Viki, A jeszcze strączki mi się pokończyły.
Muszę pogotować i porobić zapasy,bo ja poza strączkami, owsianymi, owocami i korzeniowymi to jakoś za innymi węglowodanami nie bardzo.
Mathilda, warto ogólnie we wszystkich kosmetykach unikać parabenów, poza tym, w przypadku szamponów silikonów, które obciążają włosy i tak już zmasakrowane potem i częstym myciem. Niektórych też drażnią SLS i SLES. I tych składników bym poszukiwała, zwłaszcza dwóch pierwszych. Parabeny łatwiej wykryć, bo ich nazwy mają w sobie "paraben", np. : ethylparaben, propylparaben, methylparaben. Jeżeli chodzi o silikony to np. : silicone latex, latex, dimethyl silicone, dimethicone. Oj tego jest dużo i też różnią się swoim działaniem.
Najczęściej ich nazwy kończą się na silicone, methicone, siloxane. Wyjątkowo, warto zajrzeć na wizaż.
Podeślę Ci na priv linka, gdzie znajdziesz listę jakie szampony je zawierają a jakie nie, co dziewczyny na bieżąco uzupełniają. Zwłaszcza, że czasami jedna firma ma produkty z ich dodatkiem, jak i też „czyste”. Przy okazji znajdziesz tam więcej tych nazw, żeby wiedzieć czego szukać. Jak będziesz miała problem z rozszyfrowaniem jakiegoś składu to możesz uderzać do mnie na priv, bo trochę się bawiłam w rozszyfrowanie, może akurat będę wiedziała co się pod czymś kryje.
No i trzeba brać pod uwagę fakt, że nie ma złych i dobrych składników. Nawet dobry skład kosmetyku może się nie sprawdzić i odwrotnie, coś o nie do końca naturalnym składzie może nie czynić krzywdy. Tak czy inaczej, ja bym celowała w najzwyklejsze szampony ziołowe. Taki prawdziwy, oparty na kilku prostych składnikach oczyszcza włos, nie oblepia go i przygotuje na działanie odżywki, maski czy jakiegoś olejku, który położymy. Produkty bio są dobrym pomysłem
ale też wczytaj się w skład, bo różnie to bywa. Ja dodatkowo lubię też naturalne kosmetyki do włosów, np. położyć sobie raz na jakiś czas olej kokosowy, jakąś maseczkę własnej roboty. Ale z doświadczenia, nie za często, bo też łatwo obciążyć włosy. Bardzo dużo cudów siedzi w tych popularnych szamponach. Firmy typu Garnier, Pantene Pro-V, Sunsilk mają skład na pół opakowania, w których silikony oczywiście też występują.
Co do ćwiczenia w domu, wg mnie , tak całkiem podstawowo wystarczy: sztanga, sztangielki, odpowiednio dużo obciążeń, stojaki, piłka (sprawdzi się też w roli ławeczki
). I zrobisz świetne
treningi. Jeszcze buty do biegania, żeby zrobić aero.
Bez stojaków dałoby się, gdybyś miała pomoc w postaci rosłego osobnika, który podawałby Ci większe ciężary, ale to trochę upierdliwe.
Poza tym, stojaki można wykorzystać do invert rows. Jeśli są to oddzielne, dwa stojaki to łatwo je upchać (dodam, że nie mam oddzielnego pomieszczenia na siłownię, upycham wszystko po kątach) a ławeczkę mam prowizoryczną (chociaż akurat na niej nie czuję się pewnie, hehe) W ogóle robię, wiele tego typu kombinacji, np. podwyższenie, na które włażę też wymodziłam
, czasami można wykorzystać do czegoś zwykłe krzesła, np. do dipsów ). A akurat wyciskanie najczęściej i tak zamieniam na wyciskanie na piłce, ze sztangielkami, zamiast sztangi. Ten zamiennik sprawdza się bardzo fajnie. Porządną ławkę kiedyś na pewno zakupię, ale dopiero jak będę na swoim, bo na razie nie mam miejsca na więcej gratów. I w sumie na tym skończę swoje kompletowanie. Poza absolutną podstawą o której pisałam to mam jeszcze tylko drążek, ekspander, rowerek stacjonarny. I tyle.
Także, jak widzisz, nie jest tego dużo.
Podłogi nie muszę zabezpieczać, bo akurat w pomieszczeniu, w którym ćwiczę nie mam paneli i nie rysuje się z taką łatwością, ale i tak ciągi dodatkowo robię na dywanie. Musiałabyś coś podkładać albo zakupić specjalną matę pod sztangę. No ale zniszczenie może się przytrafić. Ja np. jestem tak zdolna, że w kilku miejscach poobijałam ścianę sztangą.
No i jeszcze jeden minus- hałas. Mieszkam w domu, więc nie mam problemu z sąsiadami, którym jak to przeważnie bywa, wszystko by przeszkadzało. Domownicy pogodzili się, że te ok. 1,5h muszą przetrwać. Odgłosy żelastwa i bluzgi zagłuszam muzyką.
Ale czym są te drobne niedogodności w porównaniu do możliwości ćwiczenia o dowolnej porze, straszenia buraczaną twarzą i rozwianym włosem jedynie siebie, walnięcia się w każdej chwili na podłogę bez dziwnych spojrzeń, zaoszczędzonego czasu na dojazdy i kasy na karnet, niepodkradanego żelastwa i braku tłumów (chyba, że zaprosimy gości
).