Gwid
Marcin - nie krytykuje biegania, nie ujmuje przebiegnięcia maratonu. bieganie jest fajne samo w sobie i ludzie są do tego zaprojektowani. czy szkielet Kenijczyk czy gruby europejczyk, dla mnie jeden pies, każdy to umie i może. twierdze jedynie że nie trzeba z tego robić filozofii zen żeby się tym cieszyć i mieć progres czy się tego chce czy nie. bieganie w dziale +35 powinno być uproszczone do granic możliwości a tutaj: strefy, tętna, buty, koszulki, bukłaki, plany. zaczyna w tym być więcej filozofii niż w treningu kulturystycznym..
To jest elegancka i rzeczowa dyskusja, wiec nie ma mowy o trollowaniu. Oczywistym jest, ze kazdy z nas ma wlasny rozum, wlasne wnioski - i pisze z subiektywnego, wlasnego punktu widzenia. Chcialbym zawsze czytac dyskusje na takim poziomie, w inne zreszta sie nie wdaje bo nerwow szkoda a i nic dobrego nie wynika, jeno w oczach innych wychodzi sie na zarozumialca co to rozumy wszelkie zjadl.
Napisze Ci dokladnie jak to widze - subiektywnie, moim okiem i rozumem - z tym ze podkreslam gruba krecha - uwazam ze bardziej uprawiamy tu trening silowy niz kulturystyke - wyjmujac spod tego stwierdzenia Reda, Karpia i Pana Jana. A juz z pewnoscia moje silowanie sie z ciezarem nic wspolnego z kulturystyka nie ma i z takiej perspektywy przechodze do sedna:
Dla mnie, po doswiadczeniach z gowniarskich lat - czytales pewnie stary dziennik i wylapales kontekst, nigdy specjalnie skrajnie otwarcie o tym nie pisalem by nie podjudzac mlodych ludzi - mam na mysli ocieranie sie o doping - oraz z lat ostatnich - gdzie droga za mna ciezka i uczciwie przebyta - bagaz doswiadczen z silowni - zestawiony z malutkim bagazem doswiadczen z bieganiem, bo biegacz ze mnie jeszcze bardziej zaden niz kulturysta:
Tak, bieganie dlugodystansowe z nastawieniem na konkretny, nie wazne jaki, ale zaplanowany wynik, to wiecej filozofii, wiecej ciezkiego treningu, wiecej pracy i wiecej silnej woli niz
trening na silowni. Mnie osobiscie wiecej mentalnie i fizycznie kosztuja godziny monotonnego lupania kilometrow po lasach, polach, drogach - w deszczu, wietrze, sniegu, mrozie i upale - niz malo monotonny, bo urozmaicony trening silowy w klimatyzowanym klubie, gdzie zawsze przytulnie, jasno i wiadomo co na czlowieka czeka. Ilosc pracy - nieporownywalna, co widac wlasnie dzieki znienawidzonej technice - komputer treningowy czarno na bialym pokazuje, co wymaga wiekszej pracy, w prostej linii liczonej w energii wydatkowanej w treningu.
Poniewaz z amatorskim, minimalnym powodzeniem param sie i treningiem silowym i bieganiem, daje sobie prawo do oceny - wlasnej osoby podkreslam - i tu twierdze - poltorej godziny na silowni w treningu z duza intensywnoscia - to pikus i male miki w zestawieniu z poltoragodzinnym intensywnym treningiem biegowym - a obie rzeczy robie na podobnie niskim, amatorskim poziomie.
Uwazam, ze plany, strefy i poziomy - sa pozyteczne - jak w kazdej sferze zycia - jesli sie je rozumie i umiejetnie korzysta.
I tu dochodze do sedna - bo pewnie malo kto sie jeszcze zorientowal, ze wszystko to pisze by sie z Toba.. zgodzic :)
Masz racje, nie wolno, nie ma sensu - bezposrednio powielac planow i systemu treningu innej osoby - bez uwzglednienia cech indywidualnych. Malo tego - nie ma sensu powielac moich planow - jesli sie tak jak ja nie spedza dnia pracy za biurkiem, nie posiada dzieci, moze spac 9 godzin i trenowac dwa razy na dobe.
Ale - nie wolno tez odbierac innym nadziei. Ile razy mam watpliwosci, czytajac Wasze dzienniki - czy to czy tamto zagranie, zmiana itp jest sluszne - i nachodzi mnie mysl, co On robi, nie da rady - sprzedaje sobie mentalnego liscia w twarz - a gdzie Ty byles dwa lata temu - i od razu trzezwieje - trzeba w ludzi wierzyc, bo wiara innych dodaje Ci sil. Wiem, bo sprawdzilem - wiele osob wspieralo mnie slownie przez te lata - i nawet jesli jeden z drugim smial sie w duchu ze nie dam rady, nie zniechecal, przeciwnie - i za to wdzieczny jestem.
Ja wierze w kazdego z Was choc nie zawsze zgadzam sie z rowiazaniami jakie stosujecie - ale jestem zawsze i wszedzie kazdemu z osobna powiedziec - zawsze Cie wspieralem - ale nie wierzylem do konca ze sie uda - a udalo sie - mea culpa.
Dajmy sobie czas, on nas rozlicza z planow i ich realizacji. I pamietajmy, ze najwazniejsze w pogoni za kroliczkiem jest gonienie. Czasami lepiej nie dogonic - ja dogonilem - i przez to z krzakow na miedzy wyskoczyly mi trzy kolejne.. ;)
PS. post wyzej Rafal napisal to co ja pomyslalem, ale nie chcialem dac nawet cienia podejrzenia, ze jestem zlosliwy - wiec zmilczalem. Uczciwosc nakazuje jednak przyznac sie do tego :) I nie tylko do Gwida, do nas wszystkich ze mna na czele - czasami wiecej ciezkiej pracy, a mniej filozofii - i wszyscy spelnia swoje marzenia ;)
Zmieniony przez - xzaar77 w dniu 2014-05-23 15:00:22