Czwarte bieganie przepadło, bo... zaspałam...
Jutro idę na siłownię, to dodam 50' aerobów potem i odrobię czwarte i piąte bieganie na raz.
Ale, ale...!
Zastanawiam się, jak długo trwa proces tycia. No bo przecież nie jest tak, że dzisiaj zjem za dużo, a jutro już się odłoży, prawda? Proces odkładania trwa trochę dłużej niż 24h...
Ano męczą mnie te dodatkowe 2kg, które dziś mi się ukazały na wadze. Mam też wrażenie, że
skóra na brzuchu znowu zrobiła mi się gruba i słoninowata.
Czy to możliwe, żeby w tydzień urlopu zaprzepaścić ładne 3 miesiące pracy? Przecież nie żarłam tam AŻ TYLE!
Postanowiłam w weekend przyjrzeć się mojej diecie i wypisać sobie kilka przykładowych jadłospisów na poziomie 1700 kcal i przy założonych proporcjach makroskładników. Chcę się trochę lepiej w tym rozeznać, bo na razie dobrze się orientuję w mojej diecie 1400 kcal, a jak teraz miałam jeść 1700, to zaczęłam dodawać na ślepo - a to więcej orzechów, a to więcej sera, a to cały jogurt - no i pewnie w efekcie pododawałam za dużo.
Liczę na to, że w ten sposób uniknę codziennego
pisania jadłospisu na nowo, nawet jeśli nie uniknę tak do końca ważenia.
No i w poniedziałek chciałabym już jeść zgodnie z ustaleniami.
Zastanawiam się, czy dawać sobie raz w tygodniu luz - i jak duży. Teoretycznie można, ale trochę się boję, że potem miałabym ten "raz w tygodniu" przez 7 dni w tygodniu

.
Byłabym więc skłonna trzymać się ściśle diety przez cały tydzień [czy ile tam sobie postanowię], ale z drugiej strony - już teraz widzę, że mogę nie wytrzymać.
Więc trzeba sobie dawać luzu tylko troszkę, na pół gwizdka, albo nie za często.
...
No i wymyśliłam coś takiego: od 11.07 do 31.08 jest 52 dni, czyli 4x13. Czyli... hmm... 12 dni ścisłego trzymania diety, a potem jeden dzień wyżerki zamyka cykl. I cztery takie serie.
Takie moje "12-dniowe wyzwanie"
Taska, nie podpięłabyś się pod tem pomysł? Razem raźniej!
...
Kurcze, rzeczywiście w tej chwili dociera do mnie sens zdania "wherever your mind goes, your body will follow". Wszystko jest o, tu, w głowie. Obraz ciała też.
No a u mnie w głowie obraz mojego ciała jest wciąż na poziomie 29% BF i każde spojrzenie w lustro jest dla mnie niespodzianką. Nie
czuję, że cokolwiek się zmieniło od lutego.
Muszę więc najpierw odchudzić obraz siebie i moje własne oczekiwania co do własnego wyglądu. W tym "wherever your mind goes" nie chodzi wyłącznie o
pomysł "chcę mieć niższy %BF", czy inne "chcę". To musi być organiczne poczucie, niepodważalna
świadomość, że naturalnym stanem dla mojego ciała jest 18% BF - tak jak naturalnym kolorem włosów jest ten a nie inny, a palców u rąk mam po pięć itp.
I uzyskanie tej świadomości jest IMO co najmniej połową sukcesu. Potem tylko
przywraca się naturalną równowagę między ideą a materią - duchem a ciałem.
OK, a tymczasem spadam spać, bo obiecałam sobie, że jutro będę pierwsza na siłowni, hrhrhr...
Dobranoc!
Zmieniony przez - Uka P. w dniu 2005-07-09 00:31:59