dobra, to tak jak gadaliśmy z Tribbianim, w przyszły weekendzik (pt-sob, lub sob-nie) szykujemy ostateczny atak na formę
, dwa dni napierdzielania non stop, z noclegiem pod chmurką, z różnymi atrakcjami po drodze
co do trasy to sa dwa warianty: Taterki lub Beskidy
jak dla mnie to w Taterkach jest za dużo ostrych podejść, przez co pokonuje sie mniejszy dystans w tym samym czasie, a w Beskidzie są łagodniejsze traski, bardziej do typowego marszu, a o to raczej nam chodzi, żeby nawalac takim ostrym, długotrwałym marszem jak na Drwasku.
Pompeczki, brzuszki, kondycja i takie tak, tez są wazne, ale prawda jest taka, ze większość odpada w marszu, bo nigdy tyle nie maszerowali, a do tego z plecakiem i pod presja. Bo to, ze ktoś biega maratony to nic mu nie daje na "S", to nie sa zawody na czas, tu chodzi o wytrzymanie tej rzeźni przez kilka dni. Jak ktos ma*****...wy plecak, który go np. lekko obciera, to po dwóch-trzech dniach mu zedrze skóre z pleców do krwi i gość dalej nie pójdzie, pomimo dobrej kondycji. Podobnie może być z butami, które do biegania przez 1-2 godz sa dobre, ale po 24 godz w nich spedzonych zaczną wszędzie obcierać i wtedy kicha...
a do tego mało snu, mało żarcia, wszystko w biegu, na komende... niektórzy tak nie lubią...
a jak fajnie wszysko napier...la jak się wstanie po kilku godz "snu"... wszystkie zakwasy tak daja popalić, ze masakra, a tu cza dalej nawalać, i nawalać, i nawalać...
ogólnie fajnie
dlatego warto się ostatecznie sprawdzić, taka "wycieczka" może wiele wyjaśnić...
siemanko