Dzień drugi. W planie na dziś 35 minut biegu ze sprintami który to bieg wymieniłem na 360 minut łażenia w te i wewte. W te na pusto, wewte z pilarką lub co gorsze z jakimś klocem drewna. Wyłaziłem tak przeszło 7km, spaliłem 2500kcal i ściągnąłem do siebie dobre 10m3 drewna (lekko licząc jakieś 8 ton).
Wieczorny
trening pływacki, jak wcześniej pisałem, wymieniłem na siłkę. Trap bar to cudowne urządzenie
By dołożyć obciążenia nie muszę unosić końca sztangi do góry, nie turla się chooj wie gdzie tylko stoi tak jak go odstawię, no i co najważniejsze, za bardzo się schylać nie trzeba
Pacnąłem po 20 repsów z 30,50,70, i 90, dorzuciłem 25 podciągnięć w neutralnym chwycie, trochę pompek, trochę wznosów kolan do brzucha. Dobiłem do ~40 minut i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku oddałem się nasłuchiwaniu co i gdzie mnie boli.
Zrzutów z treningów wrzucał nie będę, zainteresowani wszystko na Stravie mogą podejrzeć.
Pozdrawiam
Szajba
PS. Posty będę kończył pozdrowieniami, w razie czego, znaczy jakbym już tu nie zajrzał, umarł czy cokolwiek innego, czujcie się pozdrowieni i pożegnani a nie że jak cham jakiś ostatni ni cześć ni pocałuj mnie w dupę.
PS. Jako że nie będę już wrzucał zrzutów z treningów, wrzucał będę inne wrzuty by trochę dziennik ubarwić. Rzecz jasna wrzuty ze sportem związane.