fanssruski czołg
O technice mówiłem to, że nie wyobrażam sobie treningów stricte pod technikę. I nic się tu nie zmieniło. Gdybyś mi kazał poświecić ileś tam miesięcy na poprawę jakiegoś tam elementu to nadal bym się tego nie podjął.
Progres w MC jest po pierwsze podobny jak w siadzie a po drugie jeśli już upatrywać w czymś przyczyny progresu to raczej w podniesieniu sztangi co pozwala mi przyjąć dużo wygodniejszą pozycję startową. Ale... Nawet jeśli zmiana pozycji dałaby mi +30kg to nie były to tygodnie czy miesiące pracy nad techniką tylko zwrócenie uwagi na jeden element.
A co akcesoriów to nie mam z nimi doswiadczenie i tylko czytam to co inni piszą. a sam piszesz, że z nimi mógłbym podejść do 250. czyli domyślam się że bez nich nie. Ergo? pozwoliły by mi osiągnąć większego maksa.Nie mówię, że by za mnie podniosły sztangę ale pozwoliły by mi w ogóle podejść do ciężaru.
To teraz pomyśl, jeden element(właściwie dwa, bo jeszcze te talerze ) ile dały, a ile jeszcze tych elementów zostało?
Co do akcesoriów, weźmy pas, łatwiej(dużo) osiągnąć betonową tłocznię w bencloku, co za tym idzie, głowa o kręgosłup spokojniejsza, potem kolana, cieplej, ciaśniej, stabilniej więc pewniej, przestajesz sobie tym zaprzątać głowę. Dlatego podejdziesz pod 250 a bez nich nie, bo łeb to nie żydowski sklep, ma swoje granice.
Wiadomo, że tłocznię lepiej mieć swoją (tak jak kaptury robią za własną gąbkę pod sztangę), dlatego też przesuwam wraz z ciężarem moment kiedy zakładam szpej, ale przy prawdziwych maksach, musi być focus na zadanie, inaczej będzie dupa zbita. Jak na pierwszej liniówce (5x5) doszedłęm do 200kg, to też mi dźwiganie łatwe się wydawało, jak teraz rok walczę o każde 5kg to trochę mi się zmieniło Dlatego też nie skomentowałem jak robiłeś podśmiech**ki(a Kabos Ci wtórował) u mnie w dzienniku o moich cyrkach przed podejściem i o rozkimnach, nie komentowałem, bo znam stan, w którym teraz się znajdujesz. Pozostaje mi tylko pozazdrościć ciężaru na ten etap i przeczekać
Mamy 2 różne podejścia i ja nie zrozumiem Ciebie a Ty nie. Naprawdę wg mnie to jest taki sam typ rozmowy jak zwolenników bomby i nie(i nie chodzi mi o jakieś odniesienia tylko o sam spór). Ty nie rozumiesz, że ja nie chcę iść dalej niż pozwala głowa.Już w tym momencie operuje na ciężarach których się boję. I nie chcę oszukiwać głowy ani akcesoriami, ani przedtreningówkami ani rozmową ze sztangą. Biorę tyle na ile się czuję w danym momencie i nie chcę więcej. Np wczoraj czułem się na 190 więc wziąłem 190 i już. I nie chodzi o to, że chcę Ciebie przekonywać do tego, żebyś zrezygnował a akcesoriów albo że deprecjonuje Twoje osiągnięcia. Po prostu chodzi tu tylko o mnie, o moje odczucia. Może nawet niepotrzebnie je uzewnętrzniam.