Od początku podróży same nieszczęścia. Pomijam pogoda bo dzisiaj jest już super. Ale w czwartek po jakimś czasie chodzenia z plecakiem 10kg (w tym marszobieg 1,5km.żeby zdążyć na pociag) zaczęło mnie boleć lewe biodro. Momentami nawet bardzo, plus chrupanie. Nie mam niestety zbyt dobrych warunków do zrobienia niektórych mobilizacji, ale próbowałam robić co się da, wczoraj było rano ciut lepiej. Ale po paru km chodzenia dołączyło tez prawe biodro. Potem przesiadlam się na rower, to odezwał się lewy piszczel (nie wiem co to ale chyba w każde wakacje tak ma). Wczoraj go trochę zmaltretowalam i wydaje się być ok. Do listy nieszczęśc dopisuje jeszcze nadepniecie prosto na pszczele zadlo ale wyjelam i tez ok.
Zdjęcia niestety jak coś to po powrocie bo nie wiem jak zmniejszyć rozmiar na tel.
Co do jedzenia to jestem w kropce bo na mieście ciężko o coś spoko w spoko cenie (stąd ziemniaki i olej w misce- miały być normalne, były z frytury i tak ze wszystkim :/) a na miejscu w kuchni jest dość kiepsko -moje śniadaniowe jajka mimo oleju przywarly do patelni i nie wiem czy nie jem teflonu :P
Dzisiaj myślę że w końcu uskutecznie jakiś trening, bo moje starcze bóle chyba ustąpiły :)
Edit: zapomnialam o moim porannym smaczku gospodarz dzisiaj rano nie wiem czy patrzył na moje 3 jaja na patelni czy na bica ale usłyszałam "Ooooo, strong woman"
Zmieniony przez - maria1209 w dniu 2016-04-23 10:08:38
Moj pierwszy dziennik
http://www.sfd.pl/DT_redukcja_Maria1209-t1113012.html
Dziennik z wyzwania posladkowego
http://www.sfd.pl/BAD_ASS_SQUAD_maria1209-t1120394.html pods. s. 30