alem sie poczula mile polechatana tymi dwoma sogami!!! :o) dzieki dziewczyny! jezeli w dalszym ciagu na kazde trzy posty bede dostawac po dwa sogi, to droga do kariery stoi dla mnie otworem!!! ;o)))))
a tak na serio... co do jedzenia w pracy - moze kawalek chudej wedlinki drobiowej z ogorkiem czy marchewka? albo salatka z mieskiem (bez sosu lub z "oliwowym" sosem)? albo mile z pozytecznym - zrobic podwojna porcje kolacji i to, co zostanie w pudelko lub woreczek i do pracy? ja na szczescie jeszcze nie mam tego problemu, bo pracuje w domu (co niestety ma i swoje minusy)... ale juz wkrotce bede miala bardziej "latana" prace, wiec odczuje na wlasnej skorze ten problem.
babka, a skad ty bierzesz te buzki??
pakowac, ja wlasnie chodze 3 razy w tygodniu, tyle ze robie i
cwiczenia silowe, i aeroby. te pierwsze wzmocnia i wyrzezbia miesnie (nie boj sie, ze za bardzo urosna, bo kobiety nie sa predysponowane genetycznie do "pakowania"), natomiast aeroby usuna tluszczyk i odslonia te w pocie czola wypracowane miesnie. zeby to tylko chcialo dziac sie szybko!! hehe... po prawie trzech miesiacach treningow widze juz roznice. miesnie zaczynaja sie delikatnie rysowac tu i owdzie. tak wiec cwicz i jeszcze raz cwicz!! i nie poddawaj sie, jak rezultaty nie beda poczatkowo widoczne. jedna dziewczyna z mojej silowni mowila, ze dopiero po ok. roku regularnych cwiczen zaczela byc zadowolona ze swoich ksztaltow. a wyglada ekstra!
ze swojej strony radzilabym ci rowniez zainteresowac sie ogolnie zasadami zdrowego zywienia i chudniecia, bo to nie zaszkodzi, a moze wiele pomoc. mam nadzieje, ze nie zgrzesze, jak powiem, ze w koncu Monti nie jest jedyna skuteczna dieta. kulturysci przeciez pozbywaja sie tluszczu
szamajac bialy ryz z kurczakiem! wiec moze warto popodgladac i inne teorie.
Agato, tez mam ta ksiazke. wydaje mi sie, ze jest ona jednak zbyt malo rygorystyczna, jezeli chodzi o dobor i laczenie produktow. chociaz, kto wie, czy i to nie bedzie dzialac, szczegolnie w drugiej fazie. sama kupilam ja przede wszystkim ze wzgledu na przepisy.
syska, co do tego mojego omletu, to oczywiscie jezeli chcesz sie trzymac Montiego, to musisz wyrzucic zoltka. wydawalo mi sie, ze to zaznaczylam od razu, ale jezeli nie, to moje niedopatrzenie. co do orzeszkow ziemnych, mozesz je spokojnie wrzucac praktycznie do wszystkiego - maja przeciez IG<35! a ich tlusze sa dobre, bo nienasycone. radzilabym jednak ograniczyc wieczorem, bo w koncu to jednak tluszcz i tez troche wegli, ktore duzo latwiej sie odkladaja w organizmie wieczorowa pora.
madzikk, mozesz jesc platki oraz ryz (naturalny!) na kolacje, ale pod warunkiem, ze bedzie to posilek weglowo-bialkowy. tak wiec, zadnego miecha. a co do ich "tucznosci" - moj trener mowi, zeby maksymalnie ograniczac spozycie weglowodanow wieczorem, szczegolnie tych z IG wiekszym niz 35, bo latwiej sie odkladaja. dokladnie to samo pisze Smoczek w swoim poscie "odchudzanie - dla kobiet" (proponuje wszystkim przeczytac). ale decyzja nalezy do ciebie.
a teraz przepis na schab faszerowany z sosem sliwkowym od Maklowicza. zaznaczam, ze podaje w wersji oryginalnej! zmienic zawsze mozna.
1 kg schabu
3 jajka
sol, pieprz, curry
wyciac dziure wzdluz schabu, wlozyc do srodka jajka. natrzec mieso sola, pieprzem i szczypta curry. obsmazyc ze wszystkich stron. piec w brytfance ok. 1,5 godziny.
sos: szkl. bulionu
1 lyzka masla
2 lyzeczki maki
sol, pieprz
sliwki WEDZONE - i niedopatrzenie p. Maklowicza - nie podal, ile trzeba tych sliwek, ale tak na oko to bylo ich ok. 10-15 dag
sliwki posiekac, gotowac w bulionie az sie rozgotuja. zrobic jasna zasmazke, wlac przestudzone sliwki, zagotowac, az zgestnieje.
wiem, ze wlasnie krzyczycie, ze ta zasmazka jest niedopuszczalna - i sie z tym zgadzam. dlatego mysle, ze sos najlepiej zrobic z mniejszej ilosci bulionu i sliwki po prostu zmiksowac. jak bedzie za zadkie, to
jeszcze odparowac.
a tak w ogole, to czy ktos widzial gdzies wedzone sliwki???? bo w normalnych sklepach to sa tylko
suszone kalifornijskie...
Gosia