając 6 x wymierzone 1,5 km + odcinek 11,1 km. biegałam dopóki nie zaczełam schodzić poniżej 60 minut. W na początku maja 2011 wyczaiłam jakiś bieg w Bolesławcu, pojechałam tam z partyzanta i po niecałych 2 m-cach biegania wykreciłam minut. Wynalazłam półmaraton w Nowej Soli w czerwcu 2011 i trenowałam mocno, bo chciałam tam złamać 2 h.

Pojechałam, bieglam w strasznym upale i wybiegałam 2:01. Poleciałam jeszcze w kilku imprezach, popoprawiałam czasy na każdym dystansie i w sierpniu 2011 wymyśliłam, ze przebiegnę maraton we Wrocławiu (maraton? co to jest i ile to ma?:) . Przed maratonem przeprowadzałam się i znalazłam talerze poobwijane w stare gazety, gdzie podłużny półmisek obwinięty byl artykułem o Maratonie Karkonoskim - świry - pomyślałam... ale ziarnko padło na glebę

We wrześniu 2011, po pół roku od pierwszego biegu, przeżyłam swój pierwszy maraton. W upale, pod kurtynami wodnymi, z zawirowaniami w bani przebiegłam linię mety z wynikiem 4:02. W butach za 59 zł (najtańsze kalenji - nie inwestowałam, bo nie wiedziałam czy mi nie przejdzie po tym maratonie ) odebrałam medal, popatrzyłam przed siebie, przeszłam kilka kroków na ołowianych nogach i Maraton Karkonoski wylazł z tyłu głowy i stał się priorytetem, który motywował mnie przez nastepny rok.

Wpadło jeszcze kilka maratonów, wyśrubowałam życiówki, ktoś w międzyczasie podesłał mi filmik z UTMB sugerując mi (prześmiewczo), ze moze ten kierunek?? .... i w sierpniu 2012 stanęłam na starcie Maratonu Karkonoskiego. Znałam trasę jak własną kieszeń, każdy kamyk, każdą skałkę testowałam w każdych warunkach. Przybiegłam jako 13 kobieta, po przekroczeniu linii mety widziałam tylko jeden obrazek. Alpy w 2014 r.

Biegałam, zbierałam punkty, doświadczenie, nabawiłam się rwy kulszowej, leczyłam i znów biegałam, zaliczałam polskie biegi na 50,85,100 km, żeby w sierpniu 2014 r znaleźć na starcie biegu marzeń. Marzenie spełniłam:) Tego, co mam w głowie i w serduchu nikt mi nie odbierze.

Jutro kolejne wyzwanie. 130 km to dużo. Dużo. Daleko... ale jak inaczej dowiem się czy dam radę, jeśli nie spróbuję? Dwie setki w tym roku już mam za sobą. to tylko (az) + 30 km
1

" - Tato.... - ciągnąłem słabym głosem. - Nie jestem pewien co robić, ledwie mogę się ruszać..
- Synu.... - powiedział z nagłą determinacją. - jeśli nie możesz biec, idź. Jeśli nie możesz iść, czołgaj się. Rób to, co musisz i nigdy, przenigdy się nie poddawaj.

Zamknął oczy i mocno mnie uścisnął. Wyciągnąłem rękę i położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Tak zrobię, tato - wymamrotałem. - Nie poddam się.
Rozluźnił uścisk, a wtedy moja głowa bezwładnie opadła na brzuch. Rozłożyłem ręce i nogi a potem postąpiłem tak, jak radził - zacząłem się czołgać."

http://www.sfd.pl/Spawareczka_wychodzi_z_krzaków-t1033235-s9.html 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 452 Napisanych postów 5813 Wiek 45 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 438654
Piękna historia, dużo w niej wytrwałości i determinacji, moje uznanie:) Ja też jestem choleryk z natury, a sport pozwala mi- tak jak Tobie - ukierunkować wewnętrzne szaleństwo pozytywnie.

Studia pamiętam przez obłok dymu i kieliszek, zupełnie inaczej niż dzieciństwo i młode lata na awf-ie... Jeśli był sport przed studiami i po studiach - czy to oznacza, że studia psują człowieka?

Powodzenia jutro!

This is the best deal you can get.

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Głodnej baby dziennik

Następny temat

Zuzka light

WHEY premium